Mario nie zamierzał oddawać Kleo.
Przez ten krótki czas zdążył się przyzwyczaić do swojego węża.
Skąd on mógł wiedzieć, że Ann nie lubi gadów.
-Nie martw się Kleosiu, jakoś ją
ubłagamy, żebyś został. Przecież Cię nie oddam- stwierdził
Gotze, głaskając węża.
W tym samym momencie drzwi się
otworzyły i do domu weszła Ann.
-Nie, no nie wierzę, miało Go tu już
nie być!- krzyknęła Ann.
-No przecież Go nie oddam. Jest
nieszkodliwy- oznajmił Mario podchodząc z Kleo do dziewczyny.
-Nawet się nie zbliżaj, bo pożałujesz!
Kurcze Mario, miał być słodziutki pies a tu co? Jakiś obleśny
pyton.
-No, nie przesadzaj już- stwierdził
Mario.
Widząc po minie Ann, ze nic nie
wskóra oznajmił:
-Dobra, zrobimy tak: pobędzie u nas
tydzień. Tak, na próbę, może się przekonasz co? Obiecuję, ze
jak coś będzie się działo to go oddam.
-Ale obiecujesz?- zapytała Ann
Gotze podniósł palce jak do przysięgi
i oznajmił:
-Obiecuję.
***
Piszczek wracając z treningu otworzył
lodówkę, wziął butelkę wody i usiadł przed tv udawając, że nie
widzi Ewy.
-Łukasz! Jeszcze Ci nie przeszło? No
przecież nie spałam z Nim! Ile razy mam Ci to jeszcze tłumaczyć?
Po kilku minutach milczenia Ewa
stwierdziła, ze nic z niego nie wyciągnie więc postanowiła wybrać
się do Viktorii.
Vika mieszkała nieopodal Piszczków,
toteż Ewcia nie musiała pokonywać zbyt dużego dystansu.
-Ewcia! No co tam u Ciebie? Właśnie
miałam dzwonić.
-Viks musimy pogadać- stwierdziła Ewa
zamykając za sobą drzwi.
-Uuu kochana,widzę, że tu większe
problemos się szykują. Usiądź sobie, zrobię nam kawy.
-Viks, ja już nie wyrabiam! Nie wiem
jak mam do Niego dotrzeć! On już 2 dzień się do mnie nie odzywa.
Rozumiesz? To do Niego nie podobne! Normalnie paszcza mu się nie
zamyka! A tu co? Obraził się na śmierć!
-Ewuś powoli, powoli, bo ja tu nic nie
rozumiem...Piszczu się obraził? O co?
Ewa zaczęła wtajemniczać swoja przyjaciółkę w szczegóły jej rzekomej zdrady z panem
striptizerem. Gdy skończyła, Vika nie mogła pohamowac śmiechu.
-Co Cię tak cieszy?- zapytała Ewa.
-Nic, nic. Po prostu to jest bardzo
zabawna sytuacja.
-Vika!No wiesz co!- stwierdziła Ewa,
lecz po chwili nie wytrzymała i też zaniosła się śmiechem.
-Ewix, no nie przejmuj się. Kiedyś mu
przecież przejdzie!- stwierdziła Viktoria.
-Tylko kiedy! Viki nie widziałam Go w
takim stanie od...od... właściwie to nigdy Go w takim stanie nie
widziałam- oznajmiła Piszczek
-Ewa- przyjaciółko ma. Nie poznaję
Cie! Gdzie się podziała ta dziewczyna, którą znam? No, Przecież
ty się nigdy nie poddajesz. Wierze w Ciebie.
-Masz rację, wszedł na ścieżkę
wojenną z Ewą Piszczek. Nie wyjdzie z tego żywy- stwierdziła Ewa,
mrużąc oczy.
-No i gitara. Dzielna dziewczynka.-
oznajmiła Viktoria głaszcząc przyjaciółkę po głowie.
