środa, 31 lipca 2013

A Niedziela będzie dla nas:)

Wielkimi krokami zbliżały się urodziny Mario Gotze. I jak to w jego zwyczaju bywało: są urodziny= jest impreza.! Wszyscy na szczęście wybaczyli mu inydent z wycieczką więc zmontowanie ekipy nie powinno sprawić problemu.
Postanowione!- sobota, godz. 20.00, tuż po meczu z Augsburgiem.
Jeśli przegrają, będą rozpaczać. Lecz Gotze nie dopuszczał do siebie takiej myśli.
Jak wygrają ( i tu od razu na twarzy Mario pojawił się banan na twarzy) będzie powód do świętowania. Przeszczęśliwy brunet zabrał torbę treningową i ruszył na Signal Iduna Park. Radość jego osiagnęła zenitu gdy dogadali się z Piszczem, ze razem zorganizują urodziny, bo przecież mają birthday w ten sam dzień...

***

Rodzicielka Agaty od samego rana była w skowronkach. Co często jej się nie zdarza. Podśpiewywała sobie nawet jakieś .przeboje z jej lat młodzieńczych. Ta cała jej radość wskazywała na jedno- będą kłopoty.
Kuba postanowił być ostrożny, bo dobrze wiedział do czego szanowna mamusia może być zdolna.
Gołaszewska podśpiewując sobie: "Ale za to niedziela będzie dla nas" wparowała do salonu.
-Kochani, wychodzę dziś- oznajmiła domownikom pryskając się swoimi najdroższymi perfumami.
-Aga, czy ona właśnie powiedziała do nas uwaga cytuję "Kochani"?- Błaszczykowski z niedowierzaniem szepnął zonie do ucha, na co ona spiorunowała Go wzrokiem.
-Agatko nie czekaj na mnie z obiadem, nie wiem kiedy wrócę- stwierdziła mamusia po czym wyszła z domu.
-Może już nigdy- mruknął do siebie Kuba
Starsza skierowała się do pobliskiej kawiarni wyczekując niecierpliwie na kogoś.
-Dzień dobry..Pani Gołaszewska jak sądzę?- zapytał mężczyzna, który podszedł do stolika.
-Tak, to ja. W końcu Pan jest.
-Stephen Gruber. Miło mi.
-Mi również. Więc przejdźmy do rzeczy. Niech Pan coś opowie o sobie- rozkazała Gołaszewska
-Tak jak już mówiłem. Jestem agentem ubezpieczeniowym. Mam 30 lat i swoją własną firmę. Zgodziłem się na dość nietypową pani ofertę, choć nie ukrywam, ze troszkę to ryzykowne- oznajmił Stephen
-Proszę Pana. Kto nie ryzykuje ten nie ma. Więc skoro się Pan jeszcze nie rozmyślił to chodźmy- zaproponowała seniorka.
-Już, tak szybko?- swojego zdziwienia nie krył ubezpieczyciel.
-Tak, tak, nie ma na co czekać.
Droga do domu zajęła im niecałe 10 minut. Zestresowany mężczyzna podążał za kobietą.
-To tutaj, wejdźmy do środka. Agatko!!!!jesteśmy już. Mam dla Ciebie niespodziankę- krzyknęła mamusia.

***

-Z przykrością muszę poinformować, że to nie było zatrucie ani przemęczenie- stwierdził lekarz.
-Ale panie doktorze to co w takim razie mi dolega?- zapytała Ania
Lekarz spojrzał na Lewandowską i nie potrafił wydusić z siebie słowa. Widać było, że coś jest nie tak, mężczyzna bardzo się denerwował.
-Pani Aniu, trudno mi o tym mówić to również dla mnie nieprzyjemny temat ale wychodzi na to, ze to białaczka- oznajmił smutny medyk.
-Co!? Jak to?! Przecież mi nic nie jest! Przez ten tydzień było wszystko dobrze. Naprawdę...- ze łzami w oczach twierdziła dziewczyna.
-Przykro mi- stwierdził lekarz
Lewandowska tępo zapatrzyła się na lekarza po czym wybuchnęła płaczem.
-I co? I co teraz będzie? Ile mi jeszcze zostało?- z trudem dziewczyna łapała oddech.
-Spokojnie. Zrobimy wszystkie dodatkowe badania. Na początku zastosujemy leki a w razie pogorszenia zastosujemy chemioterapię.
-O Boże!- krzyknęła przerażona dziewczyna po czym znów zaniosła się szlochem.
-Ja muszę, muszę iść się przewietrzyć- oznajmiła Lewandowska, którą nagle napadło uczucie gorąca.
-Oczywiście rozumiem.
Dziewczyna wstawając z krzesła poczuła, że gabinet zaczyna wirować. Lekarz widząc, że karateczka osłania się na ziemię szybko do niej podbiegł.
-Pani Aniu, proszę się obudzić....

------------------------------------------
No robaczki:**
Miało być w czwartek ale udało się dzisiaj!
Aaaa!!!
Dziś byłam u Babci na działeczce i podlewałam kwiatki takim fajnym wężykiem:D
I potem piekłam sobie z babunią placek morelowo- porzeczkowy czarno i czerwonawy;d
O a tu wstawiam Wam moja przeuroczą sąsiadkę:)

No i tradycyjnie Borussen:)


Ha no i oglądałyście wczoraj meczyk?
ohoho nawet Messi nic nie pomógł- remisik!:D
Aaa zapomniałabym dodałam zakładeczke-Poznaj mnie bliżej- mozecie zadawać pytania do mnie- chętnie odpowiem:D
Muszę sie pochwalić, ze piszę kolejngo bloga- lecz stwierdziłam, że zacznę publikować jak skonczymy z Kaliną tego-http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
Jeej ale mam dziś gadane;p

Dobra nie zanudzam Was już:D
Buziaki:**
Wiecie, ze Zuzia Was wszystkick kocha?
TULANKI MISIACZKI:***<33


niedziela, 28 lipca 2013

Powrót i zła wiadomość

Po paru godzinach jazdy wreszcie dotarli do domu. Jakub Błaszczykowski jeszcze raz sobie obiecał nigdy nie słuchać Mario Gotze. Parkując na swojej posesji  zauważył, że w salonie pali się światło.
-O mamusia nie śpi- powiedział Kuba do Agaty
-Masz być miły i grzeczny!
-Ależ zawsze jestem taki- stwierdził Błaszczykowski puszczając do żony oczko.

