Ann Kathrin obładowana zakupami skierowała się do szpitala.
-O, już nie śpisz- rzekła Ann po ujrzeniu Alice. -Przyniosłam Ci trochę owoców.
-Trochę?- zapytała dziewczyna- Wykupiłaś chyba pół sklepu.
-Oj tam , może troche przesadziłam ale przecież musisz teraz jeść za dwóch.
-Dziękuję Ann. Nie wiem co by się stało gdybyś wtedy nie przyszła- rozpłakała się
-Ej, no nie płacz. Już po wszystkim- oznajmiła Ann przytulając Alice
Przyszła mama była kłębkiem nerwów, więc gdy zasnęła Ann postanowiła porozmawiać z lekarzem.
-Panie doktorze, co z nią?
-Pacjentka ostatnio żyła w ciągłym stresie, teraz powinna odpoczywać. Jutro ją wypiszemy ale na prawdę nie powinna się przemęczać.
-Wiem panie doktorze. Nie jestem z rodziny ale zadbam o to.
Ann postanowiła porozmawiać z Mario i to dość poważnie na temat ciężarnej.
-Mario, gdzie jesteś?- zapytała AK wchodząc do domu.
-W kuchni!
-No tak, a gdzie indziej możesz być żarłoku.
-Mówiłaś coś? zapytał brunet
-Słuchaj, musimy poważnie porozmawiać.
-O matko, jesteś w ciąży!
-Nie! Ogarnij się! Słuchaj jak do Ciebie mówię.
-Więc?
-No ta Alice, co Ci o niej opowiadałam to ona nie może się przemęczać i dobra ja wiem...Ty mi powiesz, że w ogóle jej nie znam i tak dalej ale musimy jej pomóc. Ona jest w ciąży.
-Chcesz, żeby z nami zamieszkała tak?
-Tylko do końca ciąży. Gotze no!
-Ann, posłuchaj. Nie pochwalam tego, bo tak jak powiedziałaś nie znamy jej ale skoro chcesz.
-Dziękuje, dziekuję.
***
Z małą Sarą bylo coraz lepiej. Co wieczór miewała kolki. Ale Piszczkowie już wiedzieli, ze herbatka koperkowa i masowanie brzuszka pomaga. Ewa z samego rana krzątała się po kuchni. Łukasz miał wyjazd z Dortmundczykami do Berlina i jak zwykle pakował się na ostatnią chwilę.
Piszczek już miał wychodzić gdy Ewa zaczęła się pokładać ze śmiechu.
-Coś Ci jest?- zapytał Piszczek
-Nie zapomniałeś czegoś?
Piszczu intensywnie myśląc nie mógł sobie przypomnieć czegóż by tu zapomniał.
-Nie myśl tyle, bo Ci się mózg zgrzeje.
-Bardzo śmieszne.
-W tych gaciach chcesz jechać co masz na sobie?- zapytała brunetka
Piszczu spojrzał na swoje nogi na których leżały bokserki w przeróżne wzory.
-Kurczę, spodnie.
Po pięciu minutach w ekspresowym tempie Łukasz Piszczek był gotowy do wyjścia.
-No teraz lepiej ale ejj na pew o już wszystko?
Łukasz z obawą spojrzał na swoje stopy czy aby nie wyruszył w domowych kapciach, ale wszystko było w jak najlepszym porządku.
-A tu?- pokazała Ewa na swój policzek
-To mów, że na amory Ci się zebrało a nie- stwierdził Łukasz przyciągając do siebie Ewę i całując ją w usta.
-Dobra, jedź już.
-Kobiety- odrzekł Łukasz otwierajac samochód.
"AGATA MOZESZ WBIJAĆ"
Takiego smsa Ewa wysłała do Błaszczykowskiej.
-Rany. Myślałam, ze nigdy nie napiszesz- stwierdziła Agata zjawiając się już u Piszczkowej.
-Przepraszam, Łukasz ślimaczył się jak mucha w smole.
-Dobra wyciągaj kieliszki, mam to- Agata wyciągnęła moczniejszy trunek.
-Się robi- rzekła uradowana Ewa.
Wystarczyla jedna butelka, zeby dziewczyny się upiły. Zarówno jedna jak i druga miała słabą głowę. Śmiały się bez powodu. Konwersację przerwał im dzwonek do drzwi.
***
Lily przeciągając się w łóżku obudziła się w doskonałym humorze. Zeszła na dół by napić się wody i ujrzała śpiacego na kanapie Reusa. Blondyn spał w dość dziwacznej pozycji. Postanowiła zrobić mu zdjęcie.
-Co robisz?- zapytał
-O sorry. Myślałam, ze śpisz.
-Żartujesz? Na tym czymś?
-Ejj, nie obrażaj mojej kanapy- rzekła Lily udajac sie do kuchni.
Reus pognał za nią.
-Lilka, przytul mnie- Marco rozłożył szeroko ręce.
-A co Ty jesteś małe dziecko?
Blondyn postanowił udać obrażonego:
-Wiesz co? Człowiem sie tu stara, śpi na jakimś niewygodnym tapczanie a Ty mi jeszcze...
-No dobra już, już....Lily uścisnęła Marco.....- Ejj bo mnie udusisz.
-Może będziesz w końcu milsza.
-Przegiąłeś. A już chciałam Ci zrobić to o czym marzysz.
-Taaak? zapytał Reus zalotnie poruszajac brwiami.
-Tak
-Lily! No weź- Marco upadł na kolana przyczepiajac się do nogi rudowłosej.
-No przestań. Zostaw moja nogę.
-Zrobisz?
-Zrobię.
-No to czekam- blondyn oparł się o kuchenkę zamykając oczy i składajac usta do pocałunku.
Lily zarzuciła Reusowi ręce na szyję i szepneła do ucha:
-Zrobię Ci to o czym marzysz czyli kawa z naleśnikami powinna być za dwadzieścia minut. Idź się ubierz zboczeńcu...
--------------------------------------------
Pisane na szybko gdyż niedługo wybieram się na wesele i nie mam ogarniętej jeszcze kreacji:)
Mam nadzieję, ze się podoba:)
Buziaki:**
Luiza:)
czwartek, 29 sierpnia 2013
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
Nie bądź taka święta
Ann Brommel spacerowała wieczorową porą ulicami Dortmundu gdy usłyszała z oddali jakieś krzyki. Postanowiła podejść bliżej. Można było jej wszystko zarzucić ale na pewno nie to, że brak jej odwagi. Zauważyła jakiegoś postawnego mężczyznę, który szarpał kobietę. Ann zauważyła, że dziewczyna jest w ciąży, więc postanowiła zareagować.
-Ej, koleżko, zostaw ją.
-Życie Ci niemiłe laluniu? Spadaj stąd!- odrzekł typ
-Słuchaj, po pierwsze to żadna laluniu, nie przypominam sobie żebyśmy byli na Ty. Po drugie to w torbie mam gaz pieprzowy, który Cię bardzo spowolni, na tyle, żeby mogła złapać Cię policja- stwierdziła Ann
-Dobra już.....Masz szczęście-tym razem łysy mężczyzna zwrócił się do ciężarnej i odszedł.
-Nic Ci nie zrobił?- zapytała AK dziewczyny.
-Nie. Dziękuję za pomoc. Jak Ci na imię?
-Ann. Nie ma za co. Który miesiąc?
-Szósty- dziewczyna odpowiedziała po czym złapała się za brzuch, który zaczął ją gwałtownie boleć.
-Chodź, pojedziemy do szpitala, musi Cię zobaczyć lekarz.
Ann odprowadziła brunetkę do szpitala. Dyżur akurat pełnił dr. Krause.
-Pani Alice Bachmann, tak?
Tak.
-Więc co się stało?...
Po zbadaniu Alice, lekarz stwierdził, że to nie jest nic groźnego. Dziewczyna po prostu bardzo się zdenerwowała ale dla bezpieczeństwa lepiej, żeby została kilka dni na obserwacji.
-Przyjdę jutro do Ciebie, okey? Może potrzebujesz czegoś?- zapytała AK
-Nie. Dziękuję i tak dużo dla mnie zrobiłaś.
-Na moim miejscu zrobiłabyś to samo.
***
Ann wchodząc do domu została zaatakowana przez Mario
-Gdzie byłaś i dlaczego nie odbierasz telefonów?
-Przepraszam. Chyba się rozładował. Nawet nie wiesz co się stało...
Dziewczyna postanowiła opowiedzieć Gotze'mu o wydarzeniach z dzisiejszego dnia.
-Ann! Ten koleś mógł Ci coś zrobić!
-Dobra, nieważne...
-Jak to nieważne, zdajesz sobie sprawę ile jest takich psycholi na świecie?-zapytał Mario
-Wyluzuj! Nic mi nie jest!
-Zwariuję kiedyś przez Ciebie- stwierdził chłopak całując Ann w czoło.
***
Ewa Piszczek wraz z Agatą Błaszczykowską postanowiły wybrać się na zakupy. Zbliżała się zima, trzeba więc skompletować kolekcję. W doborowym towarzystwie czas płynie za szybko. Trzy godziny minęły im w mgnieniu oka. Kończąc zakupy postanowiły wypić kawę w pobliskiej kawiarni.
-Ewa? Coś Ci powiem ale się nie obracaj ok?- zarządziła Agata
-No co jest?
-Za nami dwa stoliki dalej siedzi taka babka. Wydaje mi się, że widziałam ją w sklepie. I takie mam wrażenie, jakby nas śledziła. Teraz weź się delikatnie obejrz za siebie i zobacz ją.
Piszczek odwróciła się, lecz nie poznała kobiety siedzącej nieopodal
-Nie znam. Agata może wydaje Ci się.
-Może. Dobra jedźmy do domu, muszę jeszcze odwiedzić dziś dentystę- stwierdziła Błaszczykowska
Dojeżdżając do domu Ewa Piszczek zauważyła, że w całym domu pali się światło. Otwierając drzwi usłyszała płacz Sary.
-Co się dzieje maluszku?- zapytała czule Ewa odbierając córkę od męża.
-Ewcia nie wiem co się dzieje, Próbowaliśmy wszystkiego. Nie jest głodna ani pić jej się nie chce.- tłumaczył Piszczu.
-Zaraz coś zaradzimy. Pokaż się Saruś.
Po zdiagnozowaniu Ewa stwierdziła, że mała dostała kolki. Pamiętała te objawy podczas gdy Oliwia ją dostała ale stwierdziła dla pewności zadzwonić do lekarza.
Młody medyk potwierdził dolegliwość Sary. Kazał jej pić dużo herbatki koperkowej i masować brzuszek.
-No już dobrze. Nie płacz.- Ewa uspokajała córkę, która wtuliła się w mamę jak w ulubionego misia.
***
Marco Reus był wniebowzięty. Lily Zwick była taka wspaniała. Mógłby o niej opowiadać godzinami. Nigdy nie zapomni wczorajszego dnia w którym powiedziała mu, że Go kocha.
-Lily?- zapytał Marco
-Noo?
-Co dzis robimy?
Lily spojrzała się na blondyna przeszywającym wzrokiem.
-A co mamy robić? Jest 23.30.! Ja idę spać a Ty jedziesz grzecznie do domu, bo jutro o 9.00 masz trening.
