Rozdział
z dedykacją dla Kamoncikowej Kali:**
Pani
Piszczek z samego rana zaczęła krzątać się po kuchni. Nie mogła
ostatnio zasnąć Śniła się jej znowu matka, która zaraz po
urodzeniu Ewy porzuciła ją. Dlaczego ona ciągle mi się śni?-
rozmyślała o tym Ewa. Z rozmyslań wyrwał ją odgłos schodzących
stóp ze schodów. Państwo Piszczkowie nadal mieli ciche dni, toteż
Ewa nie próbowała nawet zacząć rozmowy. Wzięła tylko swój kubek
z kawą i usiadła na tarasie, rozmyślając plan swojej słodkiej
zemsty na swoim mężu. Nic na niego nie działało. Przestała gotować obiady, przedwczoraj wróciła późno od Josephine- można
by rzec troszkę wstawiona, a on nic. Co prawda nie spał jeszcze, tak
jakby na nią czekał ,ale jak weszła to nawet się nie
odwrócił,więc Ewa lekko się kołysząc poszła od razu wziąć prysznic i nie zważając na to czy Piszczu się martwił czy nie,
poszła spać W tym samym momencie do Ewy zadzwonił telefon.
-Cześć Ewcia
-No
proszę, świeżo upieczona pani Lewandowska, co tam?
-Ewuś,
jest sprawa. Ta moja niespodzianka się odezwała. Jakoś cholernie
mu zależy na tych ciuchach co to u Ciebie zostały. Słuchaj
przyjadę do Ciebie, zabiorę je i mu oddam ok?
Chwila,
chwila- teraz moja chwila zemsty. Ewie w głowie zapaliła się
zielona lampka.
-Aneczko,
kochanie ale po co sobie problem będziesz robić, niechże on tu
przyjedzie bezpośrednio do mnie!- stwierdziła z szatańskim
uśmiechem Ewa.
Dobrze
wiedziała jak jej mąż na to zareaguje.
-Naprawdę?Mogłabyś?
No normalnie spadłaś mi z nieba Ewuś. Wiesz, nie za bardzo mam
czas, bo jutro wylatuję do Polski. Są zawody karate.
-Kochanie,
nie ma problemu. Tylko niech przyjedzie wieczorem!
Ewka
dobrze wiedziała, ze po południu pszczółki kończą trening i
wieczorem Łukasz będzie w domu. Po zakończonej rozmowie, rozłożyła się wygodnie na hamaku i rzekła do siebie- Ewo Piszczek, jestem z
Ciebie bardzo dumna.
***
Lily
Zwick po tygodniowej rehabilitacji stopy doszła do siebie. Była
nieziemsko wkurzona na Reusa. Za kogo on się uważał? O nie nie
będzie piszczeć na jego widok jak to robią inne dziewczyny- tylko
dlatego, ze jest gwiazdką Bundesligi. To nie jest w jej stylu.
Zwłaszcza, że przez niego była uziemiona cały tydzień w domu.
Ale czuła się już lepiej, więc postanowiła dziś odreagować w
klubie. Było już dość późno więc postanowiła wziąć prysznic, ubrać się i jako tako ogarnąć swoje niesforne kosmyki
włosów. Jeszcze tylko poprawić makijaż i tak oto Lily ruszyła na
podbój dortmundzkich klubów. Wybrała pierwszy lepszy klub po
drodze, lecz był to nietrafny wybór. DJ grał bardzo smętną
muzykę a na parkiecie tez lipa. Nie zastanawiając się długo panna
Zwick powzięła myśl by iść do baru. Zamówiła drinka, posiedziała
chwilę lustrując każdego chłopaka ,który koło niej przechodził
i już miała iść do domu gdy dosiadła się do niej wysoka
blondynka.
-Hej,
można się dosiąść?- zapytała dziewczyna.
Lily
myśląc, ze dziewczyna jest innej orientacji i niewiedząc co powiedzieć milczała przez chwilę.
Blondynka
dostrzegła grymas na twarzy Lily i zaczęła jej wyjaśniać, że z
nią wszystko w porządku. Chciała tylko pogadać z kimś, bo
straszna tu stypa. Dziewczyny przegadały tak pół nocy. Upijając
się jak meserszmity.
-Właściwie
to jak Ci na imię?- zapytała zalana Lily.
-Właściwie
to Viktoria, Viktoria Eberl
-Ładnie,
ja jestem Lily, Lily Zwick
-Viktoria
możesz mi wytłumaczyć coś?- zapytała Lily
-No
jasne, dawaj
-Mówisz,
ze często tu bywasz ale tu strasznie nudno jest, możesz mi
wytłumaczyć po co w takim razie tu przychodzisz?
-To
bardzo prosta sprawa, widzisz tego chłopaka za barem?- zapytała
Viks
-Tego
w tej różowym T-shircie?
-No
tego, tego. On mi się cholernie podoba.Ale strasznie mnie
onieśmiela.
-Uuu
złotko, chętnie bym Ci pomogła ale mam dosyć facetów, a już
zwłaszcza Niemców...
VIKTORIA:
Strasznie
tu nudno w tym klubie. Czy ten facet nie mógł sobie wybrać innej
miejscówki? Jest tyle fajnych miejsc w Dortmundzie. No ale dobra,
pal licho. Poznałam dziś Lily. Fajnie nam się gadało. Muszę ją poznać z dziewczynami. Powinny się polubić Pod wpływem % człowiek
staje się odważniejszy. Toteż na odchodnym poszłam do WC, wzięłam kawałek papieru toaletowego, długopis miałam w torebce. Napisałam
na papierze do tego chłopaka- za bardzo nie pamiętam już co. Wsunęłam „liścik” pod mój drink i zmęczona doczłapałam się
do taksówki. Jest 4.00 rano, padam ze zmęczenia i idę spać.
-----------------------------------------
No mordeczki moje- 5 rozdział.
Miał być jutro ale jest dziś:)
Kochani nie zawsze daje radę wszystkich informować, wiec zapraszam na facebooka: https://www.facebook.com/zuziaa.m Tam na bieżąco będe informować:)
Kochani nie zawsze daje radę wszystkich informować, wiec zapraszam na facebooka: https://www.facebook.com/zuziaa.m Tam na bieżąco będe informować:)
Dziękuje Wam bardzo za wszystkie komentarze, wyświetlenia i obserwacje. Nadal nie mogę uwierzyć, że komuś chce się czytać te wypociny:) A tutaj macie Łukasza- ta mina mnie rozbraja:D
Pozdrawiam
Zuzka