-No wreszcie wróciliście!- rzekła starsza Pani. -Nie było tutaj nawet do kogo się odezwać, więc weszłam sobie na komputer, żeby poczatować.
-Co mamuś robiłaś?- z zaciekawieniem spytała Agata
-No czatowałam. Nieważne. Agatka opowiadaj jak tam było- rzekła uradowana Gołaszewska do córki i nieco chłodniejszym tonem: -Jakubie byłabym zapomniała kran przecieka w kuchni.
Kuba w jednej chwili pożałował, że przyjechał spowrotem, trzeba było tam zostać. Przecie te krowy były bardziej przyjazne od jego teściowej. Albo lepiej trzeba było ją tam wysłać. Chociaż nie, szkoda zwierząt. Kochaną teściową to tylko na bezludna wyspę bez możliwości powrotu.
Mama nie zważając na to, że o tej późnej porze takie małe dzieci jak Oliwka śpią, wygłaszała swoje mowy. Jeśli chodziło o jej zięcia to mogła tak bez końca:
-No ten Twój mąż to ma pomysły. Po co jechać na urlop do hodowli jakiegoś bydła- rozgłaszała się mamusia.
-Ale mamo. Tłumaczę Ci przecież...-Kubę tłumaczyć próbowała Błaszczykowska.

Oliwia na całe nie szczęście  spała tak lekkim snem, że się obudziła słysząc babcię w salonie i zaczęła płakać.
-Ćśś Liwka. To tylko taka jedna czarownica. Ale my się nie damy- córkę zaczął uspokajać Kuba.
Wtulona w tatę dziewczynka od razu usnęła jakby rozumieli się bez słów i wiedziała o co chodzi.

***

-Aniaa!!!Anka no wstawaj! Spóźnisz się do lekarza!- krzyknął Robert z kuchni lecz Lewandowskiej ani śniło się wstać. -Nie mam zamiaru czekać na Ciebie całej wieczności-oznajmił Lewy, tym razem stojąc już  w drzwiach sypialni.
-O matko! Jesteś okropny! Normalnie trzeba było zostać terrorystą. Minąłeś się z powołaniem.
-Dobra, dobra jak już się ogarniesz to chodź na dół. Jajecznicę robię.
-Po pierwsze to co to ma znaczyć" jak już się ogarniesz", czy ty sugerujesz, że coś ze mną nie tak? A po drugie to coś tu śmierdzi.
-To chyba moja jajecznica- stwierdził Robert pędząc na dół.
Z racji tego, że karateczka nie lubiła się malować, poranne "ogarnięcie"- jak to mówił Lewy nie zabrało jej dużo czasu.
-No i co, gdzie moja jajecznica?- zapytała Ania
-No, chcesz to możesz zjeść, ale nie polecam. Trochę się spiekła.
-Ach Robciu, Robciu. Kucharz to z Ciebie marny
-No może, ale moje tosty z dżemorem i tak są najlepsze. I nie próbuj zaprzeczać- oznajmił Robert patrząc na żonę.
Lewa podniosła tylko brew do góry i stwierdziła:
-No daj mi w końcu coś do jedzenia, bo padnę z podziwu twoich umiejętności kulinarnych.
Po zjedzonym śniadaniu Lewandowscy zamierzali udać się do kliniki, aby odebrać wyniki Ani, lecz przeszkodził im telefon.
-Tak trenerze?-odebrał Lewy
-Robert, trening dziś wcześniej, wiec zabieraj się z domu i przyjeżdżaj. Przepraszam, ze dopiero teraz ale prezes chce z Wami wcześniej porozmawiać.
-No dobrze, już jadę.
Z racji tego, ze Signal Iduna Park a klinika to dwie różne strony, Ania musiała sama wybrać się do lekarza, co przyjęła z ogromną ulgą.

*W KLINICE*

-Dzień dobry panie doktorze. No więc przyjechałam po wyniki.
-Proszę usiąść pani Aniu- powiedział lekarz tonem, który nie wróżył nic dobrego.
-Coś nie tak?- Lewandowską przeszył dreszcz
-Z przykrością muszę poinformować, że...
---------------------------------------
Zanim mnie zlinczujecie za to, że znów przerwałam w takim momencie to chciałam powiedzieć, ze lubię wprowadzać nerwową atmosferę!!
No i wczorajszy mecz- Cudo*.*
Jaram się dalej a Was zapraszam do czytania:)
I me gustam przytulasa wczorajszego Lewego i Reusika*.*
A nooo i następny prawdopodobnie w czwarteczek:)
Pozdrawiam:)