-Mam lepszy pomysł.
-Czyżby?
-Ty idziesz spać, ja idę z Tobą, jutro mam trening na 9.00 więc nie będę już dziś tracić czasu na dojazd do domu.
-Nawet o tym nie myśl! Jestem porządnym człowiekiem! Jeśli myślisz, że o tak sobie wczoraj wyznałeś mi miłość a ja pójdę z Tobą do łóżka to się mylisz- z aktorskim przejęciem wywód prowadziła Lily.
-Dobra, dobra, nie bądź taka święta.
-Śpisz tu na kanapie a ja idę na gorę!
-Lily, nie wygłupiaj się...
-Dobranoc!- krzyknęła Lily, która była już na schodach.
-------------------------------------------------
Cześć Wam:**
Mam na imię Luiza i od teraz ja będę prowadzić bloga:)
Mam nadzieję, że się polubimy:)
No i mam nadzieję, ze się rozdział spodobał:)
++ nowa postać w bohaterach:)
Buziaki:**
Luiza
-Ej, koleżko, zostaw ją.
-Życie Ci niemiłe laluniu? Spadaj stąd!- odrzekł typ
-Słuchaj, po pierwsze to żadna laluniu, nie przypominam sobie żebyśmy byli na Ty. Po drugie to w torbie mam gaz pieprzowy, który Cię bardzo spowolni, na tyle, żeby mogła złapać Cię policja- stwierdziła Ann
-Dobra już.....Masz szczęście-tym razem łysy mężczyzna zwrócił się do ciężarnej i odszedł.
-Nic Ci nie zrobił?- zapytała AK dziewczyny.
-Nie. Dziękuję za pomoc. Jak Ci na imię?
-Ann. Nie ma za co. Który miesiąc?
-Szósty- dziewczyna odpowiedziała po czym złapała się za brzuch, który zaczął ją gwałtownie boleć.
-Chodź, pojedziemy do szpitala, musi Cię zobaczyć lekarz.
Ann odprowadziła brunetkę do szpitala. Dyżur akurat pełnił dr. Krause.
-Pani Alice Bachmann, tak?
Tak.
-Więc co się stało?...
Po zbadaniu Alice, lekarz stwierdził, że to nie jest nic groźnego. Dziewczyna po prostu bardzo się zdenerwowała ale dla bezpieczeństwa lepiej, żeby została kilka dni na obserwacji.
-Przyjdę jutro do Ciebie, okey? Może potrzebujesz czegoś?- zapytała AK
-Nie. Dziękuję i tak dużo dla mnie zrobiłaś.
-Na moim miejscu zrobiłabyś to samo.
***
Ann wchodząc do domu została zaatakowana przez Mario
-Gdzie byłaś i dlaczego nie odbierasz telefonów?
-Przepraszam. Chyba się rozładował. Nawet nie wiesz co się stało...
Dziewczyna postanowiła opowiedzieć Gotze'mu o wydarzeniach z dzisiejszego dnia.
-Ann! Ten koleś mógł Ci coś zrobić!
-Dobra, nieważne...
-Jak to nieważne, zdajesz sobie sprawę ile jest takich psycholi na świecie?-zapytał Mario
-Wyluzuj! Nic mi nie jest!
-Zwariuję kiedyś przez Ciebie- stwierdził chłopak całując Ann w czoło.
***
Ewa Piszczek wraz z Agatą Błaszczykowską postanowiły wybrać się na zakupy. Zbliżała się zima, trzeba więc skompletować kolekcję. W doborowym towarzystwie czas płynie za szybko. Trzy godziny minęły im w mgnieniu oka. Kończąc zakupy postanowiły wypić kawę w pobliskiej kawiarni.
-Ewa? Coś Ci powiem ale się nie obracaj ok?- zarządziła Agata
-No co jest?
-Za nami dwa stoliki dalej siedzi taka babka. Wydaje mi się, że widziałam ją w sklepie. I takie mam wrażenie, jakby nas śledziła. Teraz weź się delikatnie obejrz za siebie i zobacz ją.
Piszczek odwróciła się, lecz nie poznała kobiety siedzącej nieopodal
-Nie znam. Agata może wydaje Ci się.
-Może. Dobra jedźmy do domu, muszę jeszcze odwiedzić dziś dentystę- stwierdziła Błaszczykowska
Dojeżdżając do domu Ewa Piszczek zauważyła, że w całym domu pali się światło. Otwierając drzwi usłyszała płacz Sary.
-Co się dzieje maluszku?- zapytała czule Ewa odbierając córkę od męża.
-Ewcia nie wiem co się dzieje, Próbowaliśmy wszystkiego. Nie jest głodna ani pić jej się nie chce.- tłumaczył Piszczu.
-Zaraz coś zaradzimy. Pokaż się Saruś.
Po zdiagnozowaniu Ewa stwierdziła, że mała dostała kolki. Pamiętała te objawy podczas gdy Oliwia ją dostała ale stwierdziła dla pewności zadzwonić do lekarza.
Młody medyk potwierdził dolegliwość Sary. Kazał jej pić dużo herbatki koperkowej i masować brzuszek.
-No już dobrze. Nie płacz.- Ewa uspokajała córkę, która wtuliła się w mamę jak w ulubionego misia.
***
Marco Reus był wniebowzięty. Lily Zwick była taka wspaniała. Mógłby o niej opowiadać godzinami. Nigdy nie zapomni wczorajszego dnia w którym powiedziała mu, że Go kocha.
-Lily?- zapytał Marco
-Noo?
-Co dzis robimy?
Lily spojrzała się na blondyna przeszywającym wzrokiem.
-A co mamy robić? Jest 23.30.! Ja idę spać a Ty jedziesz grzecznie do domu, bo jutro o 9.00 masz trening.
-Mam lepszy pomysł.
-Czyżby?
-Ty idziesz spać, ja idę z Tobą, jutro mam trening na 9.00 więc nie będę już dziś tracić czasu na dojazd do domu.
-Nawet o tym nie myśl! Jestem porządnym człowiekiem! Jeśli myślisz, że o tak sobie wczoraj wyznałeś mi miłość a ja pójdę z Tobą do łóżka to się mylisz- z aktorskim przejęciem wywód prowadziła Lily.
-Dobra, dobra, nie bądź taka święta.
-Śpisz tu na kanapie a ja idę na gorę!
-Lily, nie wygłupiaj się...
-Dobranoc!- krzyknęła Lily, która była już na schodach.
-------------------------------------------------
Cześć Wam:**
Mam na imię Luiza i od teraz ja będę prowadzić bloga:)
Mam nadzieję, że się polubimy:)
No i mam nadzieję, ze się rozdział spodobał:)
++ nowa postać w bohaterach:)
Buziaki:**
Luiza
Aaaaaaa rozczulił mnie ten widok!<33
Dobranoc <33
czwartek, 22 sierpnia 2013
Myślisz, ze jestes szybsza od piłkarza?
-Mamo?O co tu chodzi? O czym on mówi?- dopytywała się Błaszczykowska.
-Stephen a co Ty tu....- zdziwiła się mamusia.
-Skończmy już tą farsę. Powiedzmy jej prawdę- rzekł niemiec.
-Możecie do jasnej cholery mi to wszystko wytłumaczyć?- uniosła się Agata
-Twoja mama wymyśliła sobie, że jak poznasz jakiegoś mężczyznę to zostawisz Kubę i dlatego kazała mi zamieszkać z Wami ale gdy nic się nie działo to wymyśliła te zdjęcia tak, żeby Kuba się wkurzył.
-To wszystko było Twoim pomysłem?- zwróciła się blondynka do mamy- Jak mogłaś?
-Agata chciałam dobrze- rzekła mama
-Dobrze? Chciałaś dobrze? No nie wierzę! A co było źle? No ja się pytam! Teraz zostałam sama, co mam powiedzieć Oliwii? Pomyślałaś o tym?!- krzyczała Agata
-Ja już sobie pójdę- oznajmił Stephen
-I wiesz co...Ty też już sobie idź- Błaszczykowska skierowała te słowa do mamy
-Ale córeczko....
-Nie mów już tak do mnie....Nie mam matki- stwierdziła Agata.
***
-Marco co Ty tutaj robisz i dlaczego jesteś w klubowym stroju?- zapytała się Lily otwierając drzwi swojego domu
-Kłamałem
-O czym Ty teraz mówisz?
-Pamiętam wszystko dokładnie, rozumiesz?
Uświadamiając sobie co Reus ma na myśli Lily rzekła:
-Wejdź do środka, nie będziemy tu rozmawiać.
Usiedli w ciszy, którą przerwał Marco:
-Posłuchaj, pamiętam całą tę sytuację w ubikacji.
-Marco, po co mi to mówisz? Było, minęło. Nie ma do czego wracać.
-Jest Lily. Byłem pijanym ale wszystko doskonale pamiętam, rozumiesz? Wiem, że Ci się to nie podobało. Ale mi tak. Zakochałem się w Tobie rozumiesz? Od pierwszego momentu kiedy staranowałem Cię na drodze.
-Marco, dlaczego mi to robisz?
-Przepraszam wiem, że nie podzielasz moich uczuć. Pójdę już.
Lily Zwick nie wie co ją opętało ale zagrodziła Reusowi drogę.
-Nigdzie nie pójdziesz. Co Ty sobie wyobrażasz? Że wszystko o mnie wiesz? Co Ty wiesz co ja czuję?
-Lily, naprawdę przepraszam.
-Boże, Ty naprawdę nic nie rozumiesz. Nie sądzisz, że jakby mi się wtedy nie podobało to bym Ci strzeliła w twarz? Wiesz co? Faceci są beznadziejni- stwierdziła dziewczyna.
-Lily? Zamknij się już- oznajmił Marco po czym zachłannie całował Lily obejmując ją w pasie.
Lily próbowała odsunąć się od Reusa co wyglądało dość komicznie, bo gdy ona dała jeden krok w tył, on wtedy przysuwał się o jeden krok bliżej. Dopiero gdy wpadli na drzwi od łazienki Lily była w stanie przemówić:
-Co Ty będziesz mi tu rozkazywać co mam robić?!
-No dobra, nie to nie, wychodzę- odparł Reus kierując się do drzwi.
Lily była szybsza, zamknęła drzwi na klucz i wyjmując Go z zamka rzekła:
-Najpierw będziesz musiał się jakoś stąd wydostać- po czym pobiegła do kuchni.
-Ejj. Naprawdę myślisz, że jesteś szybsza od piłkarza?
-No raczej! Jestem Lily Zwick!
Po chwili Marco dogonił rudowłosą i rzekł:
-A ja jestem Marco Reus i wcale nie mam zamiaru się stąd wydostawać.
***
-Kuba, musisz mnie wysłuchać!- oznajmiła Agata, która czekała już na męża pod SIP.
-Agata wyjaśniliśmy już wszystko sobie.
-Dlaczego Ty nie chcesz ze mną porozmawiać?
-Bo Cię kocham do cholery! I nie mogę znieść myśli co robiłaś z tym gościem.
-Nic z nim nie robiłam. Musisz pogadać z moją mamą.
