Ann krzątała się po kuchni gdy usłyszała dzwonek do drzwi. W futrynie ujrzała Alice schowaną za wielką bombonierką.
-Mam nadzieję, że mi wybaczysz i zjemy razem te czekoladki.
-Wejdź do środka- nakazała AK
-Przepraszam Ann, uniosłam się za bardzo. Przecież chciałaś dobrze, prawda? Tyle dla mnie zrobiłaś a ja tak na Ciebie naskoczyłam.
-Alice, daj spokój. Miałaś prawo. Chciałam Ci układać życie jakbym była najmądrzejszą istotą na ziemi.
-Więc nadal przyjaźń?- zapytała ciężarna
-Oczywiście- AK przytuliła mocno Alice.
***
Mats Hummels już wybierał się na trening gdy okazało się, że jego samochód odmówił posłuszeństwa. Brunet postanowił wybrać się na piechotę gdyż na SIP nie było aż tak daleko. Nie spóźniłby się na trening i wszystko poszłoby gładko gdyby nie spotkał jej.
Ona- wysoka szczupła brunetka o nienagannej urodzie, którą natura obdarzyła mnóstwem piegów, co tylko dodawało jej uroku. Zauważył ją siedzącą z podkulonymi kolanami na chodniku. Dawało się słyszeć ciche chlipanie. Postanowił do niej podejść i zapytać czy wszystko w porządku. Choć zazwyczaj tego nie robił. Podszedł więc bliżej i kucając przy dziewczynie zadał pytanie:
-Wszystko w porządku?
Dziewczyna zadziwiona swoją śmiałością tego, iż zwierza się obcemu mężczyźnie odparła:
-Nie, nie jest w porządku. Wszystko jest do dupy.
-Masz- Mats podał dziewczynie chusteczkę- Jak Ci na imię?
-Tatiana- odparła brunetka
-Ładnie. Więc co się stało?
-To co zawsze. Mój brat jest chory, nienawidzę swojej pracy ale muszę ją znosić, chłopak zostawił mnie, bo stwierdził, że woli starsze i bardziej dojrzałe. Wymieniać dalej?
Hummels spojrzał odruchowo na zegarek, na którym wskazywało, ze trening trwa już od dobrych 15 minut.
-Bardzo chętnie bym posłuchał, ale mam trening.
-Trenujesz coś?- zapytała Tatiana
-Przyjdź w sobotę na SIP to zobaczysz.
Mats zaczął oddalać się przyspieszając wyraźnie kroku gdy dziewczyna krzyknęła:
-Hej! Nawet nie wiem jak się nazywasz!
-Mats! Mats Hummels!
***
Był już późny wieczór, gdy Ewa kończyła swoja prace. Wiedziała, że znów dostanie jej się od męża za to, że siedzi od rana do wieczora pracując. Lecz nie mogła dziś się wyrwać wcześniej. Za to jutro wzięła dzień wolnego. Wchodząc do domu rozmyślała nad mową, którą wygłosi gdy Piszczek będzie kazał jej się tłumaczyć. Los jednak był dla niej pobłażliwy, gdyż Łukasza nie było w domu a opiekunka wciąż siedziała z Sarą co wskazywało na to, ze Piszczu nie był jeszcze w domu.
-Dzień dobry. Łukasza nie ma?- zapytała Ewka
-Dzień dobry. Nie. Jeszcze Go nie było.
-To dobrze- szepnęła Ewa- Cześć Kochanie- brunetka pocałowała Sarę na przywitanie- Pani Megan, moze pani już iść do domu.
-Dziękuję, do widzenia.
-Do widzenia.
Piszczkowa pobawiła się chwilkę z Sarą, lecz mała była tak wykończona całym dniem, że lada moment spała w łóżeczku. Ewa zeszła na dół, aby zaparzyć herbatę, gdy jej oczom ukazała się koperta zaadresowana do niej. Postanowiła otworzyć więc korespondencję. A tam drobnym maczkiem było napisane:
Droga Ewo
Nie wiem od czego zacząć.
Właśnie w takich chwilach zdaje sobie sprawę, jaki ze mnie tchórz.
Powinnaś się o tym dawno dowiedzieć...ale cóż strach mnie obleciał.
Proszę Cię o jedno. Chcę się z Tobą spotkać. Jutro o 16.00 pod kościołem na Uberstrasse.
Nie musisz się mnie bać.