czwartek, 25 lipca 2013

Ja chyba śnię

Punktualnie o 6.00 rano Helga kazała mężowi obudzić śpiących jeszcze podróżników. Mężczyzna niezbyt grzecznie wparował do pomieszczenia w którym spali, po czym swym donośnym głosem zaczął ich budzić.
-No, już pora wstawać. Wiecie która godzina? Szybko, szybko zapraszam na dół!- powiedział mężczyzna po czym udał się do kuchni.
-Która godzina?- zapytał zaspany Piszczek
-yyy chwilaa- oznajmił Mario sprawdzając w tym czasie porę na wyświetlaczu swojego telefonu- 6.00 rano
-Coo?- zapytali wszyscy
-No 6.00 rano- odrzekł Mario- Co ja niewyraźnie mówię?
-I dlaczego on nas tak wcześnie budzi?- zapytał Marco
-Spokojnie. Może u nich takie zwyczaje panują, że wstają tak szybko. Chodźmy na dół to się wszystkiego dowiemy- stwierdził Gotze.
Wszyscy zgodnie postanowili zejść na dół.
-A dlaczego Wy nie przebrani?- zapytała gospodyni
-Prze...przebrani? Ale w co niby?- zapytała Ewa
-No w tym chcecie chodzić? No dobra jak tam sobie życzycie. Na początek może wezmę Was panowie- mówiła wskazując na Marco, Matsa i Roberta- Chodźcie ze mną.
-Jaki początek? Gdzie oni idą?- zapytała Ann
-Dobrze, to ja wezmę panie i chodźcie tam na podwórko, pokażę co i jak- stwierdził gospodarz kierując się do wyjścia.
Mario, Kuba, Mo i Piszczek pozostali w kuchni oczekując co się teraz wydarzy.
-Mario tak właściwie to skąd Ty wpadłeś na pomysł, żeby się tu wybrać?- zapytał Mo
-no w gazecie było  takie ogłoszenie, zadzwoniłem i już. O czekajcie mam je tutaj gdzieś nawet- stwierdził Mario grzebiąc w kieszeni- Proszę
-Mario!Czy Ty umiesz czytać!?- wrzasnął Kuba
-A co? O co chodzi?- zapytał Gotze
-No zobaczcie sobie nagłówek ogłoszenia- rozkazał Jakub
-Poszukiwana pomoc w gospodarstwie- wyrecytował na głos Mo
-Coo? -zapytał Mario- Pokaż to. O cholera. Tego nie przeczytałem. Czytałem tylko ten fragment o pięknie zalesionym terenie i pięknej, cichej okolicy.
-No tak, wiedziałem, żeby się nie ruszać z domu- stwierdził Piszczu
-Dobrze chłopcy a dla Was mam zadanie specjalne. Tylko szybko...- w tej chwili wszedł gospodarz
-A moglibyśmy tak się dowiedzieć co będziemy robić?- zapytał Mario
-Jak to co? Odbierać poród- stwierdził mężczyzna, jakby było to sprawą oczywistą.
-Że co?- zapytał Kuba ze strachem w oczach. -No przepraszam bardzo ale nawet jak się Oliwia rodziła to o mało co nie zemdlałem, wiec musiałem czekać na korytarzu- szepnął Kuba Łukaszowi
-Nasza krowa niestety zaczęła rodzić, nie ma żadnego weterynarza w okolicy, musimy poradzić sobie sami- stwierdził gospodarz
-Ja chyba śnię- oznajmił przerażony Leitner

**2h później**

-To smacznego wszystkim- powiedziała Helga zostawiając obiad na stole.
-Chyba tego nie przełknę- stwierdził Mario
-Taa, nie po tym co widziałem-odrzekł Mo
-A gdzie reszta w ogóle?- zapytał Kuba
W tej chwili do kuchni weszły ladies a za nimi ciągnęli się Robert, Marco i Mats.
-Nigdy więcej nie spojrzę na mięso- stwierdziła Ania
-No to tego słuchajcie, jest problem- ogłosił Błaszczykowski
-No, i to jaki- stwierdził Marco
-Wiecie co oni kazali nam robić? Musiałysmy opiekać jakieś kury, które były na wpół martwe.
-Wolałbym już opiekać jakieś kuraki na ruszcie niż zbierać pozostałosci po tym bydle- stwierdził Mats
W tym momencie do kuchni weszła Helga dziwiąc się, że jej robotnicy nic nie zjedli i komunikując, ze jutro trzeba posprzątać stadninę koni.
-Nie wiem jak Wy ale ja się stad zmywam- stwierdziła Lily
-Pierwszy raz w życiu się z Tobą zgodzę- stwierdził Reus
-Dobra. Robimy tak. Jak oni pójdą spać to wymkniemy się na paluszkach do samochodów i jedziemy jak najdalej gdzie pieprz rośnie- zarządził Piszczek
Plan jako tako mieli wymyślony. Nie przewidzieli tylko, że drzwi będą zamknięte i trzeba będzie wrócić się i zejść balkonem na dół. Całe szczęście gospodarze spali twardym snem więc nic nie usłyszeli. Nie pozostało im nic innego jak udać się do domu. Wszyscy sobie obiecali, ze jakby Gotze'mu wpadł inny genialny pomysł to trzeba będzie go prześwietlić po 1000 razy.
--------------------------------------------
Kochani moi:**
Z góry przepraszam Was za rozdział.
Jest po prostu okropny:)
Pisałam chyba 3 godziny ale i tak mi się nie podoba:)
Zapraszam na mojego drugiego bloga: http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
Pozdrawiam:)
Zuzia

niedziela, 21 lipca 2013

Czysta natura

Mario Gotze zarządził zbiórkę o 7.00 rano co wywołało lekkie oburzenie u reszty ekipy, która to narzekała na tak wczesna porę. Jednakże punkt 7.00 wszyscy stacjonowali pod domem Gotzego. Wyjątkiem był oczywiście Marco, u którego 10 minut spóźnienia było już tradycją. Zostało to oczywiście skomentowane przez Lily, która miała jechać z nimi. Gotze stwierdził, że im więcej ludzi pojedzie tym będzie lepiej. Ania więc zabrała ze sobą Dianę a Ewa nigdzie nie ruszała się bez Viktorii i Josephine. Viks dość mocno zaprzyjaźniła się z Nico, chciała Go zabrać ze sobą, lecz on niestety nie mógł jechać.
-Dobra słuchajcie ruszamy, pakujcie się do samochodów- zarządził Mario i wszyscy zgodnie podążyli do wozów.
Piszczki i Błaszczykowscy zmieścili się w aucie Kuby. Gotze jechał na przedzie z Ann, Dianą i Lewandowskimi, Viktoria i Josephine zabrały sie z Hummelsem i Leitnerem. A Marco i Lily...
No właśnie...
Marco jak to Marco zapomniał z domu ładowarki a jakoby nikt nie posiadał takiej ładowarki, która by pasowała musiał się po nią wrócić.
Viks wiedziała jak Marco działa na Lily- a działał jak płachta na byka, toteż postanowiła, że oni pojadą sami razem. Na co Lily obiecała sobie, że oskalpuje Viktorię na miejscu.

***

-Wszystko masz?- zapytała Lily czekając na Reusa w samochodzie.
-Tak. Możemy jechać- stwierdził Marco
-Ale na pewno? Żeby czasem w połowie drogi nie przypomniało Ci się, że zapomniałeś swojego mózgu!
Marco nic nie mówił tylko patrzył się na dziewczynę.
-No i co się tak gapisz?- zapytała Lils
-A co popatrzeć sobie już nie można? Wiesz co? Może ja poprowadzę co? To długa jednak droga i....
-Czy Ty sugerujesz, ze skoro jestem dziewczyna to nie umiem jeździć? A właśnie powiem Ci, że umiem. A poza tym to wybacz ale nie tkniesz mojego auta.