-Co!? O nie, na pewno nie. Jeszcze tego mi brakuje- odrzekł Kuba
-Kuba, proszę Cię. Tylko o to, o tą ostatnią rzecz...Zadzwoń do niej...
Agata zaczęła oddalać się w stronę domu.
*2h później*
Błaszczykowską z zamyślenia wyrwał zgrzyt zamka w drzwiach.
Ujrzała tam Kubę z walizkami.
-Przepraszam Atka, nie wierzyłem Ci
-Kubuś, dajmy już spokój...wracasz do nas?
-Tak i nigdy nie mam zamiaru stąd się wyprowadzać, rozumiesz?
-Kocham Cię- odparła blondynka
-Ja Ciebie też.
----------------------------------------------------
No Kochani czas się pożegnać- To był mój ostatni rozdział.
Za co serdecznie przepraszam, ze tak szybko skończyłam akcję.
Ale mam też dobrą wiadomość:D
Tak się zżyłam z tym blogiem, że postanowiłam Go nie kończyć, oddaję Go w ręce Luizy, która będzie pisała rozdziały...
Blog będzie funkcjonował na tej samej zasadzie, tylko po prostu ja Go już nie będę prowadzić:**
Następny rozdział z tego co wiem niebawem:)
Kocham Was:***
-Stephen a co Ty tu....- zdziwiła się mamusia.
-Skończmy już tą farsę. Powiedzmy jej prawdę- rzekł niemiec.
-Możecie do jasnej cholery mi to wszystko wytłumaczyć?- uniosła się Agata
-Twoja mama wymyśliła sobie, że jak poznasz jakiegoś mężczyznę to zostawisz Kubę i dlatego kazała mi zamieszkać z Wami ale gdy nic się nie działo to wymyśliła te zdjęcia tak, żeby Kuba się wkurzył.
-To wszystko było Twoim pomysłem?- zwróciła się blondynka do mamy- Jak mogłaś?
-Agata chciałam dobrze- rzekła mama
-Dobrze? Chciałaś dobrze? No nie wierzę! A co było źle? No ja się pytam! Teraz zostałam sama, co mam powiedzieć Oliwii? Pomyślałaś o tym?!- krzyczała Agata
-Ja już sobie pójdę- oznajmił Stephen
-I wiesz co...Ty też już sobie idź- Błaszczykowska skierowała te słowa do mamy
-Ale córeczko....
-Nie mów już tak do mnie....Nie mam matki- stwierdziła Agata.
***
-Marco co Ty tutaj robisz i dlaczego jesteś w klubowym stroju?- zapytała się Lily otwierając drzwi swojego domu
-Kłamałem
-O czym Ty teraz mówisz?
-Pamiętam wszystko dokładnie, rozumiesz?
Uświadamiając sobie co Reus ma na myśli Lily rzekła:
-Wejdź do środka, nie będziemy tu rozmawiać.
Usiedli w ciszy, którą przerwał Marco:
-Posłuchaj, pamiętam całą tę sytuację w ubikacji.
-Marco, po co mi to mówisz? Było, minęło. Nie ma do czego wracać.
-Jest Lily. Byłem pijanym ale wszystko doskonale pamiętam, rozumiesz? Wiem, że Ci się to nie podobało. Ale mi tak. Zakochałem się w Tobie rozumiesz? Od pierwszego momentu kiedy staranowałem Cię na drodze.
-Marco, dlaczego mi to robisz?
-Przepraszam wiem, że nie podzielasz moich uczuć. Pójdę już.
Lily Zwick nie wie co ją opętało ale zagrodziła Reusowi drogę.
-Nigdzie nie pójdziesz. Co Ty sobie wyobrażasz? Że wszystko o mnie wiesz? Co Ty wiesz co ja czuję?
-Lily, naprawdę przepraszam.
-Boże, Ty naprawdę nic nie rozumiesz. Nie sądzisz, że jakby mi się wtedy nie podobało to bym Ci strzeliła w twarz? Wiesz co? Faceci są beznadziejni- stwierdziła dziewczyna.
-Lily? Zamknij się już- oznajmił Marco po czym zachłannie całował Lily obejmując ją w pasie.
Lily próbowała odsunąć się od Reusa co wyglądało dość komicznie, bo gdy ona dała jeden krok w tył, on wtedy przysuwał się o jeden krok bliżej. Dopiero gdy wpadli na drzwi od łazienki Lily była w stanie przemówić:
-Co Ty będziesz mi tu rozkazywać co mam robić?!
-No dobra, nie to nie, wychodzę- odparł Reus kierując się do drzwi.
Lily była szybsza, zamknęła drzwi na klucz i wyjmując Go z zamka rzekła:
-Najpierw będziesz musiał się jakoś stąd wydostać- po czym pobiegła do kuchni.
-Ejj. Naprawdę myślisz, że jesteś szybsza od piłkarza?
-No raczej! Jestem Lily Zwick!
Po chwili Marco dogonił rudowłosą i rzekł:
-A ja jestem Marco Reus i wcale nie mam zamiaru się stąd wydostawać.
***
-Kuba, musisz mnie wysłuchać!- oznajmiła Agata, która czekała już na męża pod SIP.
-Agata wyjaśniliśmy już wszystko sobie.
-Dlaczego Ty nie chcesz ze mną porozmawiać?
-Bo Cię kocham do cholery! I nie mogę znieść myśli co robiłaś z tym gościem.
-Nic z nim nie robiłam. Musisz pogadać z moją mamą.
-Co!? O nie, na pewno nie. Jeszcze tego mi brakuje- odrzekł Kuba
-Kuba, proszę Cię. Tylko o to, o tą ostatnią rzecz...Zadzwoń do niej...
Agata zaczęła oddalać się w stronę domu.
*2h później*
Błaszczykowską z zamyślenia wyrwał zgrzyt zamka w drzwiach.
Ujrzała tam Kubę z walizkami.
-Przepraszam Atka, nie wierzyłem Ci
-Kubuś, dajmy już spokój...wracasz do nas?
-Tak i nigdy nie mam zamiaru stąd się wyprowadzać, rozumiesz?
-Kocham Cię- odparła blondynka
-Ja Ciebie też.
----------------------------------------------------
No Kochani czas się pożegnać- To był mój ostatni rozdział.
Za co serdecznie przepraszam, ze tak szybko skończyłam akcję.
Ale mam też dobrą wiadomość:D
Tak się zżyłam z tym blogiem, że postanowiłam Go nie kończyć, oddaję Go w ręce Luizy, która będzie pisała rozdziały...
Blog będzie funkcjonował na tej samej zasadzie, tylko po prostu ja Go już nie będę prowadzić:**
Następny rozdział z tego co wiem niebawem:)
Kocham Was:***
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
Teraz wszystko będzie dobrze
- Dwie wiadomości? No niechże Pan już mówi- stwierdziła zniecierpliwiona Lewandowska.
-Dobrze. Wtedy jak była oddać Pani krew...- lekarz był wyraźnie zawstydzony - pielęgniarka pomyliła wyniki i...no cóż nie ma Pani białaczki.
-Cooo?! I pan tak spokojnie to mówi?! Po prostu pomyliła wyniki, tak? A to, że moja żona żyje w ciągłym strachu, to już nic nie znaczy? Jak mogliście?!- Lewy już krzyczał z wściekłości.
-Robert przestań- uspokajała Go Ania, która była nadal w szoku.
-Anka nie zostawię tego tak. O mały włos nie wzięłabyś silnych leków. Nie mówiąc już o tym, że płakałaś przez całe dnie, nie mogąc sobie poradzić z sytuacja. A to wszystko ich wina!- Lewandowski krzyczał wskazując palcem na lekarza.
-Robert, wyjdź proszę Cię.....No wyjdź!. Zaraz przyjdę.
Gdy Lewy wyszedł lekarz oznajmił:
-Bardzo mi przykro pani Aniu. Naprawdę to nie powinno się wydarzyć.
-Spokojnie. On ochłonie, nic Panu nie zrobi- oznajmiła Ania.
-Ale Pani Aniu to nie wszystko. Tak się Pani źle czuła, bo jest Pani w ciąży.
-Słucham?
-No, to chyba jedyna dobra wiadomość w tej sytuacji.
-Ja, ja przepraszam. Pójdę już- oznajmiła Lewandowska
-Oczywiście- zgodził się medyk.
Gdy Ania wyszła na korytarz dopadł się do niej od razu Robert.
-Kto tu w ogóle pracuje? Powinni wszystkich stąd wywalić!- oburzył się brunet.
-Uspokój się! Jeszcze nie ochłonąłeś?! Daj kluczyki, ja prowadzę.
-Ania, ja rozumiem i nie zrozum mnie źle...Cieszę się, że jesteś zdrowa ale nie daruję im, rozumiesz?
Robert przez resztę drogi awanturował się i zwyzywał personel lekarski.
-Dosyć tego. Robert, jestem w ciąży.
-Coo?!
-No, jestem w ciąży. Pomylili się z tą białaczką, ale to jest pewne.
-Zdajesz sobie z tego sprawę? Jesteś w ciąży a oni lada moment zabiliby to dziecko lekami! Co za idioci tam pracują.
-Ale nie zabili jasne?- Anka teraz już była na maksa wkurzona- Jaki ty głupi jesteś! Jestem zdrowa, będziemy mieli dziecko a jedyne o czym myślisz to jak się zemścić na lekarzach? Idź się lecz!- Lewandowska trzasnęła drzwiami przed nosem Roberta.
-2h później-
Ania oglądała kolejny odcinek serialu" Chirurdzy", kiedy do domu przyszedł Robert. Usiadł koło niej na kanapie i powiedział:
-Przepraszam. Nie chcesz wnosić na nich skargi to nie wniesiemy. Zobacz.- Lewy przekazał Ani małą paczuszkę.
-Co to jest?- zapytała Lewandowska
-Otwórz
-Ooo jakie śliczne- stwierdziła Ania mając łzy w oczach widząc przesłodkie paputki.
-Teraz wszystko będzie dobrze- stwierdziła Ania głaszcząc swój jeszcze mały brzuch.
***
-Co? Wyprowadził? Jak to się wyprowadził?- pani Gołaszewska udawała zdziwioną
-no normalnie, wziął walizki i wyszedł- mówiła zapłakana Agata.
-Mówiłam Ci córcia, że to nie jest mężczyzna dla Ciebie- na co Agata zaniosła się głośnym szlochem.
-2 tygodnie później-
Błaszczykowską obudziło mocne pukanie do drzwi. Zeszła na dół by otworzyć.
-Stephen? Co Ty tu robisz? Chyba sobie wszystko wyjaśniliśmy?
-Agata wysłuchaj mnie, proszę. Zajmę Ci tylko pięć minut. Obiecuję.
-Wejdź ale tylko na chwilę!
-To był pomysł Twojej mamy. Ta cała akcja z Kubą, wszystko po to, żebyście się rozstali.
-Co? Nie wierzę.
-Pójdę już. Chyba powinnaś z kimś porozmawiać- stwierdził Niemiec zauważając schodzącą po schodach starszą panią.
***
Marco Reus nie mógł się skupić na treningu. Ciągle rozmyślał o tym czy dobrze zrobił kłamiąc Lily, że nie pamiętał co się stało w ubikacji.