Nic Ci nie zrobię. Jednakże jeżeli się obawiasz, przyprowadź kogoś ze sobą.
Zrozumiem także, jeśli nie przyjdziesz. Zaakceptuję każdą Twoją decyzję.
Pozdrawiam, E
Co to za E? Kim jest nadawca listu? Piszczkowa nie wiedziała co o tym myśleć. Przeczytała list 3 razy i nie dawało jej spokoju co ten ktoś moze mieć jej do powiedzenia. Po krótkim namyśle postanowiła tam iść, ale nie sama. Poprosi Agatę. Na pewno się zgodzi.
---------------------------------------------------------------------------------
Cześć mordeczki:**
Ale się stęskniłam!:)
Wróciłam z tego masakrycznego obozu- ciągle tylko ćwiczenia i ćwiczenia:D
Oznajmiam, ze coś tracę wenę i nie strasznie ciężko było mi coś wypocić i strasznie to beznadziejne, wiem...-.-
Piszcie w komentarzu adresy swoich blogów, chętnie poczytam:)
Buziaki:**
Luiza
+ nowa bohaterka w zakładce BOHATEROWIE:)
Nasz Piszczuniu powoli wraca do normalnych treningów!
sobota, 28 września 2013
wtorek, 10 września 2013
INFORMACJA
Kochani:*
W mojej szkole zarządzili sobie 2 tygodniowy obóz:)
Aby zaliczyć semestr wf-u wiec w tym czasie, nie będę dodawać rozdziałów:)
Więc do zobaczenia pod koniec września:)
Buziaki:**
Luiza
W mojej szkole zarządzili sobie 2 tygodniowy obóz:)
Aby zaliczyć semestr wf-u wiec w tym czasie, nie będę dodawać rozdziałów:)
Więc do zobaczenia pod koniec września:)
Buziaki:**
Luiza
poniedziałek, 2 września 2013
Marco, jak Ty pieknie fałszujesz
Ewa Piszczek z ociągnięciem postanowiła otworzyć drzwi.
-Tak? Słucham?- zapytała Piszczkowa
Kobieta zapatrzyła się w brunetkę i rzekła:
-Dzień dobry, jestem Ewa Wesołowska.
-Dzień dobry, w jakiej sprawie Pani przyszła?
Kobieta już miała otworzyć usta lecz w tle usłyszała płacz Sary.
-Przepraszam, muszę iść do córki. Ma Pani coś ważnego mi do przekazania?
-Nie, właściwie już nic. Proszę iść do dziecka.
Ewa zamknęła drzwi po czym poszła uspokoić Sarę, która nadal miała kolkę.
Kobieta stała pod posesją Piszczków i spoglądała w okno w którym widać było jak Piszczkowa nosiła małą na rękach.
-Kto to był?- zapytała Agata
-Dziwna kobieta jakaś. Przedstawiła się a jak usłyszała płacz Sary to stwierdziła, że jednak po nic ważnego nie przyszła.
***
Ann Kathrin była uszczęśliwiona, że Mario zgodził się aby Alice zamieszkała z nimi. Poszła więc do szpitala aby obwieścić to ciężarnej.
-Ale Ann....
-Nie ma ale, dziś wypisują Cię ze szpitala i zamieszkasz z nami. Koniec dyskusji.
-Ann posłuchaj. Za dużo dla mnie już zrobiłaś. Nie mogę przyjąć tej propozycji.
-Alice ale oczywiście, że możesz.
-Proszę Cię, mam swoje mieszkanie.
-Wiem, ale potrzebujesz opieki.
-Nie ma mowy! Nie jestem niepełnosprawna tylko w ciąży i jadę do siebie!- krzyknęła Alice po czym wyszła ze złością z sali.
-Zaczekaj!- zawołała Ann, lecz ciężarna już wsiadała do taksówki.
Zrezygnowana modelka wsiadła do samochodu i ruszyła w kierunku domu. Zamyśloną AK na światłach przywołał do porządku kierowca, gdyż zaczął trąbić gdy Ann nie jechała mimo iż, było zielone światło.
-Matko, gdzie Wam się tak spieszy?- powiedziała Ann sama do siebie.
Gdy dojechała do domu przywitał ją Gotze.
-Cześć. Gdzie jest....
-Nie pytaj- stwierdziła dziewczyna kierując się w stronę łazienki by wziąć prysznic.
-Ann, co jest?- mówił Mario stojąc pod drzwiami łazienki.