*Parę godzin później- godz 24.40*

-Lils nawet nie wyobrażałem sobie jaki z Ciebie nieoceniony kierowca, ale oczy Ci się zaraz zamkną a nie chcemy chyba kraksy na drodze co?- zapytał Reus
-Ty się nawet tu nie przymilaj...No ale dobra, przesiadamy się. Ale nie myśl sobie, ze będę spać. Mam Cię na oku i obserwuje jak jedziesz.

***

-No to powoli dobijamy do celu- zakomunikował Gotze
-Jesteś pewny, że to tu?- spytała Ann widząc dookoła tylko jakieś gospodarstwa i wylegujące się krowy na pastwiskach.
-Tak to na pewno tu. Chatka nr 18.- odrzekł Mario
-To w takim razie tu- palcem wskazała na dom z nr 18 Lewandowska
-Dobra cumujemy laczki- stwierdził Gotze po czym po koleji każdy wychodził z samochodu.
-Ooo fuj! Mario ale tu smród. Gdzieś Ty nas wywiózł!- krzyknął Mats
-O żesz w mordę, coś mi się do buta przykleiło i podejrzewam, ze to tak śmierdzi- stwierdziła Viktoria.
-Ludzie, opanujcie się. Czysta natura. Powdychajcie świeże wiejskie powietrze- zakomunikował organizator wycieczki.
-No do świeżości to tu daleko i wybacz ale nie zaciągnę się bo chyba bym padła- stwierdziła Ewa
-Zgon z powodu wciągania smrodów- odrzekł uhahany Marco
-Dobra, z Wami się gdzieś wybrać wieśniaki. Może pójdziemy tak do domu. Zapowiedziałem gospodarzom, ze będziemy późno, chodźmy.
-Okey- wszyscy zgodzili się ruszyć do chatki omijając niespodzianki pozostawione przez krowy na drodze.

***

Rozległo się pukanie do drzwi. Otworzyły się i ich oczom ukazał się zaniedbany starszy pan.
-Dzień dobry, Mario Gotze- przedstawił się brunet.
Gospodarz domu, nie kontaktował najwidoczniej o tej porze, toteż patrzył się jakby ujrzał pielgrzymkę zmierzającą do Częstochowy.
Mario widząc zdziwienie w oczach mężczyzny podjął rozmowę:
-Umawiałem się z panią Kirschner na tydzień pobytu tutaj.
-Helga!- mężczyzna wydarł się tak, że psy w sąsiednim gospodarstwie dały o sobie znać.
-No czego się tak drzesz w środku nocy?- zapytała kobieta
-Jakieś ludzie przyjechali i mówio, ze bedo tu 7 dniów- stwierdził gospodarz.
-Tak, tak. Wpuść ich i zaprowadź do pokoji- krzyknęła kobieta do męża.
Mąż posłusznie pokazał lokum Dortmundczykom po czym zszedł na dół.
-No 5 gwiazdek to bym im nie dał- stwierdził Piszczu
-Nie marudźcie tylko spać! Jest już późno.- stwierdził Mario.
Gospodarz udał się do swojej żony.
-Helga. Kto to w ogóle jest?
-No  przyjechali pomóc nam w gospodarstwie na tydzień- stwierdziła pani domu.
-------------------------------------------
Kochani:**
Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze i obserwacje:)
Staram się nadrabiać teraz Wasze blogi:)
Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli:)
A no i zostawiam Was z moim mężem- Marco Reusem♥♥♥  :D
Zuza:)


czwartek, 18 lipca 2013

Niecne plany

Anka Lewandowska od kilku dni była jakaś  nieswoja. Wciąż bolała ją głowa i coraz częściej zamykała się w łazience. Wmawiała sobie, że to przemęczenie i musi zwolnić trochę tempo. Lecz gdy pewnego dnia zemdlała jedząc śniadanie, Robert przeraził się nie na żarty. Bez żadnej dyskusji wpakował Anię do samochodu i ruszyli do lekarza.
-Robert powtarzam Ci, że to z przemęczenia
-Dobrze, nie szkodzi tego sprawdzić- oznajmił Lewy
-Nie możemy po prostu wrócić do domu i...- zaczęła Lewandowska ale zrobiło się jej niedobrze i kazała Robertowi się zatrzymać. Lewandowski jak oparzony wyskoczył z auta i podbiegł do osłabionej Ani.
-Ania, nigdzie nie wracamy. Jedziemy do lekarza. A jeżeli okaże się, ze to z przemęczenia to osobiście dopilnuję, żebyś przez najbliższy miesiąc nic nie robiła. Zobaczysz.
-Ale Robert...
-Nie ma ale! Lepiej już?- zapytał Lewy głaszcząc Anię po plecach.
-Tak
-To wsiadaj, jedziemy.
Czas w klinice niemiłosiernie się dłużył. Kolejka była strasznie długa. Gdy nadeszła kolej Ani, Robert postanowił wejść z nią, lecz Anka wyperswadowała mu to z głowy.
-Dam sobie sama radę, mamusiu.
...
-Więc, co takiego dolega pani Lewandowska?-zapytał lekarz
-Panie doktorze, ostatnio żyje na wysokich obrotach, ciągle tylko zawody i zawody, kursuję między Dortmundem a Warszawą. To trochę uciążliwe. Myślę, ze to nic takiego, nie fatygowałabym pana ale niestety wybrałam sobie zbyt opiekuńczego męża.
-Rozumiem. Jakie są objawy tego przemęczenia?
-Często słabo się czuję, omdlenia, wymioty- wyliczała Ania
-Niestety pani Aniu, nasze USG jest popsute, po południu dopiero przyjadą technicy, ale pobierzemy krew i wszystko będzie jasne, przyjdzie pani po wyniki za 3 dni, dobrze? - zapytał lekarz
-No, chyba nie mam wyboru- stwierdziła Lewandowska
-W takim razie zapiszę coś na osłabienie i proszę zgłosić się na pobranie krwi do sali nr 8
-Dziękuje, do widzenia- oznajmiła Ania
-Do widzenia