-Reus, zejdź z boiska- krzyknął Jurgen- Co się z Tobą dzieje? Zakochałeś się czy co?- Reus w tym momencie spojrzał się na trenera.
-Ma trener rację. Ja, ja muszę lecieć- i nie przebierając się ruszył w stronę domu Lily.
--------------------------------------
Tak pisałam na szybcika wiec jest byle jaki;p
Niedługo koniec wakacji:(
Aż mi się nic nie chce na samą myśl:(
Buziaczki:**
-Dobrze. Wtedy jak była oddać Pani krew...- lekarz był wyraźnie zawstydzony - pielęgniarka pomyliła wyniki i...no cóż nie ma Pani białaczki.
-Cooo?! I pan tak spokojnie to mówi?! Po prostu pomyliła wyniki, tak? A to, że moja żona żyje w ciągłym strachu, to już nic nie znaczy? Jak mogliście?!- Lewy już krzyczał z wściekłości.
-Robert przestań- uspokajała Go Ania, która była nadal w szoku.
-Anka nie zostawię tego tak. O mały włos nie wzięłabyś silnych leków. Nie mówiąc już o tym, że płakałaś przez całe dnie, nie mogąc sobie poradzić z sytuacja. A to wszystko ich wina!- Lewandowski krzyczał wskazując palcem na lekarza.
-Robert, wyjdź proszę Cię.....No wyjdź!. Zaraz przyjdę.
Gdy Lewy wyszedł lekarz oznajmił:
-Bardzo mi przykro pani Aniu. Naprawdę to nie powinno się wydarzyć.
-Spokojnie. On ochłonie, nic Panu nie zrobi- oznajmiła Ania.
-Ale Pani Aniu to nie wszystko. Tak się Pani źle czuła, bo jest Pani w ciąży.
-Słucham?
-No, to chyba jedyna dobra wiadomość w tej sytuacji.
-Ja, ja przepraszam. Pójdę już- oznajmiła Lewandowska
-Oczywiście- zgodził się medyk.
Gdy Ania wyszła na korytarz dopadł się do niej od razu Robert.
-Kto tu w ogóle pracuje? Powinni wszystkich stąd wywalić!- oburzył się brunet.
-Uspokój się! Jeszcze nie ochłonąłeś?! Daj kluczyki, ja prowadzę.
-Ania, ja rozumiem i nie zrozum mnie źle...Cieszę się, że jesteś zdrowa ale nie daruję im, rozumiesz?
Robert przez resztę drogi awanturował się i zwyzywał personel lekarski.
-Dosyć tego. Robert, jestem w ciąży.
-Coo?!
-No, jestem w ciąży. Pomylili się z tą białaczką, ale to jest pewne.
-Zdajesz sobie z tego sprawę? Jesteś w ciąży a oni lada moment zabiliby to dziecko lekami! Co za idioci tam pracują.
-Ale nie zabili jasne?- Anka teraz już była na maksa wkurzona- Jaki ty głupi jesteś! Jestem zdrowa, będziemy mieli dziecko a jedyne o czym myślisz to jak się zemścić na lekarzach? Idź się lecz!- Lewandowska trzasnęła drzwiami przed nosem Roberta.
-2h później-
Ania oglądała kolejny odcinek serialu" Chirurdzy", kiedy do domu przyszedł Robert. Usiadł koło niej na kanapie i powiedział:
-Przepraszam. Nie chcesz wnosić na nich skargi to nie wniesiemy. Zobacz.- Lewy przekazał Ani małą paczuszkę.
-Co to jest?- zapytała Lewandowska
-Otwórz
-Ooo jakie śliczne- stwierdziła Ania mając łzy w oczach widząc przesłodkie paputki.
-Teraz wszystko będzie dobrze- stwierdziła Ania głaszcząc swój jeszcze mały brzuch.
***
-Co? Wyprowadził? Jak to się wyprowadził?- pani Gołaszewska udawała zdziwioną
-no normalnie, wziął walizki i wyszedł- mówiła zapłakana Agata.
-Mówiłam Ci córcia, że to nie jest mężczyzna dla Ciebie- na co Agata zaniosła się głośnym szlochem.
-2 tygodnie później-
Błaszczykowską obudziło mocne pukanie do drzwi. Zeszła na dół by otworzyć.
-Stephen? Co Ty tu robisz? Chyba sobie wszystko wyjaśniliśmy?
-Agata wysłuchaj mnie, proszę. Zajmę Ci tylko pięć minut. Obiecuję.
-Wejdź ale tylko na chwilę!
-To był pomysł Twojej mamy. Ta cała akcja z Kubą, wszystko po to, żebyście się rozstali.
-Co? Nie wierzę.
-Pójdę już. Chyba powinnaś z kimś porozmawiać- stwierdził Niemiec zauważając schodzącą po schodach starszą panią.
***
Marco Reus nie mógł się skupić na treningu. Ciągle rozmyślał o tym czy dobrze zrobił kłamiąc Lily, że nie pamiętał co się stało w ubikacji.
-Reus, zejdź z boiska- krzyknął Jurgen- Co się z Tobą dzieje? Zakochałeś się czy co?- Reus w tym momencie spojrzał się na trenera.
-Ma trener rację. Ja, ja muszę lecieć- i nie przebierając się ruszył w stronę domu Lily.
--------------------------------------
Tak pisałam na szybcika wiec jest byle jaki;p
Niedługo koniec wakacji:(
Aż mi się nic nie chce na samą myśl:(
Buziaczki:**
hahahah uwielbiam tego dzieciaka!!!!:D
czwartek, 15 sierpnia 2013
Wyprowadzam się...
Jakub Błaszczykowski właśnie wracał z treningu, gdy zauważył na wycieraczce pod domem białą kopertę. Było to co najmniej dziwne, gdyż koperta nawet nie była zaadresowana. Kuba postanowił ją otworzyć. Nie mógł uwierzyć w to co widział. Agata obściskiwała się z tym całym Stephenem. W tym momencie nic Go nie obchodziło. Całe szczęście, że niemca nie było w domu, bo chyba by Go zabił. Kuba nie zdążył ochłonąć, gdy do mieszkanka weszłą blondynka:
-Hej
-No hej. Możesz mi wytłumaczyć co to ma znaczyć?- Błaszczykowski rzucił zdjęcia na stół.
Agata oglądając zdjęcia wyraźnie pobladła. Ktoś spreparował zdjęcia tak, że widać jakby naprawdę się całowała ze Stephenem a przecież to nie było tak.
-Kuba- rzekła Agata patrząc błagalnym wzrokiem na męża.
Błaszczykowski nie słuchał już żony, pognał na górę wyciągając walizki.
-Ale Kuba, co Ty robisz?
-To co widzisz. Wyprowadzam się- odrzekł
-Ale nie możesz. Kuba...Co z Oliwką..a co z nami?
-Liwka jest i będzie moją córką to się nie zmieni a nas już nie ma.
-Proszę Cię, nie mów tak.
-A jak mam mówić? Gdyby nie te cholerne zdjęcia nadal byś mi przystawiał rogi co?- zapytał mężczyzna
-Kuba! Nie przystawiam Ci żadnych rogów! To on się na mnie rzucił, odepchnęłam Go.
-No wybacz, nie widać na tych zdjęciach, żebyś się specjalnie opierała.
-Ktoś specjalnie zrobił te zdjęcia w takim momencie!- krzyknęła Agata.
-Tak, tak a Ty jesteś niewinna
Agata skończyła tą konwersację, bo wiedziała, że dalej to nie ma już sensu.
***
W niedzielny poranek spokój państwa Lewandowskich zakłócił telefon, który dzwonił i dzwonił. Ania postanowiła Go nie odbierać, lecz ktoś był tak natrętny, ze została zmuszona sięgnąć po Niego.
-Tak?Słucham?- rzekła zaspana Ania
- Z tej strony lekarz Fischer, musi Pani jak najszybciej przyjechać do kliniki!
-Coś się stało?
-Po prostu niech tu Pani przyjedzie jak najszybciej- stwierdził lekarz po czym się rozłączył.
-Robert, Robert obudź się- Anka szturchała męża by Go dobudzić.
-Co jest? Która godzina?
-Musimy jechać do lekarza! Natychmiast!
-Coś Ci jest? Czemu jesteś taka blada?- spytał przerażony Lewandowski
-Szybko. Lekarz dzwonił. Musimy jechać.
-Dobra, już jedziemy.
Obydwoje ubrali się w ekspresowym tempie po czym pognali do samochodu by ruszyć do kliniki.
Po 20 minutach byli już na miejscu.
-Panie doktorze, jestem już!- Anka zauważając swojego lekarza zaczepiła Go.
-Zapraszam do gabinetu- powiedział lekarz po czym przyjął Lewandowskich bez kolejki co spotkało się z nagłym oburzeniem u pacjentów.
-Pani Aniu, na początku chciałbym zapytać czy brała już Pani te leki, które zapisałem?
-Nie, jeszcze nie. Dziś miałam właśnie wykupić.- widząc minę Roberta, który spiorunował ją wzrokiem, że nie brała jeszcze leków,dodała:- Wiem, że powinnam je wziąć jak najszybciej. Obiecuję, że zaraz je wykupię i wezmę.
-Nic Pani nie będzie wykupywać- stwierdził lekarz na co małżonkowie popatrzyli na Niego ze zdziwieniem.
-Bardzo dobrze, że ich Pani nie brała/
-Panie doktorze, o co właściwie chodzi? Po co mieliśmy przyjechać?- spytał poddenerwowany Robert.
-Dobrze, drodzy państwo mam dla Was 2 wiadomości....
***
Victoria Eberl nie mogła dojść do siebie po tym jak się dowiedziała, ze jej ukochany jest gejem. Lily codziennie ją odwiedzała, by czasem Viks nie zrobiła nic głupiego. I razem wtedy użalały się nad swoim losem.
-Lils, jaka ja byłam głupia.
-Viki przestań. Skąd mogłaś wiedzieć? Przecież na czole nie miał napisane: "JESTEM GEJEM"
-No ale powinnam o wyczuć
-Przestań, ja to się dopiero zbłaźniłam
-A co?
-Reus był wtedy nawalony jak meserszmit i zaczął mnie całować, a ja wtedy pomyślałam, ze on coś do mnie czuje i na następny dzień dałam mu kazanie, ze to ma się więcej nie powtórzyć, bo sobie tego nie życzę a on w ogóle nic nie pamiętał, rozumiesz? To dopiero zbłaźnienie.
Viktoria patrzyła przez chwile na Lily.
-Lils?
-Noo?
-Skoro tak Go nie lubisz i w ogóle to co się tak przejmujesz?
Lily Zwick spojrzała się tępo w okno i zaczęła rozmyślać nad słowami przyjaciółki. Właśnie. Dlaczego się przejmuję.
-----------------------------------------------------
Czeeść Wam:**
Chciałam coś ogłosić:)
Moje opowiadanie dobiega końca, nie wiem ile jeszcze rozdziałów napiszę ale dużo nie zostało.