-Nic a co ma być?
-Dlaczego nie przywiozłaś Alice?
-Bo nie chciała- odrzekła Ann trącając drzwiami Mario.
Ann poszła w stronę kuchni by w końcu coś zjeść. Tak się zaangażowała w tą sprawę z Alice, ze nic nie jadła cały dzień.
Usiadła z Gotze'm do stołu i jedli nie rozmawiając o niczym. Po jakichś 5 minutach Mario nie wytrzymał:
-I co tak będziesz teraz milczeć cały czas?
-Idę się przejść.
-Ann! Nie zjadłaś nic!
-Nie jestem głodna, przepraszam.
Wyszła z domu, po 15 minutach Mario postanowił ją poszukać i znalazł ją nad rzeczką siedzącą na murku. Podszedł do niej od tyłu i położył brodę na jej ramieniu.
-Ann....Co jest?
-Nic
-No przecież widzę.
-No bo, no....ja przecież chciałam tylko dobrze. A ona się wkurzyła i powiedziała, że nie jest niepełnopsrawna.
-I tym się tak przejmujesz?
Ann spuściła głowę i wodziła wzrokiem za podążającym strumykiem.
-No, już dobrze- Gotze przytulił dziewczynę- Ale pamiętaj, że nie da się uszczęśliwić nikogo na siłę.
-No już...powiedz to swoje: A NIE MÓWIŁEM
-Nic takiego nie powiem ok? Chodź do domu, bo zimno.
***
Po wygranym meczu Marco Reus postanowił zrobić mega party u siebie. Gdy już wszyscy byli lekko podpici postanowili zorganizować karaoke. Na pierwszy rzut ruszył Reus i Gotze.
Po skończonym repertuarze Lily stwierdziła:
-Marco, jak Ty pięknie fałszujesz.
-Wcale nie!
-Wcale tak!
-Nie
-Tak
-Nie
-Tak
-Tak
-Nie
-Mam Cię- zaśmiał się Lily
-Osz Ty małpo. Nie dość, że rude to jeszcze wredne.- stwierdził Marco goniąc Lily po mieszkaniu.
Dorwał ją w sypialni.
-Tu się schowałaś. Teraz nie wyjdziesz- stwierdził Reus zbliżając się do dziewczyny.
-Odejdź ode mnie zboczeńcu!
Marco nie podzielał zdania Lily więc przywarł ciałem do niej całując ją po szyi.
-Przestań, proszę.
-Lils, ładnie pachniesz.- powiedział blondyn nie przerywając czynności.
Dziewczyna odchyliła głowę w bok przymykając oczy. Poczuła przyjemne dreszcze na całym ciele.
-Reus, nie zapomniałeś, ze gości zaprosiłeś i siedzą na dole?
-Dadzą sobie radę.
Lily pociągnęła za koszulkę Marco i wylądowali na łóżku. Dziewczyna usiadła okrakiem na blondynie o czym zaczęli się namiętnie całować.
---------------------------------------------------------
Pisany na szybko:)
Jednym okiem oglądałam Dlaczego ja a drugim okiem patrzyłam na kartkę i pisałam:D
Pozdrawiam
Julita:**
-Tak? Słucham?- zapytała Piszczkowa
Kobieta zapatrzyła się w brunetkę i rzekła:
-Dzień dobry, jestem Ewa Wesołowska.
-Dzień dobry, w jakiej sprawie Pani przyszła?
Kobieta już miała otworzyć usta lecz w tle usłyszała płacz Sary.
-Przepraszam, muszę iść do córki. Ma Pani coś ważnego mi do przekazania?
-Nie, właściwie już nic. Proszę iść do dziecka.
Ewa zamknęła drzwi po czym poszła uspokoić Sarę, która nadal miała kolkę.
Kobieta stała pod posesją Piszczków i spoglądała w okno w którym widać było jak Piszczkowa nosiła małą na rękach.
-Kto to był?- zapytała Agata
-Dziwna kobieta jakaś. Przedstawiła się a jak usłyszała płacz Sary to stwierdziła, że jednak po nic ważnego nie przyszła.
***
Ann Kathrin była uszczęśliwiona, że Mario zgodził się aby Alice zamieszkała z nimi. Poszła więc do szpitala aby obwieścić to ciężarnej.
-Ale Ann....
-Nie ma ale, dziś wypisują Cię ze szpitala i zamieszkasz z nami. Koniec dyskusji.