***

-Kuba wynieś te śmieci. No ile można prosić, nie widzisz, ze się wysypują?- od rana w bojowym nastroju powitała Kubę teściowa.
-Mamo, nie teraz, spieszę się na trening.
-Trening, trening. Co to w ogóle za sport 15 szalonych facetów gania po boisku za piłką. - stwierdziła teściowa.
-Po pierwsze to 11 a po drugie to dlaczego uważasz, że szalonych?-zapytał Kuba
-Kto normalny cały dzień gania za piłką, a jak wpadnie już piłka w tą waszą siatkę to skaczecie na siebie jakbyście jakiegoś napadu dostali.
Kuba wywrócił oczami, wziął od teściowej worek ze śmieciami, nie uszło to uwadze Gołaszewskiej, która to uwielbiała prowadzić swoje zacięte monologi jacy to piłkarze są beznadziejni a zwłaszcza przypodobał jej się własny zięć.
-Tak, tak mamo wiem. Mówiłaś nie wychodź za niego, nie wychodź. A ona wyszła- stwierdził Kuba.
-Co tu się dzieje?- w tej samej chwili na dół zeszła Agata
-Nic, nic tak sobie miło gawędzimy- oznajmiła Gołaszewska
-Taaak, bardzo miło- stwierdził Kuba i rzucił spojrzenie, które oznaczało: Dłużej tutaj nie wytrzymam.

***

-Słuchajcie, robaczki mam genialny pomysł- stwierdził Gotze
-Znowu?- zapytali wszyscy chórem
-Mario, jak mówisz, ze masz genialny pomysł to zawsze okazuje się on niewiarygodnie beznadziejny- odrzekła Diana.
-Dianuś, nie doceniasz mnie- stwierdził Mario
-Dobra, weź się tutaj nie produkuj, tylko powiedz o co Ci chodzi- oznajmiła Josephine
-Borussia ma teraz 2 tygodnie wolnego więc może by tak wybrać się na parę dni za miasto?- zapytał Gotze
-Ohoho...Wybacz Mario, po moim kawalerskim wypady za miasto źle mi się kojarzą- oznajmił Lewy
-Robciu, tym razem ja się wszystkim zajmę. Przy mnie nie zginiecie- oznajmił Mario
-Nie byłabym tego taka pewna...- odrzekła Ann
-Coś mówiłaś cukiereczku?- zapytał Gotze
-Jaa? Nieee
-Wiecie co? To w sumie nie jest zły pomysł...Może chociaż chwilę odsapnę od ukochanej mamusi- stwierdził Kuba, po czym dostał mocnego kuksańca od Agaty.
-Ejjj, bolało- stwierdził Kuba
-Miało boleć!
-Dobra to kto się pisze?......-Nooo widzę las rąk w górze- stwierdził Mario widząc tylko podniesiona rękę Błaszcza.-Nooo ludzie proszę Was...
-No w sumie...Wypoczynek by się przydał- stwierdziła Ania przypominając sobie ostatnie wydarzenia
-Dobra, my też-zgłosili się Lewandowscy
-No dobra, jak Wy to my też- zgodzili się Piszczkowie
I tak oto pomału Mario Gotze ze swoim ukrytym talentem namówił wszystkich na wycieczkę za miasto. Nie wiedzieli nawet w co się pakują.
-----------------------------------------------------------
Hohoho robaczki:**
Zuza miała wenę:D
Komentujcie, komentujcie- dodaje to motywacji:)
Zostawiajcie swoje blogi w zakładce WASZE:)
Chętnie poczytam:)
Pozdrawiam
Zuzia




niedziela, 14 lipca 2013

Co 2 węże to nie jeden!;)

-Kochanie, już jestem- od progu krzyknął Błaszczykowski, który wrócił z treningu.
Jego wzrok przykuły 2 walizki, które znajdowały się w salonie.
-Aga, wybierasz się gdzieś?- zapytał Kuba wskazując głowa na bagaże.
-Bo widzisz Kubuś...
-Agata, ja Ci powtarzam jedź ze mną do Polski, dobrze Ci to zrobi...-stwierdziła mama Agaty urywając swój monolog zobaczywszy swojego zięcia.
-O, mamusia- uśmiechnął się sztucznie Kuba, który momentalnie zbladł.
-A co spodziewałeś się kogo innego?-zapytała seniorka. -No co tak stoisz, nie patrz się tylko bierz te torby i szoruj na górę. Tylko ostrożnie........Aaa i Kuba przynieś sobie pościel na dół. Śpisz w salonie. Zostaję na dłużej.- zarządziła "kochana" mamusia.

Błaszczykowski wyglądał jakby został porażony prądem. Nienawidził swojej teściowej. No ale cóż miał zrobić, wziął bagaże i ruszył na górę.

-No zero kultury- skomentowała mama Błaszczykowskiej - A mówiłam Ci Agata, nie wychodź za niego. Nie posłuchałaś mnie jak zwykle zresztą. A trzeba było ożenić się z Kamilem, teraz jest prawnikiem i ma swoją kancelarię.
-Wyjść za mąż mamo jak już i przestań, proszę Cię- powiedziała Agata zaciskając zęby.