Po pierwsze brak mi czasu, ciężko mi dodawać rozdziały a nie chcę tak ucinać tak nagle opowiadania więc dokończę główne wątki:)
Po drugie przeprowadzam sie, więc troszkę jest zamieszania z tym wszystkim i trudno mi ogarniać rozdziały.
Co do opowiadania, które piszę z Kaliną- niestety też muszę zrezygnować..ale z Kaliną kontaktujemy się na gg więc będę jej na pewno pomagać w tym opowiadaniu.
Nie martwcie się Zuzia na pewno będzie obserwować i komentować Wasze blogi:)
Nie smutać:)
Kocham Was:)
-Hej
-No hej. Możesz mi wytłumaczyć co to ma znaczyć?- Błaszczykowski rzucił zdjęcia na stół.
Agata oglądając zdjęcia wyraźnie pobladła. Ktoś spreparował zdjęcia tak, że widać jakby naprawdę się całowała ze Stephenem a przecież to nie było tak.
-Kuba- rzekła Agata patrząc błagalnym wzrokiem na męża.
Błaszczykowski nie słuchał już żony, pognał na górę wyciągając walizki.
-Ale Kuba, co Ty robisz?
-To co widzisz. Wyprowadzam się- odrzekł
-Ale nie możesz. Kuba...Co z Oliwką..a co z nami?
-Liwka jest i będzie moją córką to się nie zmieni a nas już nie ma.
-Proszę Cię, nie mów tak.
-A jak mam mówić? Gdyby nie te cholerne zdjęcia nadal byś mi przystawiał rogi co?- zapytał mężczyzna
-Kuba! Nie przystawiam Ci żadnych rogów! To on się na mnie rzucił, odepchnęłam Go.
-No wybacz, nie widać na tych zdjęciach, żebyś się specjalnie opierała.
-Ktoś specjalnie zrobił te zdjęcia w takim momencie!- krzyknęła Agata.
-Tak, tak a Ty jesteś niewinna
Agata skończyła tą konwersację, bo wiedziała, że dalej to nie ma już sensu.
***
W niedzielny poranek spokój państwa Lewandowskich zakłócił telefon, który dzwonił i dzwonił. Ania postanowiła Go nie odbierać, lecz ktoś był tak natrętny, ze została zmuszona sięgnąć po Niego.
-Tak?Słucham?- rzekła zaspana Ania
- Z tej strony lekarz Fischer, musi Pani jak najszybciej przyjechać do kliniki!
-Coś się stało?
-Po prostu niech tu Pani przyjedzie jak najszybciej- stwierdził lekarz po czym się rozłączył.
-Robert, Robert obudź się- Anka szturchała męża by Go dobudzić.
-Co jest? Która godzina?
-Musimy jechać do lekarza! Natychmiast!
-Coś Ci jest? Czemu jesteś taka blada?- spytał przerażony Lewandowski
-Szybko. Lekarz dzwonił. Musimy jechać.
-Dobra, już jedziemy.
Obydwoje ubrali się w ekspresowym tempie po czym pognali do samochodu by ruszyć do kliniki.
Po 20 minutach byli już na miejscu.
-Panie doktorze, jestem już!- Anka zauważając swojego lekarza zaczepiła Go.
-Zapraszam do gabinetu- powiedział lekarz po czym przyjął Lewandowskich bez kolejki co spotkało się z nagłym oburzeniem u pacjentów.
-Pani Aniu, na początku chciałbym zapytać czy brała już Pani te leki, które zapisałem?
-Nie, jeszcze nie. Dziś miałam właśnie wykupić.- widząc minę Roberta, który spiorunował ją wzrokiem, że nie brała jeszcze leków,dodała:- Wiem, że powinnam je wziąć jak najszybciej. Obiecuję, że zaraz je wykupię i wezmę.
-Nic Pani nie będzie wykupywać- stwierdził lekarz na co małżonkowie popatrzyli na Niego ze zdziwieniem.
-Bardzo dobrze, że ich Pani nie brała/
-Panie doktorze, o co właściwie chodzi? Po co mieliśmy przyjechać?- spytał poddenerwowany Robert.
-Dobrze, drodzy państwo mam dla Was 2 wiadomości....
***
Victoria Eberl nie mogła dojść do siebie po tym jak się dowiedziała, ze jej ukochany jest gejem. Lily codziennie ją odwiedzała, by czasem Viks nie zrobiła nic głupiego. I razem wtedy użalały się nad swoim losem.
-Lils, jaka ja byłam głupia.
-Viki przestań. Skąd mogłaś wiedzieć? Przecież na czole nie miał napisane: "JESTEM GEJEM"
-No ale powinnam o wyczuć
-Przestań, ja to się dopiero zbłaźniłam
-A co?
-Reus był wtedy nawalony jak meserszmit i zaczął mnie całować, a ja wtedy pomyślałam, ze on coś do mnie czuje i na następny dzień dałam mu kazanie, ze to ma się więcej nie powtórzyć, bo sobie tego nie życzę a on w ogóle nic nie pamiętał, rozumiesz? To dopiero zbłaźnienie.
Viktoria patrzyła przez chwile na Lily.
-Lils?
-Noo?
-Skoro tak Go nie lubisz i w ogóle to co się tak przejmujesz?
Lily Zwick spojrzała się tępo w okno i zaczęła rozmyślać nad słowami przyjaciółki. Właśnie. Dlaczego się przejmuję.
-----------------------------------------------------
Czeeść Wam:**
Chciałam coś ogłosić:)
Moje opowiadanie dobiega końca, nie wiem ile jeszcze rozdziałów napiszę ale dużo nie zostało.
Po pierwsze brak mi czasu, ciężko mi dodawać rozdziały a nie chcę tak ucinać tak nagle opowiadania więc dokończę główne wątki:)
Po drugie przeprowadzam sie, więc troszkę jest zamieszania z tym wszystkim i trudno mi ogarniać rozdziały.
Co do opowiadania, które piszę z Kaliną- niestety też muszę zrezygnować..ale z Kaliną kontaktujemy się na gg więc będę jej na pewno pomagać w tym opowiadaniu.
Nie martwcie się Zuzia na pewno będzie obserwować i komentować Wasze blogi:)
Nie smutać:)
Kocham Was:)
Polecam bloga: http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/
Świetny<33
poniedziałek, 12 sierpnia 2013
Zdjęcie z ukrycia
-Ale jak to? Co Ty mówisz?- zapytał Robert
-Jedźmy do domu, tam Ci wszystko opowiem.
-Dobrze, chodźmy.
I jechali w milczeniu. Żadne z nich nie potrafiło odnaleźć się w sytuacji. Robert nie wiedział co ma powiedzieć. Ania Go rozumiała, przecież nie codziennie człowiek się dowiaduje, ze jego żona jest śmiertelnie chora.
Wchodząc do domu Lewandowska usiadła na kanapie podkulając nogi pod brodę.
-Ja, ja wiem, że to dla Ciebie trudne i potrzebujesz czasu. Ja sama tego nie rozumiem, tylko widzisz pewnie mi tego czasu już dużo nie zostało.
-Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? Od kiedy już wiesz?- zapytał
-Niedawno. Przepraszam. Robert ja nie potrafię sobie z tym poradzić. Chciałabym ale...-Ania zaczęła rzewnie płakać.
-Ćśśś- Lewy usiadł na kanapie obok żony, po czym położył jej głowę na swoich kolanach głaszcząc jej włosy-Poradzimy sobie jak zawsze prawda?
-Robert, nie mogę Ci tego zrobić. Nie mogę Cię tu zatrzymywać. Powinniśmy się rozstać.
-Anka do cholery o czym Ty mówisz?
-Robert ja umieram. Rozumiesz to?- krzyknęła Ania podchodząc do okna i patrząc w ciemny zaułek.
-Chodź tu do mnie- Lewy przyciągnął żonę do siebie-Nigdy tak więcej nie mów jasne?Nie pamiętasz co przysięgaliśmy sobie na ślubie?
Stali tak w ciszy przez dobre dziesięć minut po czym Ania powiedziała:
-Robert?
-Mhmm?
-Obiecasz mi coś?
-Co takiego?
-Jak coś mi się stanie...
-Ania...
-Nie przerywaj! Jak coś mi się stanie, nie masz rozpaczać jasne? Masz znaleźć sobie dziewczynę i być szczęśliwy. Tylko, żeby była ładna zrozumiano?
-Wiesz, że Cię kocham?- zapytał Robert
-Ja Ciebie bardziej.
***
Budząc się po imprezie Lily Zwick poczuła silny ból głowy. Była na kacu, to nie ulegało wątpliwości, lecz pamiętała doskonale co wydarzyło się wczoraj. I bynajmniej nie miała tu na myśli zrozpaczonej Victorii, tylko Reusa, tak tego Reusa, który ją całował- myśląc o tym dotknęła swoich ust.
-Lily, przestań- zganiała się w myślach. Muszę z nim porozmawiać i wyjaśnić to wszystko- pomyślała Lily.
Wybrała więc numer Reusa i po odczekaniu kilku sygnałów usłyszała męski głos:
-Halo?
- Hej, to ja Lils. Musimy pogadać.
-Teraz?
-Tak teraz! Za 20 minut na rogu Hagerstrasse- nie czekając na odpowiedź rozłączyła się po czym wyszła z domu.
Gdy weszła do kawiarni w środku zobaczyła już Marco, co było niepodobne do niego. Miała nadzieję, ze chłopak tak jak zwykle się spóźni i będzie miała czas na przemyślenie jak wyperswadować mu miłostki z głowy.
-Hej- rzuciła Lils
-No hej. Więc o czym chciałaś pogadać?
-Dobra. Powiem prostu z mostu: wcale mi się nie podobało to co wczoraj między nami zaszło i nie chcę, żeby to się powtórzyło jasne?
-Ale co zaszło Lily? Ja nic nie pamiętam.
No tak byłeś tak zalany, ze nie pamiętasz. Świetnie- pomyślała rudowłosa.
I chociaż tego wprawdzie oczekiwała, żeby wybić Reusowi z głowy takie pomysły. Przecież teraz ma czarno na białym, ze on wcale nic do niej nie czuje, po prostu się upił to zrobiło jej się smutno i czuła się upokorzona.
-Więc nic a nic nie pamiętasz?
-Nie- rzekł Reus, lecz tak na prawdę pamiętał wszystko dokładnie. Skłamał, aby uspokoić Lily, ze on też nic do niej nie czuje. Przecież nie można kochać nikogo na siłę. A ona widocznie nie pałała do niego miłością.
-No to świetnie.Przepraszam ale się spieszę.- stwierdziła dziewczyna.
***
Gotując obiad Agacie postanowił pomóc Stephen. Strasznie się do niej przymilał i prawił przeróżne komplementy. Mamusia podglądała ich z aparatem w ręku. Po czym wysłała do chłopaka sms" Już czas"
Stephen słysząc głos przychodzącej wiadomości przerwał krojenie cebuli, przeczytał sms-a i rzekł do blondynki:
-Agata, ja już dłużej nie mogę
-No to zostaw tę cebulę- powiedziała niczego nie świadoma Błaszczykowska
-Nie o to chodzi
-Więc o....-chciała zapytać Agata lecz w tym momencie Stephen złapał ją w pasie i zaczął całować. Dziewczyna odepchnęła mężczyznę, lecz tego już nie było widać na zdjęciu, które z ukrycia zrobiła mamusia.