-Ann posłuchaj. Za dużo dla mnie już zrobiłaś. Nie mogę przyjąć tej propozycji.
-Alice ale oczywiście, że możesz.
-Proszę Cię, mam swoje mieszkanie.
-Wiem, ale potrzebujesz opieki.
-Nie ma mowy! Nie jestem niepełnosprawna tylko w ciąży i jadę do siebie!- krzyknęła Alice po czym wyszła ze złością z sali.
-Zaczekaj!- zawołała Ann, lecz ciężarna już wsiadała do taksówki.
Zrezygnowana modelka wsiadła do samochodu i ruszyła w kierunku domu. Zamyśloną AK na światłach przywołał do porządku kierowca, gdyż zaczął trąbić gdy Ann nie jechała mimo iż, było zielone światło.
-Matko, gdzie Wam się tak spieszy?- powiedziała Ann sama do siebie.
Gdy dojechała do domu przywitał ją Gotze.
-Cześć. Gdzie jest....
-Nie pytaj- stwierdziła dziewczyna kierując się w stronę łazienki by wziąć prysznic.
-Ann, co jest?- mówił Mario stojąc pod drzwiami łazienki.
-Nic a co ma być?
-Dlaczego nie przywiozłaś Alice?
-Bo nie chciała- odrzekła Ann trącając drzwiami Mario.
Ann poszła w stronę kuchni by w końcu coś zjeść. Tak się zaangażowała w tą sprawę z Alice, ze nic nie jadła cały dzień.
Usiadła z Gotze'm do stołu i jedli nie rozmawiając o niczym. Po jakichś 5 minutach Mario nie wytrzymał:
-I co tak będziesz teraz milczeć cały czas?
-Idę się przejść.
-Ann! Nie zjadłaś nic!
-Nie jestem głodna, przepraszam.
Wyszła z domu, po 15 minutach Mario postanowił ją poszukać i znalazł ją nad rzeczką siedzącą na murku. Podszedł do niej od tyłu i położył brodę na jej ramieniu.
-Ann....Co jest?
-Nic
-No przecież widzę.
-No bo, no....ja przecież chciałam tylko dobrze. A ona się wkurzyła i powiedziała, że nie jest niepełnopsrawna.
-I tym się tak przejmujesz?
Ann spuściła głowę i wodziła wzrokiem za podążającym strumykiem.
-No, już dobrze- Gotze przytulił dziewczynę- Ale pamiętaj, że nie da się uszczęśliwić nikogo na siłę.
-No już...powiedz to swoje: A NIE MÓWIŁEM
-Nic takiego nie powiem ok? Chodź do domu, bo zimno.
***
Po wygranym meczu Marco Reus postanowił zrobić mega party u siebie. Gdy już wszyscy byli lekko podpici postanowili zorganizować karaoke. Na pierwszy rzut ruszył Reus i Gotze.
Po skończonym repertuarze Lily stwierdziła:
-Marco, jak Ty pięknie fałszujesz.
-Wcale nie!
-Wcale tak!
-Nie
-Tak
-Nie
-Tak
-Tak
-Nie
-Mam Cię- zaśmiał się Lily
-Osz Ty małpo. Nie dość, że rude to jeszcze wredne.- stwierdził Marco goniąc Lily po mieszkaniu.
Dorwał ją w sypialni.
-Tu się schowałaś. Teraz nie wyjdziesz- stwierdził Reus zbliżając się do dziewczyny.
-Odejdź ode mnie zboczeńcu!
Marco nie podzielał zdania Lily więc przywarł ciałem do niej całując ją po szyi.
-Przestań, proszę.
-Lils, ładnie pachniesz.- powiedział blondyn nie przerywając czynności.
Dziewczyna odchyliła głowę w bok przymykając oczy. Poczuła przyjemne dreszcze na całym ciele.
-Reus, nie zapomniałeś, ze gości zaprosiłeś i siedzą na dole?
-Dadzą sobie radę.
Lily pociągnęła za koszulkę Marco i wylądowali na łóżku. Dziewczyna usiadła okrakiem na blondynie o czym zaczęli się namiętnie całować.
---------------------------------------------------------
Pisany na szybko:)
Jednym okiem oglądałam Dlaczego ja a drugim okiem patrzyłam na kartkę i pisałam:D
Pozdrawiam
Julita:**
Subskrybuj:
Posty (Atom)