***

Lily zawsze dotrzymywała słowa. Skoro ona wybrała się na imprezę to Viks musi dotrzymać słowa i zagadać do chłopaka z klubu.
-Jesteś, nie do wytrzymania. Po co wtedy do Ciebie podeszłam w tym klubie- stwierdziła Viktoria
-Bo emanowała ode mnie taka inteligencja, że musiałaś to zrobić- odrzekła Lily, po czym Viki spojrzała na nią spode łba.
-Gdyby wzrok zabijał byłabym już martwa- stwierdziła Lils.
-Lily! No proszę Cię, co ja mam mu powiedzieć? Hej, jestem Viktoria, tak ta wariatka, która zostawiła Ci liścik na papierze toaletowym, pamiętasz mnie?
-Nie chrzań tyle tylko zasuwaj do baru. Ja będę Cię asekurować- stwierdziła Lily.
No to pięknie- pomyślała Viki i podeszła bliżej. Zauważając barmana zmiękły jej kolana.
-Heeeej- przeciągle powiedziała Viki
-No, hej- odpowiedział barman. -Czy ja Cię skądś nie znam? - zapytał chłopak.
-Mnie?? Nieeee, raczej nie- odpowiedziała Viki.
Jej twarz przybrała kolor soczystej truskawki.
-No, pewnie, żę Cie pamiętam, wsunęłaś liścik pod drinka- stwierdził usmiechnięty barman.
-O rany. Przepraszam. Byłam wtedy nieźle wstawiona. To, to wszystko to były brednie- zmieszała się Viki
-Nie szkodzi. Wiesz tak nagryzmoliłaś na tym papierze, ze nie dało się niczego odczytać. W ogóle to Nico jestem.
-Viktoria, a to moja przyjaciółka Lily
-Miło mi
-Mi również- odpowiedział Nico
Viktoria i Nico rozmawiali cały czas. Lily postanowiła im nie przeszkadzać i poszła do domu zostawiając ich samych.

***

-Ann, Ann nawet nie wiesz co mi się przydarzyło!- krzyknęła od wejścia Mario.
-A co to, to jest?- zapytał Mario wskazując na terrarium.
O kurcze, wiedziałam, że się zorientuje- pomyślała Ann.
-No, jak to co? Nie poznajesz? To Kleo- stwierdziła Ann. Wiem, ze może trochę za bardzo Go karmiłam i się za bardzo roztył ale to twój kochany wąż o którego tak się dopytywałeś.
-Ann, skarbeńku dlaczego mnie tu w balona robisz?- zapytał Gotze
-No przestań, sam się robisz w balona, że Kleo nie poznajesz- w zaparte szła Ann
-Tak? Otwórz moja torbę w takim razie- stwierdził Gotze.
-Po co?
-No otwórz, proszę- Mario podał torbę Ann
Otwierając torbę Ann Kathrin odrzuciła ją od siebie. Mario przewidział taką sytuację więc stał w pogotowiu aby ją złapać.
-No, no właśnie, skoro on jest tu to kto tam jest?- stwierdził Mario pokazując na terrarium.
-Ale, ale co on robi  w twojej torbie i dlaczego do cholery nie powiedziałeś mi, że jest przy Tobie. Nie byłoby tych całych cyrków.
-Słuchaj, dziś nad ranem dopiero otworzyłem tę torbę, patrze a tam Kleo, na szczęście w torbie była dziura wiec miał czym oddychać. A dlaczego Ty mi nie powiedziałaś, że Go nie ma w domu?- zapytał Gotze
-bo, bo przewidywałam już sobie jak byś zareagował. Ciągle tylko o nim gadasz. Jak dzwoniłeś to:  Jak tam Kleo? Dobrze Go karmisz? Nie zapominasz zapalić lampki na noc? Rozmawiasz z Nim? Węże lubią jak się do nich mówi. Wiec jak myślisz dlaczego Ci nie powiedziałam? Ciągle tylko Kleo i Kleo a pamiętasz, ze wczoraj miałam urodziny? Czy zajmowałeś się kupnem nowej zabawki dla swojego słodkiego zwierzęcia- Ann usiadła na kanapie.
Mario wysłuchując wywodu Ann, usiadł koło niej.
-Ann, skarbie. Przepraszam Cie bardzo. Nie zdawałem sobie sprawy, ze z tej strony tak to wygląda. Przecież wiesz, że jesteś najważniejsza. Ty a nie jakiś Kleo czy jakaś-Mario popatrzył na terrarium- chińska podróba.
Oboje parsknęli śmiechem. Mario przytulił pannę Brommel.
-Wiesz, że tęskniłem? A co do twoich urodzin. To oczywiste, ze  pamiętałem. Ale trening późno sie skończył wiec nie chciałem już dzwonić ale otwórz plecak- stwierdził Gotze
-Ale nie wyskoczy jakiś obleśny gad?- zapytała Ann
-Nie, na pewno nie.
Ann Kathrin postanowiła zaryzykować i otworzyć plecak. Gdy otworzyła i zobaczyła prezent krzyknęła z wrażenia
-Aaaa. Dziękuje, dziękuję, dziękuję. Pamiętałeś!- cały czas krzyczała Ann, rzucając się na Mario
-Ałłł. Połamiesz mi wszystkie kości! Jak ja się pokażę na treningu?
-Jeeeeju kocham Cię robaczku!- zadeklarowała AK
-No to czy w takim razie mogę dostać te pyszne naleśniki?- zapytał Mario
-No Mario! Przepraszam ale ja koniecznie muszę iść do dziewczyn. Zjedz coś. Ja wychodzę- wybiegła Ann
-Ale... krzyknął Mario, lecz na nic się to nie zdało bo Ann już nie było.
-------------------------------------
O duszyczki me kochane:******
Nie mogę uwierzyć w to co tutaj widzę- ponad 1900 wyświetleń. Nie wierze ale i tak Was wszystkich kocham!!!;) Zapraszam na mojego drugiego bloga również: http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
Pozdrawiam
Zuzia






środa, 10 lipca 2013

Teściowa- Twój wróg!:D

Ann Kathrin nie miała pojęcia co ma robić. Węża jak nie było tak nie ma. Już miała powiedzieć przez telefon Gotze'mu o całym zajściu, lecz on był tak zafascynowany Kleo. Wciąż się o niego pytał, ze nie miała serca. Nie ma wyjścia coś trzeba wymyśleć. Pijąc herbatę i słuchając muzyki pomyślała, że przecież nie tylko jeden wąż pełza po tym świecie. Postanowiła odwiedzić najbliższy sklep zoologiczny. Kupując nowego węża wciąż miała obawy aby czasem w pewnym momencie Kleo skądś nie wyskoczył, bo wtedy dopiero byłaby afera, skąd w domu 2 węże. Na myśl o pełzającym gadzie, Ann wzdrygnęła się. A co jeśli Gotze zorientuje się, że to nie jego Kleo. Niby wąż bardzo podobny, cala godzinę Go wybierała ale Mario do głupich osób nie należy.