-Żeby mi się to więcej nie zdarzyło! Jasne?- rzekła poirytowana Agata do Stephena.
-Jasne, przepraszam- powiedział skruszony mężczyzna
Było już za późno, pani Gołaszewska właśnie wywoływała zdjęcia, które miała wykorzystać do swojego planu.
------------------------------------
Cześć kochane:**
wreszcie się ochłodziło:)
Jupiii jej:D
Pozdrawiam:)
Zuzia
-Jedźmy do domu, tam Ci wszystko opowiem.
-Dobrze, chodźmy.
I jechali w milczeniu. Żadne z nich nie potrafiło odnaleźć się w sytuacji. Robert nie wiedział co ma powiedzieć. Ania Go rozumiała, przecież nie codziennie człowiek się dowiaduje, ze jego żona jest śmiertelnie chora.
Wchodząc do domu Lewandowska usiadła na kanapie podkulając nogi pod brodę.
-Ja, ja wiem, że to dla Ciebie trudne i potrzebujesz czasu. Ja sama tego nie rozumiem, tylko widzisz pewnie mi tego czasu już dużo nie zostało.
-Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? Od kiedy już wiesz?- zapytał
-Niedawno. Przepraszam. Robert ja nie potrafię sobie z tym poradzić. Chciałabym ale...-Ania zaczęła rzewnie płakać.
-Ćśśś- Lewy usiadł na kanapie obok żony, po czym położył jej głowę na swoich kolanach głaszcząc jej włosy-Poradzimy sobie jak zawsze prawda?
-Robert, nie mogę Ci tego zrobić. Nie mogę Cię tu zatrzymywać. Powinniśmy się rozstać.
-Anka do cholery o czym Ty mówisz?
-Robert ja umieram. Rozumiesz to?- krzyknęła Ania podchodząc do okna i patrząc w ciemny zaułek.
-Chodź tu do mnie- Lewy przyciągnął żonę do siebie-Nigdy tak więcej nie mów jasne?Nie pamiętasz co przysięgaliśmy sobie na ślubie?
Stali tak w ciszy przez dobre dziesięć minut po czym Ania powiedziała:
-Robert?
-Mhmm?
-Obiecasz mi coś?
-Co takiego?
-Jak coś mi się stanie...
-Ania...
-Nie przerywaj! Jak coś mi się stanie, nie masz rozpaczać jasne? Masz znaleźć sobie dziewczynę i być szczęśliwy. Tylko, żeby była ładna zrozumiano?
-Wiesz, że Cię kocham?- zapytał Robert
-Ja Ciebie bardziej.
***
Budząc się po imprezie Lily Zwick poczuła silny ból głowy. Była na kacu, to nie ulegało wątpliwości, lecz pamiętała doskonale co wydarzyło się wczoraj. I bynajmniej nie miała tu na myśli zrozpaczonej Victorii, tylko Reusa, tak tego Reusa, który ją całował- myśląc o tym dotknęła swoich ust.
-Lily, przestań- zganiała się w myślach. Muszę z nim porozmawiać i wyjaśnić to wszystko- pomyślała Lily.
Wybrała więc numer Reusa i po odczekaniu kilku sygnałów usłyszała męski głos:
-Halo?
- Hej, to ja Lils. Musimy pogadać.
-Teraz?
-Tak teraz! Za 20 minut na rogu Hagerstrasse- nie czekając na odpowiedź rozłączyła się po czym wyszła z domu.
Gdy weszła do kawiarni w środku zobaczyła już Marco, co było niepodobne do niego. Miała nadzieję, ze chłopak tak jak zwykle się spóźni i będzie miała czas na przemyślenie jak wyperswadować mu miłostki z głowy.
-Hej- rzuciła Lils
-No hej. Więc o czym chciałaś pogadać?
-Dobra. Powiem prostu z mostu: wcale mi się nie podobało to co wczoraj między nami zaszło i nie chcę, żeby to się powtórzyło jasne?
-Ale co zaszło Lily? Ja nic nie pamiętam.
No tak byłeś tak zalany, ze nie pamiętasz. Świetnie- pomyślała rudowłosa.
I chociaż tego wprawdzie oczekiwała, żeby wybić Reusowi z głowy takie pomysły. Przecież teraz ma czarno na białym, ze on wcale nic do niej nie czuje, po prostu się upił to zrobiło jej się smutno i czuła się upokorzona.
-Więc nic a nic nie pamiętasz?
-Nie- rzekł Reus, lecz tak na prawdę pamiętał wszystko dokładnie. Skłamał, aby uspokoić Lily, ze on też nic do niej nie czuje. Przecież nie można kochać nikogo na siłę. A ona widocznie nie pałała do niego miłością.
-No to świetnie.Przepraszam ale się spieszę.- stwierdziła dziewczyna.
***
Gotując obiad Agacie postanowił pomóc Stephen. Strasznie się do niej przymilał i prawił przeróżne komplementy. Mamusia podglądała ich z aparatem w ręku. Po czym wysłała do chłopaka sms" Już czas"
Stephen słysząc głos przychodzącej wiadomości przerwał krojenie cebuli, przeczytał sms-a i rzekł do blondynki:
-Agata, ja już dłużej nie mogę
-No to zostaw tę cebulę- powiedziała niczego nie świadoma Błaszczykowska
-Nie o to chodzi
-Więc o....-chciała zapytać Agata lecz w tym momencie Stephen złapał ją w pasie i zaczął całować. Dziewczyna odepchnęła mężczyznę, lecz tego już nie było widać na zdjęciu, które z ukrycia zrobiła mamusia.
-Żeby mi się to więcej nie zdarzyło! Jasne?- rzekła poirytowana Agata do Stephena.
-Jasne, przepraszam- powiedział skruszony mężczyzna
Było już za późno, pani Gołaszewska właśnie wywoływała zdjęcia, które miała wykorzystać do swojego planu.
------------------------------------
Cześć kochane:**
wreszcie się ochłodziło:)
Jupiii jej:D
Pozdrawiam:)
Zuzia
środa, 7 sierpnia 2013
Toaleta z kółeczkiem
Agata Błaszczykowska spała wystarczająco długo. Budząc się szukała Kuby w łóżku ale Go już nie było. Postanowiła się ubrać(tak żeby nie paradować w piżamie przed Stephenem) i zeszła na dół. Przechodząc koło łazienki poczuła jak ktoś ją za rękę wciąga do pomieszczenia.
-Kuba!Oszalałeś! Chcesz żebym zawału dostała!- krzyknęła Agata
-Cicho! Musisz porozmawiać z mamusią. Ten cały Stephen jest nie do wytrzymania! Słuchaj, wchodzę wieczorem do salonu a tam co? Siedzi sobie na kanapie z maseczką na twarzy! I mówi do mnie, ze tez mam spróbować, bo daje dobre nawilżenie skóry-oznajmił Kuba
Agata uspokajając napady śmiechu powiedziała:
-Tak. Masz rację, panoszy się jakby był u siebie a mama świata poza nim nie widzi.
-No żeby spokojnie porozmawiać trzeba się w łazience zamykać- Kuba spojrzał na Agatę.
-Aga?
-Co?
-A tak propo prywatności może byśmy...-powiedział Błaszczykowski stając za Agatą i całując ją po szyji.
Blondynka, która właśnie w tej chwili czesała włosy rzekła:
-Kuba,przestań no przecież nie tutaj.
Rozległo się pukanie do drzwi.
-Zajęte!- krzyknęła blondynka- zaraz wychodzę.
-No ciekawe jak teraz wyjdziemy. Ja drzwiami a Ty się chyba teleportujesz.
-Spokojnie. Chyba ktoś poszedł spod tych drzwi. Chodź szybko- rzekł Błaszczu.
Wychodząc na szczęście nie natknęli się na nikogo. Agata od razu skierowała się porozmawiać z mamą.
-Mamo? Możemy porozmawiać?
-Jasne Agatko. Słucham.
-Nie wiem jak mam zacząć. Jesteś moją mamą i nie mam prawa wtrącać się w Twoje życie, ale nie uważasz, ze On jest dla Ciebie za młody?
-Aga..
-Tak wiem, wiem. Ale mamo on...
-Agata! Czy Ty myślisz, ze ja i on?-Gołaszewska spojrzała na córkę i zaczęła się śmiać.-Nic z tych rzeczy.
-No więc, czemu Go tu zaprosiłaś?
-Aga, podziękujesz mi za to jeszcze- stwierdziła rodzicielka podążając do łazienki.
***
Ania próbowała powiedzieć Robertowi o swojej chorobie ale nie miała odwagi. Wszyscy uważali ją za twardą kobietę. W końcu trenowała karate. Ona tymczasem była bezsilna. Nie mogła sobie poradzić z problemem. Gdy nie było Lewego w domu to wylewała strumienie łez. Lecz wiedziała, że tak długo się nie da, dlatego też postanowiła zdobyć się na odwagę i wyjawić mu wszystko.
-Robert, ja muszę z Tobą porozmawiać
-Ania, słońce a możemy to przełożyć, spieszę się na trening. Jutro mamy mecz- Lewy cały był w skowronkach z okazji zbliżającego się meczu.
-Tak, jasne pogadamy później.
***
Mecz okazał się porażką dla BVB. Borussen miny miało nie za wesołe więc postanowili iść zapić smutki. Znaleźli się w klubie w którym poznały się Lily i Viki. Po 10 minutach dołączyła do nich Josephine i byli już w komplecie.
-Chłopaki bardzo mi przykro- rzekła na powitanie
Wszyscy smutnie pozwieszali głowy, tylko Lily była w dobrym humorze. Wiedziała, że musi jakoś bardziej zeswatać Viktorię z barmanem Nico.
Poszła do łazienki aby poprawić makijaż, po chwili do damskiej toalety wtoczył się Reus, nieźle już wstawiony.
-Reus, zboczeńcu, nie umiesz czytać? To toaleta z kółeczkiem. Czyli dla kobiet!
-Dobra, dobra, sorry. Od razu zboczeniec! Dałabyś chociaż dzisiaj spokój.
-Nie moja wina, że grać nie potrafisz lamo- stwierdziła podbuzowana Lily, choć wcale tak nie myślała.
-Czemu taka jesteś?- zapytał Reus podchodząc za blisko do dziewczyny tak, że odsuwając się wpadła na ścianę.
Był blisko, zbyt blisko. Poczuła jego oddech. Był w takiej odległości, ze widziała jego tęczówki bardzo wyraźnie.
-Przepraszam, nie powinnam- spuściła głowę zapatrując się w ziemię.-Pójdę już.
Marco zagrodził jej drogę kładąc rękę na ścianie.
-Reus, czego chcesz?- zapytała
Bez żadnego słowa blondyn zaczął namiętnie ją całować po czym zsunął się niżej na szyję. Bardzo jej się to podobało ale po chwili się otrząsnęła.
-Przestań. Marco do cholery!- odepchnęła chłopaka
Wyszła z łazienki i zobaczyła zapłakaną Viktorię, którą pocieszała już Ewa.
-Viks, dlaczego płaczesz?- zapytała
-On, on....