***
Marco Reus postanowił iść pobiegać
ulicami Dortmundu, gdyż w końcu przestał padać deszcz. Włożył
słuchawki, założył swoja ulubione bluzę, mimo iż, już nie
padało było zimno. Biegł już dobrych 10 minut, gdy zapatrzył się
na telebim wyświetlający jakaś reklamę i bach! Zderzenie czołowe.
-Patrz na drogę, idioto!
-Nic Ci się nie stało?- zapytał Reus
podając dziewczynie dłoń aby mogła wstać.
-Żyję!Jak widać!- burknęła
dziewczyna ignorując wyciągniętą rękę Marco.
-Przepraszam, nie zauważyłem Cię-
stwierdził Reus.
-Gdyby głupota miała skrzydła to już
byś latał- krzyknęła dziewczyna, powoli się podnosząc, lecz
noga odmówiła jej posłuszeństwa i znowu wylądowała na ziemi.
-Nie wygląda to dobrze, musisz iść do
lekarza z tym- stwierdził Marco, tym razem nie zastanawiając się
złapał dziewczynę i podniósł do góry.
-Auu, ostrożnie! Chcesz mnie do końca
połamać!?
Rudowłosa starała się dać krok do
przodu i iść stąd jak najdalej ale straciła równowagę i wpadła w
ramiona Reusa.
-Dobra, idziemy do lekarza, tu
niedaleko jest szpital!- stwierdził Marco.
-Ciekawe jak tam dojdę z ta noga
geniuszu!- oznajmiła dziewczyna
-Jak to jak? Zaniosę Cię- stwierdził
Marco
-O nie co to to na pewno nie- oburzyła
się dziewczyna.
Marco teatralnie wywrócił oczami i wziął dziewczynę na barana.
-Nienawidzę takich sytuacji!-
stwierdziła dziewczyna.
-Jak Ci w ogóle na imię?- zapytał
Reus
-Lily
-Marco, miło mi
-mi niekoniecznie- odparła Lily
-zołza!- mruknął Marco
-bałwan- odparła Lily.
-----------------------------------
Mordeczki moje:**
Dziękuję Wam bardzo za wszystkie
komentarze. Bardzo to motywuje do dalszego działania.
Dialogi pisałam grubszą czcionką, żeby lepiej się czytało:)
W zakładce BOHATEROWIE- pojawiła się postać- mianowicie Lily!
Pozdrawiam
Zuzia
Tak sobie myslałam,że to będzie jakieś paskudne zwierzę;)
OdpowiedzUsuńCiekawe co tam Ewka wymysli:)
A co do Lily to czję, ze to nie ich ostatnie spotkanie:)
Świetnie piszesz. Super rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.
Pozdrawiam :)
nareszcie nowy rozdział;) Nie mogłam sie już doczekac:)
OdpowiedzUsuń"Wszedł na ścieżke wojenną z Ewą Piszczek. Nie wyjdzie z tego żywy" hahah. Wyobrażam sobie jej minę:)
Lily jaka ostra!!!:D a przecie Marco taki spokojny człowiek♥
Ewcia jaka wojowniczka, "ścieżka wojenna" xd Już sobie wyobrażam, co Łukasz będzie przeżywał. Lily taka niemiła, Marco zły nie jest.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Gosia :)
http://marcoreusstory.blogspot.com/
aaaaa<33Już sie nie mogę doczekac co będzie dalej<33
OdpowiedzUsuńhaha będzie gorąco:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
kocham Twoje rozdziały!!!;)
OdpowiedzUsuńu Piszczków zapowiada się wojna<33
co do Lily- ciekawe co będzie dalej:)
Zuzka kiedy następny rozdział??<33:**
OdpowiedzUsuńPostaram się w poniedziałek:) Większa część jest już napisana:)
OdpowiedzUsuńOjejej dopiero w poniedziałek??Jak ja tak długo wytrzymam;)♥♥
UsuńOO jak miło<33 Wytrzymasz, wytrzymasz:) Wierzę w Ciebie♥ Specjalnie dla Cb zadedykuje następny rozdział-OBIECUJĘ:)
Usuńoo no to trzymam Cie za slowo:-) Dziekuje<33
UsuńKocham to <3
OdpowiedzUsuń♥.♥