***

Agata Blaszczykowska w końcu miała chwilę wolnego. W pracy dostała 3 dni urlopu, Oliwka została u Ewki, bawi się z Sarą więc postanowiła nic nie robić cały dzień. Otworzyła lody, włączyła na DVD jakiś ckliwy film i zaczęła się odprężać. Niestety jak to w życiu bywa, gdy chcesz aby nikt Ci nie przeszkadzał- zawsze jest na odwrót. W domu państwa Błaszczykowskich zdało się słychać dzwonek do drzwi.
-Cholera jasna, wiedziałam, pewnie ulotki znowu- stwierdziła Agata, po czym w kapciach i rozciągniętej koszulce poszła otworzyć.
-Ma...Mamusia?- zapytała zdziwiona Agata
-No, nareszcie dziecko, ileż tu można tkwić pod tymi drzwiami? I dlaczego Ty jeszcze w piżamie jesteś?
Widząc walizkę swojej mamy Agata postanowiła zapytać dyskretnie czy zostaje na dłużej.
-Tak, dziecko przyjechałam do Ciebie na trochę.
-O, to świetnie, Kuba się ucieszy- mruknęła do siebie Agata
Od dawien dawna Mama z Kubą nie darzyli się gorącym uczuciem. Mama twierdziła, że sportowcy nie są idealnym materiałem na męża i przy każdej możliwej okazji namawiała ją do rozwodu.

***

Lily Zwick świetnie dogadywała się z Viktorią. Viki jak to Viki, bardzo rozrywkowa dziewczyna wiec zarządziła imprezę na której to Lily poznałaby jej przyjaciół.
-Viks, ale nie wiem czy to dobry pomysł, moja noga jeszcze nie wróciła do świetności, jakbym spotkała tego blondasa co mi to zrobił to na miejscu byłby zgon.
-Lils, no weź, chodź ze mną, proszę.
-No dobra, pójdę ale Ty zrobisz coś w sprawie tej Twojej miłości do kelnera.
-Lily!
-Albo nie pójdę!- stwierdziła Lily
-No ok, ok- zgodziła się Viki, mając nadzieję, ze Lily o tym zapomni.

--------------->PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ<--------------------------

-Miło mi, Lily jestem.
Panna Zwick z wszystkimi po kolei się witała. Przyjęli ją bardzo miło. Pasowała do ich grona i świetnie ze wszystkimi się dogadywała.
-Przepraszam, przepraszam za spóźnienie ale korki na pół miasta- powiedział zasapany Reus.
Rudowłosa poznałaby ten głos z zamkniętymi oczami. Odwróciła się na pięcie i ujrzała swego wroga nr 1. Momentalnie zbladła. Reus po chwili zauważył dziewczynę, wiec postanowił do niej podejść.
-Hej, Lola tak?
Zwick postanowiła się nie odzywać, tylko ignorować chłopaka ale nie wytrzymała.
- Lily! Nie Lola tylko Lily. Jak nie możesz zapamiętać kilku liter no to widocznie bardzo z Tobą źle, do lekarza się udaj i idź od razu do ortopedy niech Ci coś na nogi zapisze bo chodzić nie umiesz!-podbuzowana Lily odwróciła się na pięcie i odeszła uderzając Marco w twarz  swoimi włosami.
-Leci na mnie- usmiechnął się do siebie Reus.
------------------------------------------------------------------------
No mordeczki:***
Miałam wenę;)
Wakacje się zaczęły więc postaram się częściej dodawać posty, troszke to będzie trudne bo do ogarniecia mam drugi blog, który prowadzę z Kaliną-http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/ SERDECZNIE ZAPRASZAM DO ODWIEDZIN.
Poza tym to skręciłam kostkę, nic nie moge robić- więc mam przez 2 tygodnie duuuuużo czasu:)
Pozdrawiam
Zuza



wtorek, 9 lipca 2013

poniedziałek, 8 lipca 2013

Bo nie wazne, co w tym życiu się dzieje, wiedz, że człowiek jest lepszym gdy się śmieje

Ann Kathrin powoli przyzwyczajała się do węża mieszkającego w jej domu. Co prawda widywała się z nim z daleka ale powoli przyswajała do siebie tą myśl, ze Kleo zamieszka z nimi. Zbliżał się sparing reprezentacji Niemiec. Mario Gotze miał wyjechać na 4 dni i troszkę obawiał sie zostawić Kleo pod opieką dziewczyny. Był przewrażliwiony na jego punkcie. Jednak postanowił zaryzykować i zostawić swojego Kleosia z Ann. Wyjazd był zaplanowany w nocy toteż Mario nie chcąc budzić Ann zapalił lampkę nocną i po cichu zaczął się pakować.
Nazajutrz Ann nawet nie usłyszała, kiedy to Gotze wyszedł. Postanowiła zrobić śniadanie, bo zaczęło burczeć jej w brzuchu. Przechodząc koło lodówki zauważyła, że terrarium jest puste. Z przerażenia myśląc, że gad pełza sobie spokojnie gdzieś po podłodze wskoczyła na stół, podkulając nogi.
-Spokojnie, Ann, spokojnie
Biorąc miotłę zeszła ze stołu i powoli sprawdzała mieszkanie mając paniczne przerażenie w oczach. Lecz Kleo nigdzie nie było, ostrożnie odsuwała kijem poduszki na łóżku, sprawdzała też pod kanapą, jak i w łazience. Nawet przyszło jej do głowy sprawdzić w lodówce- lecz po Kleo ani śladu. Z ulgą, że nic jej się nie będzie wiło pod nogami usiadła na łóżku i przypomniała sobie o Mario. Przecież jak przyjedzie i zauważy brak swojego węża to dostanie furii. Musiała coś szybko wymyślić. Zadzwoniła więc do Gotzego- delikatnie sprawdzając czy nie miał nic wspólnego ze zniknięciem Kleo. Lecz Gotze nic nie wiedział. Wciąż pytał się jak tam Kleo i czy Ann go czasami nie głodzi.

-No, to leżę, leżę i kwiczę- powiedziała głośno do siebie Ann.


***

Piszczek wylegiwał się spokojnie na swym kolorowym hamaku w ogrodzie, gdy ktoś zapukał do drzwi. Ewa wyszła otworzyć. Przyszedł jakiś wysoki brunet. Hamak był ulokowany tak na tarasie, że Piszczu wszystko idealnie widział i na dodatek drzwi były otwarte wiec miał na wszystko podsłuch.