-Chciał Cię wykorzystać tak? Zasrany barman, już mu pokażę...
-Nie! Lily czekaj!- krzyknęła Viki po czym powiedziała- Zrobiłam z siebie idiotkę. Zaczęłam się przymilać do niego jak jakaś pierwsza lepsza. Prawie Go pocałowałam. Myślałam, ze on też tego chce! A on co? Patrzy na mnie jak na debila i mówi, ze jest gejem- wyznała zapłakana dziewczyna.
-Że co? Gejem?Przecież nie wygląda.
-Ale ja Go kocham!- Viki rozpłakała się na dobre.
-Viktoria dobrze już, chodź jedziemy do domu- stwierdziła Ewa
-Ewcia, ja z nią pojadę, zostań z Piszczem, chyba będziesz mu bardziej potrzebna- wskazała palcem na Łukasza, który już pijany z rozpaczy tulił się z Błaszczykowskim.
Dziewczyny zaczęły się śmiać, nawet Viktoria na chwile zapomniała o Nico.
***
W drugiej części sali Ania strzeliła sobie kieliszek wódki.
Teraz albo nigdy- pomyślała.
-Robert, chodź na zewnątrz.
-Coś się stało?- zapytał Lewy.
-Nie...A właściwie tak. Jestem chora.
-No wiem. W przyszłym tygodniu jedziesz do lekarza po leki. To ze zmęczenia tak? Może chcesz jechać już do domu?
-Robert to nie zmęczenie. To białaczka.......
------------------------------------------------------
Ukończyłam kolejny:)
Taki misz masz się zrobił:)
Jejuuu u Was też tak gorąco??
Normalnie kurczaka na rożnie można na balkonie piec:)
A i z góry przepraszam, ze znów przerwałam w takim momencie:)
Mam nadzieję, ze nie spalicie mnie na stosie za to:)
Pozdrawiam
Zuzka
Na dobry koniec dnia- Kuba kaczka:)
-Kuba!Oszalałeś! Chcesz żebym zawału dostała!- krzyknęła Agata
-Cicho! Musisz porozmawiać z mamusią. Ten cały Stephen jest nie do wytrzymania! Słuchaj, wchodzę wieczorem do salonu a tam co? Siedzi sobie na kanapie z maseczką na twarzy! I mówi do mnie, ze tez mam spróbować, bo daje dobre nawilżenie skóry-oznajmił Kuba
Agata uspokajając napady śmiechu powiedziała:
-Tak. Masz rację, panoszy się jakby był u siebie a mama świata poza nim nie widzi.
-No żeby spokojnie porozmawiać trzeba się w łazience zamykać- Kuba spojrzał na Agatę.
-Aga?
-Co?
-A tak propo prywatności może byśmy...-powiedział Błaszczykowski stając za Agatą i całując ją po szyji.
Blondynka, która właśnie w tej chwili czesała włosy rzekła:
-Kuba,przestań no przecież nie tutaj.
Rozległo się pukanie do drzwi.
-Zajęte!- krzyknęła blondynka- zaraz wychodzę.
-No ciekawe jak teraz wyjdziemy. Ja drzwiami a Ty się chyba teleportujesz.
-Spokojnie. Chyba ktoś poszedł spod tych drzwi. Chodź szybko- rzekł Błaszczu.
Wychodząc na szczęście nie natknęli się na nikogo. Agata od razu skierowała się porozmawiać z mamą.
-Mamo? Możemy porozmawiać?
-Jasne Agatko. Słucham.
-Nie wiem jak mam zacząć. Jesteś moją mamą i nie mam prawa wtrącać się w Twoje życie, ale nie uważasz, ze On jest dla Ciebie za młody?
-Aga..
-Tak wiem, wiem. Ale mamo on...
-Agata! Czy Ty myślisz, ze ja i on?-Gołaszewska spojrzała na córkę i zaczęła się śmiać.-Nic z tych rzeczy.
-No więc, czemu Go tu zaprosiłaś?
-Aga, podziękujesz mi za to jeszcze- stwierdziła rodzicielka podążając do łazienki.
***
Ania próbowała powiedzieć Robertowi o swojej chorobie ale nie miała odwagi. Wszyscy uważali ją za twardą kobietę. W końcu trenowała karate. Ona tymczasem była bezsilna. Nie mogła sobie poradzić z problemem. Gdy nie było Lewego w domu to wylewała strumienie łez. Lecz wiedziała, że tak długo się nie da, dlatego też postanowiła zdobyć się na odwagę i wyjawić mu wszystko.
-Robert, ja muszę z Tobą porozmawiać
-Ania, słońce a możemy to przełożyć, spieszę się na trening. Jutro mamy mecz- Lewy cały był w skowronkach z okazji zbliżającego się meczu.
-Tak, jasne pogadamy później.
***
Mecz okazał się porażką dla BVB. Borussen miny miało nie za wesołe więc postanowili iść zapić smutki. Znaleźli się w klubie w którym poznały się Lily i Viki. Po 10 minutach dołączyła do nich Josephine i byli już w komplecie.
-Chłopaki bardzo mi przykro- rzekła na powitanie
Wszyscy smutnie pozwieszali głowy, tylko Lily była w dobrym humorze. Wiedziała, że musi jakoś bardziej zeswatać Viktorię z barmanem Nico.
Poszła do łazienki aby poprawić makijaż, po chwili do damskiej toalety wtoczył się Reus, nieźle już wstawiony.
-Reus, zboczeńcu, nie umiesz czytać? To toaleta z kółeczkiem. Czyli dla kobiet!
-Dobra, dobra, sorry. Od razu zboczeniec! Dałabyś chociaż dzisiaj spokój.
-Nie moja wina, że grać nie potrafisz lamo- stwierdziła podbuzowana Lily, choć wcale tak nie myślała.
-Czemu taka jesteś?- zapytał Reus podchodząc za blisko do dziewczyny tak, że odsuwając się wpadła na ścianę.
Był blisko, zbyt blisko. Poczuła jego oddech. Był w takiej odległości, ze widziała jego tęczówki bardzo wyraźnie.
-Przepraszam, nie powinnam- spuściła głowę zapatrując się w ziemię.-Pójdę już.
Marco zagrodził jej drogę kładąc rękę na ścianie.
-Reus, czego chcesz?- zapytała
Bez żadnego słowa blondyn zaczął namiętnie ją całować po czym zsunął się niżej na szyję. Bardzo jej się to podobało ale po chwili się otrząsnęła.
-Przestań. Marco do cholery!- odepchnęła chłopaka
Wyszła z łazienki i zobaczyła zapłakaną Viktorię, którą pocieszała już Ewa.
-Viks, dlaczego płaczesz?- zapytała
-On, on....
-Chciał Cię wykorzystać tak? Zasrany barman, już mu pokażę...
-Nie! Lily czekaj!- krzyknęła Viki po czym powiedziała- Zrobiłam z siebie idiotkę. Zaczęłam się przymilać do niego jak jakaś pierwsza lepsza. Prawie Go pocałowałam. Myślałam, ze on też tego chce! A on co? Patrzy na mnie jak na debila i mówi, ze jest gejem- wyznała zapłakana dziewczyna.
-Że co? Gejem?Przecież nie wygląda.
-Ale ja Go kocham!- Viki rozpłakała się na dobre.
-Viktoria dobrze już, chodź jedziemy do domu- stwierdziła Ewa
-Ewcia, ja z nią pojadę, zostań z Piszczem, chyba będziesz mu bardziej potrzebna- wskazała palcem na Łukasza, który już pijany z rozpaczy tulił się z Błaszczykowskim.
Dziewczyny zaczęły się śmiać, nawet Viktoria na chwile zapomniała o Nico.
***
W drugiej części sali Ania strzeliła sobie kieliszek wódki.
Teraz albo nigdy- pomyślała.
-Robert, chodź na zewnątrz.
-Coś się stało?- zapytał Lewy.
-Nie...A właściwie tak. Jestem chora.
-No wiem. W przyszłym tygodniu jedziesz do lekarza po leki. To ze zmęczenia tak? Może chcesz jechać już do domu?
-Robert to nie zmęczenie. To białaczka.......
------------------------------------------------------
Ukończyłam kolejny:)
Taki misz masz się zrobił:)
Jejuuu u Was też tak gorąco??
Normalnie kurczaka na rożnie można na balkonie piec:)
A i z góry przepraszam, ze znów przerwałam w takim momencie:)
Mam nadzieję, ze nie spalicie mnie na stosie za to:)
Pozdrawiam
Zuzka
Na dobry koniec dnia- Kuba kaczka:)
sobota, 3 sierpnia 2013
Na misia!
-Agatko, no co tak patrzysz, przywitaj się ze Stephenem- rzekła Gołaszewska
-Ze Stephenem?- zapytała Agata
-Aga, kto przyszedł?- dopytywał się Kuba, który właśnie schodził na dół.
Na głos zięcia teściowa przybrała bojowy wyraz twarzy.
-Agata, Jakub- to jest Stephen. Jest bardzo porządnym człowiekiem i pomieszka trochę z nami.
-Że co?- chórem zapytali małżonkowie
-Mamuś mogę Cię na chwilę poprosić?- Agata zaprowadziła mamę do kuchni. -Kto to jest? Co on w ogóle robi w moim domu i jakie pomieszka?- pytaniom Agaty nie było końca.
-Córeczko. To bardzo sympatyczny i usytuowany człowiek. Poznałam Go na czacie.
-Co?!- blondynka osłupiała.
-Agata bez dyskusji! Biorę Go na siebie!- stwierdziła mamusia i dołączyła do Stephena.
-Boże daj mi siłę- błagała Agata kierując oczy ku niebu.
-Agu co się tutaj dzieje?- zapytał poddenerwowany Błaszczykowski podchodząc do żony.
-Żebym ogarniała sytuację to bym Ci powiedziała ale nic nie rozumiem. Wychodzi na to, że mamie zebrało się na amory.
-Coo?! Ona i ten cały Stephen?- niedowierzał Kuba
-Chodź, idziemy tam. Ona jest nieobliczalna- stwierdziła Błaszczykowska.
***
Gdy Ania powoli się wybudzała poczuła, ze leży w białej pościeli na szpitalnym łóżku. Kątem oka dostrzegła lekarza.
-Obudziła się w końcu Pani. Zawiadomiłem już męża.Zaraz tu będzie- stwierdził medyk
-Panie doktorze?On jeszcze nic nie wie, prawda?
-Nie. Uznałem, że sama powinna to Pani zrobić- stwierdził lekarz.
-Dziękuję- rzekła przyjaźnie Lewandowska
Jak ja niby mam mu to powiedzieć. Kochanie, mam białaczkę. Co Ty na to?- rozmyślaniom Ani nie było końca. Potok jej myśli przerwał Robert, który wparował do sali.
-Aneczka, co jest?Znowu nie zjadłaś śniadania tak?- zapytał Robert.
Boże, jak mam mu to powiedzieć.
-Robert. Ja, ja...- spojrzała na męża i myślała, ze serce jej pęknie.
-Heej, słońce. Już dobrze- powiedział Robert łapiąc Anie za podbródek- Damy sobie radę.