-O, Adam jak miło że wpadłeś- stwierdziła rozentuzjazmowana Ewa

-Przyjechałem po moje rzeczy, nie za późno?- zapytał striptizer

-Za późno? Ależ skąd! Jest dopiero 21.00 Chodź napijesz się herbaty, właśnie robiłam.

Złapała Adama za rękę i pociągnęła do kuchni. Nie uszło to uwadze Łukasza, który za bardzo się wychylił i spadł z hamaka. Podnosząc się usiadł sobie na krześle bliżej drzwi, żeby wszystko lepiej słyszeć.

-Herbata? No dobrze, chętnie się napiję- odrzekł Adam

-No myślę, ze mną byś się nie napił?- zapytała Ewa robiąc maślane oczka i katem oka patrząc na swojego męża.

Łukasz wyglądał jakby miał zaraz eksplodować. Wiec gdy Ewa zaczęła pytać Adama o jego pracę, twierdząc,że musi być bardzo stresująca, zaczął pielić kwiaty w ogródku, bo stwierdził, ze takiego napięcia nie wytrzyma.

-Bardzo miło się z Tobą rozmawia, ale wiesz..myślę,że On ma już dość- szepnął po cichu Adam i skinął głową na  Łukasza.

Ewa spojrzała na Piszcza i oboje zaczęli się śmiać. Pani Piszczek poszła po torbę Adama i odprowadziła Go do drzwi. Gdy wróciła, Łukasz był już w środku.

-Co Ty wyprawiasz, co?- zapytał podbuzowany Piszczek

-Ooo, wróciła Ci mowa- stwierdziła Ewa

-Co on, co on tu robił i czemu z nim w ogóle rozmawiasz i strzelasz takie miny?

-Słuchaj, co ja wyprawiam? Co ty wyprawiasz ja się pytam!? Facet zostawił swoje rzeczy wiec schowałam je do bagażnika, żeby je odwieźć. Nic złego nie zrobiłam. A Ty dopowiedziałeś sobie resztę scenariusza. No ja nie wiem, jak Ty mi nie ufasz to po co to wszystko?...

-Ewa posłuchaj...- zaczął skruszony Łukasz

-Nie,to Ty posłuchaj! Zaprosiła Go bo wiedziałam jak zareagujesz- stwierdziła Ewa siadając na krześle.

-Ewcia, zaczął Piszczek klękając przed żona i łapiąc ja za dłoń- oczywiście, że Ci ufam bardziej niż komukolwiek, ale jak zobaczyłem te rzeczy to za bardzo uruchomiła mi się wyobraźnia, no i ten tego...byłem zły na siebie, że przyszła mi do głowy ta zdrada, ale potem Ty nie zwracałaś na mnie uwagi i jakoś nie umiałem przyznać się do błędu.

-Cholerna, męska duma! I co do końca życia byśmy tak egzystowali?!-krzyknęła Ewa

-Ewuś, no...

-Zamknij się już Piszczek-schylając się pocałowała swojego męża. Nie obyło się oczywiście od upadku na podłogę, po czym obydwoje zaczęli się śmiać.

-Obiecaj, ze już nigdy nie będziesz się do mnie tak długo nie odzywał.

-A Ty obiecaj, że nie będziesz robiła maślanych oczu do innych facetów.

-Słowo harcerza- odpowiedzieli zgodnie chórem, po czym Ewa oplotła nogami swojego męża i ruszyli do sypialni.

----------------------------------------------------------------------------------------

No kochaniutkie:***

Kolejny rozdział do Was leci:)

Pozdrawiam

Zuzia

środa, 3 lipca 2013

Liebster Award:)


Dziękuję bardzo za wyróznienie do Liebster Award odhttp://marco-zuzanna.blogspot.com/2013/07/liebster-award.html


Jest to moja pierwsze wyróznienie w mojej jakże krótkiej "karierze prowadzenia bloga" za co bardzo dziekuję:)

Moje odpowiedzi:
1. Jak sie nazywasz?
   Zuzanna Malinowicz
2.Ile masz lat?
    16 lat
3.Gdzie mieszkasz?
   Olsztyn
4.Jaki jest Twój ulubiony piłkarz?
    Łukasz Piszczek i Marco Reus
5.Jaki jest Twój ulubiony klub piłkarski?
   Borussia Dortmund♥♥
6.Jaki typ idealnego chłopaka?
   Sportowiec z wielkim sercem i poczuciem humoru:)
7.Jakie masz zainteresowania
   Piłka nożna, siatkówka, gra na skrzypcach
8.Twoje cechy charakteru
   gadatliwa, uparta,optymistka,
9. Twój ulubiony blog
   Mam parę ulubionych, wszystkie znajdziesz na blogu w zakładce CZYTAM:)
10.Twój ulubiony kolor
   Niebieski
11.Czy mój blog nadaje się do czytania? O ile go czytasz. :)
   Twój blog jest świetny. Od samego początku mi się spodobał:)

Moje nominacje:
http://marco-reus-sylwia-one-day.blog.pl/
http://tyleniespelnionychmarzen.blogspot.com/
http://pilka-nas-laczy.blogspot.com/
http://wiezienswojegotalentu.blogspot.com/
http://marcoreusstory.blogspot.com/
http://dlugi-sen-lukasza.blogspot.com/
http://olailukaszstory.blogspot.com/
http://marco-sandra-bvbstory.blogspot.com/
http://zlotkoiorzelek.blogspot.com/
http://livee-love-laaugh.blogspot.com/
http://majeks.blog.pl/

Moje pytania:
1. Jak masz na imię?

2. Twój ulubiony piłkarz?
3.Twoja ulubiona książka?
4. Ulubiona potrawa?
5. Co robisz w wolnym czasie?
6. Skąd jesteś?
7.Ulubiona piosenka?
8. Twoja największa wada?
9. Twoje największe marzenie?
10.Ulubiona pora roku?
11. Twoje ulubione opowiadania? Podaj linki:)

Gdy  odpowiecie na pytania, dajcie znać pod  postem, chętnie przeczytam.
Pozdrawiam
Zuzia:)