Jakbym ja chciała w to uwierzyć, nawet sobie nie wyobrażasz- pomyślała Anka.
-Leż tu. Najlepiej to pośpij sobie a ja pójdę, kupię Ci coś dobrego- stwierdził Lewy całując żonę w czoło.
-Robert?
-Tak?
-Dziękuję- Anka nie umiała powiedzieć Lewemu o białaczce ale dobrze zdawała sobie sprawę, ze musi to zrobić. Długo się tak nie da.
*Tydzień później*
Wszyscy przygotowywali się na fetę urodzinową Mario i Piszcza. Z oporem ale Robert po namowach Ani postanowili też się wybrać.
-Anka, on już wie?- zapytała Diana, która jako jedyna wiedziała o chorobie przyjaciółki.
-Nie, jeszcze mu nie powiedziałam- rzekła brunetka.
-Anka!
-Diana. Powiem mu. Obiecuję. I nie patrz tak na mnie. Błagam. Nie chcę litości. Dzisiaj mamy się dobrze bawić, tak?
-Oczywiście. Przytulas?
-Na misia!- stwierdziła Ania przytulając mocno swoją przyjaciółkę.
-Ejj, ejj nie zapomniałyście o kimś?- zapytał Łukasz zjawiając się ni stąd ni zowąd.
-Piszczusiu o Tobie nie da się zapomnieć- stwierdziła Ania- Chodź tu do nas na przytulasa.
-No, myślę skarbeńku- powiedział Piszczek wręcz zduszając dziewczyny.
-Yhym, Yhym- chrząkneli razem Ewa z Robertem.
-Ewcia nie wiem co Ty o tym sądzisz, ale ja tu widzę zdradę i to na forum publicznym! Rozwód!- stwierdził Lewy.
-Tak, Robciu. Wiesz co? Chodź pójdziemy upić się z rozpaczy!- oznajmiła Ewa ciągnąc Lewuska za rękę.
-Moi drodzy! Stwierdzam, ze najwyższa pora ogłosić karaoke! A jakie hity najlepsze na tą okazję?- zapytał Kuba stawając na stole.
Wszyscy zgodnie krzyknęli-DISCO POLO. Zarówno Polacy jak i Niemcy poznali już troszkę rytmy polskiego disco i wiedzieli, ze jak się bawić to się bawić.
-Kto chętny?- zapytał Kuba
Ewka i Robert, którzy mieli udawanego focha wskoczyli na kanapę prezentując swój talent wokalny przy piosence "Ona tańczy dla mnie" , skacząc po łóżku w salonie.
Niemcy zaczęli swój śpiew- "I tanszy dla mie". Wszyscy teraz śmiali się z Marco, który twierdził, ze do takiej piosenki najlepiej tańczy się na głowie i próbował na niej stanąć, lecz pod wpływem procentów nie wychodziło mu to. Więc Mats postanowił trzymać mu nogi w górze. Śmiała się nawet Lily, która nie pałała do Reusa wielką miłością.
Po skończonym repertuarze Ewka chciała zejść ze "sceny" ale procenty robią swoje i wylądowała na podłodze zgniatając Agatę. Obydwie śmiały się wniebogłosy.
-Eeee, gwiazda uważaj- stwierdził Łukasz podnosząc dziewczyny.
-Przecież uważałam. Ta kanapa jest krzywa!- stwierdziła rozentuzjazmowana Ewa.
-Dobra, dobra. Pani już więcej nie pije.- oznajmił Piszczek zabierając żonę pod ramię.
Zabawa trwała w najlepsze. Wszyscy posnęli, gdzie się dało. Nawet w łazience pod umywalką miejsce było zajęte. I tak oto skończył się birthday chłopaków....
-----------------------------------------------
Cześć gołąbeczki:**
Po pierwsze chciałam Wam podziękować za milusie komentarze :***
Aż się wzruszyłam:)
I za pytania jakie zadawaliście, myślałam, ze zabawa POZNAJ MNIE BLIŻEJ, nie wypali a jednak:)
Po drugie zmieniłam troszkę wygląd Bloga, co już pewnie zauważyliście:)
Haa a po trzecie to oglądam sobie ten to filmik:)http://www.youtube.com/watch?v=Dcs658a4A3g
Haha Błaczyszkowski!:D
Łapcie tutaj zbiorowego przytulasaa:D
Haa!! Piszczu jak skoczył na Kloppa:D
I życzę miłej niedzieli:!!
Zuzka:)
-Ze Stephenem?- zapytała Agata
-Aga, kto przyszedł?- dopytywał się Kuba, który właśnie schodził na dół.
Na głos zięcia teściowa przybrała bojowy wyraz twarzy.
-Agata, Jakub- to jest Stephen. Jest bardzo porządnym człowiekiem i pomieszka trochę z nami.
-Że co?- chórem zapytali małżonkowie
-Mamuś mogę Cię na chwilę poprosić?- Agata zaprowadziła mamę do kuchni. -Kto to jest? Co on w ogóle robi w moim domu i jakie pomieszka?- pytaniom Agaty nie było końca.
-Córeczko. To bardzo sympatyczny i usytuowany człowiek. Poznałam Go na czacie.
-Co?!- blondynka osłupiała.
-Agata bez dyskusji! Biorę Go na siebie!- stwierdziła mamusia i dołączyła do Stephena.
-Boże daj mi siłę- błagała Agata kierując oczy ku niebu.
-Agu co się tutaj dzieje?- zapytał poddenerwowany Błaszczykowski podchodząc do żony.
-Żebym ogarniała sytuację to bym Ci powiedziała ale nic nie rozumiem. Wychodzi na to, że mamie zebrało się na amory.
-Coo?! Ona i ten cały Stephen?- niedowierzał Kuba
-Chodź, idziemy tam. Ona jest nieobliczalna- stwierdziła Błaszczykowska.
***
Gdy Ania powoli się wybudzała poczuła, ze leży w białej pościeli na szpitalnym łóżku. Kątem oka dostrzegła lekarza.
-Obudziła się w końcu Pani. Zawiadomiłem już męża.Zaraz tu będzie- stwierdził medyk
-Panie doktorze?On jeszcze nic nie wie, prawda?
-Nie. Uznałem, że sama powinna to Pani zrobić- stwierdził lekarz.
-Dziękuję- rzekła przyjaźnie Lewandowska
Jak ja niby mam mu to powiedzieć. Kochanie, mam białaczkę. Co Ty na to?- rozmyślaniom Ani nie było końca. Potok jej myśli przerwał Robert, który wparował do sali.
-Aneczka, co jest?Znowu nie zjadłaś śniadania tak?- zapytał Robert.
Boże, jak mam mu to powiedzieć.
-Robert. Ja, ja...- spojrzała na męża i myślała, ze serce jej pęknie.
-Heej, słońce. Już dobrze- powiedział Robert łapiąc Anie za podbródek- Damy sobie radę.
Jakbym ja chciała w to uwierzyć, nawet sobie nie wyobrażasz- pomyślała Anka.
-Leż tu. Najlepiej to pośpij sobie a ja pójdę, kupię Ci coś dobrego- stwierdził Lewy całując żonę w czoło.
-Robert?
-Tak?
-Dziękuję- Anka nie umiała powiedzieć Lewemu o białaczce ale dobrze zdawała sobie sprawę, ze musi to zrobić. Długo się tak nie da.
*Tydzień później*
Wszyscy przygotowywali się na fetę urodzinową Mario i Piszcza. Z oporem ale Robert po namowach Ani postanowili też się wybrać.
-Anka, on już wie?- zapytała Diana, która jako jedyna wiedziała o chorobie przyjaciółki.
-Nie, jeszcze mu nie powiedziałam- rzekła brunetka.
-Anka!
-Diana. Powiem mu. Obiecuję. I nie patrz tak na mnie. Błagam. Nie chcę litości. Dzisiaj mamy się dobrze bawić, tak?
-Oczywiście. Przytulas?
-Na misia!- stwierdziła Ania przytulając mocno swoją przyjaciółkę.
-Ejj, ejj nie zapomniałyście o kimś?- zapytał Łukasz zjawiając się ni stąd ni zowąd.
-Piszczusiu o Tobie nie da się zapomnieć- stwierdziła Ania- Chodź tu do nas na przytulasa.
-No, myślę skarbeńku- powiedział Piszczek wręcz zduszając dziewczyny.
-Yhym, Yhym- chrząkneli razem Ewa z Robertem.
-Ewcia nie wiem co Ty o tym sądzisz, ale ja tu widzę zdradę i to na forum publicznym! Rozwód!- stwierdził Lewy.
-Tak, Robciu. Wiesz co? Chodź pójdziemy upić się z rozpaczy!- oznajmiła Ewa ciągnąc Lewuska za rękę.
-Moi drodzy! Stwierdzam, ze najwyższa pora ogłosić karaoke! A jakie hity najlepsze na tą okazję?- zapytał Kuba stawając na stole.
Wszyscy zgodnie krzyknęli-DISCO POLO. Zarówno Polacy jak i Niemcy poznali już troszkę rytmy polskiego disco i wiedzieli, ze jak się bawić to się bawić.
-Kto chętny?- zapytał Kuba
Ewka i Robert, którzy mieli udawanego focha wskoczyli na kanapę prezentując swój talent wokalny przy piosence "Ona tańczy dla mnie" , skacząc po łóżku w salonie.
Niemcy zaczęli swój śpiew- "I tanszy dla mie". Wszyscy teraz śmiali się z Marco, który twierdził, ze do takiej piosenki najlepiej tańczy się na głowie i próbował na niej stanąć, lecz pod wpływem procentów nie wychodziło mu to. Więc Mats postanowił trzymać mu nogi w górze. Śmiała się nawet Lily, która nie pałała do Reusa wielką miłością.
Po skończonym repertuarze Ewka chciała zejść ze "sceny" ale procenty robią swoje i wylądowała na podłodze zgniatając Agatę. Obydwie śmiały się wniebogłosy.
-Eeee, gwiazda uważaj- stwierdził Łukasz podnosząc dziewczyny.
-Przecież uważałam. Ta kanapa jest krzywa!- stwierdziła rozentuzjazmowana Ewa.
-Dobra, dobra. Pani już więcej nie pije.- oznajmił Piszczek zabierając żonę pod ramię.
Zabawa trwała w najlepsze. Wszyscy posnęli, gdzie się dało. Nawet w łazience pod umywalką miejsce było zajęte. I tak oto skończył się birthday chłopaków....
-----------------------------------------------
Cześć gołąbeczki:**
Po pierwsze chciałam Wam podziękować za milusie komentarze :***
Aż się wzruszyłam:)
I za pytania jakie zadawaliście, myślałam, ze zabawa POZNAJ MNIE BLIŻEJ, nie wypali a jednak:)
Po drugie zmieniłam troszkę wygląd Bloga, co już pewnie zauważyliście:)
Haa a po trzecie to oglądam sobie ten to filmik:)http://www.youtube.com/watch?v=Dcs658a4A3g
Haha Błaczyszkowski!:D
Łapcie tutaj zbiorowego przytulasaa:D
Haa!! Piszczu jak skoczył na Kloppa:D
I życzę miłej niedzieli:!!
Zuzka:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)