poniedziałek, 4 listopada 2013

Jeździsz jak żółw!

Dziś był ten dzień, w którym Anna Lewandowska otrzymała wypis ze szpitala. Mimo wszystko nie pałała dużą euforią, gdyż nie mogła samodzielnie się poruszać. Każdego dnia nie mogła sobie wybaczyć tego, że przez swoją lekkomyślność porusza się teraz na wózku inwalidzkim. I dokładnie od czasu tego feralnego zdarzenia Diana nie odzywała się do niej ani słowem. Nie przyszła jej nawet odwiedzić.
-Gotowa?- zapytał Robert przyprowadzajac dwukołowy pojazd
-Tak, jasne- rzuciła beznamiętnie Ania
Dojeżdżając do domu obiecała sobie, że nigdy w życiu się nie podda i nie pozwoli aby wypadek ją rozłożył.
Postanowiła uczęszczać regularnie na rehabilitację i dawać z siebie wszystko. Wiedziała, że będzie ciężko ale była upartą osobą i nic nie mogło stanąć jej na drodze. Z rozmyślań wyrwał ją dzwonek do drzwi, które otworzył Robert gdyż ona nie była w stanie nawet ruszyć się bez wózka.
-To może ja Was zostawię- stwierdził Robert wpuszczając gościa.
-Diana?
-Cześć Aniu- rzuciła nieśmiało dziewczyna
-Dlaczego się nie odzywałaś?
-Myślałam, że jesteś na mnie zła.
-Ja? Na Ciebie? Dlaczego?- zapytała Ania
-Gdybym nie wysłała wtedy tego sms-a nie wpadłoby Ci do głowy, żeby odpisać i nie siedziałabyś teraz na wózku- powiedziała rozpłakana Diana
-Ejj Diana. To tylko i wyłącznie moja wina. Jasne? Ja byłam tak lekkomyślna, żeby pisać sms-y na drodze i to ja ponoszę za to odpowiedzialność ok? Chodź tu- rozkazała Ania wyciągając obie dłonie do przyjaciółki.
-Tęskniłam- stwierdziła Diana przytulając się do brunetki.

***
-Czy Ty to sobie wyobrażasz? Ona tak po prostu tak sobie przychodzi i myśli, że wszystko będzie pięknie, idealnie a my będziemy wspaniałą kochającą się rodziną.- burzyła się Ewa w rozmowie z mężem
-Ewa, wysłuchałaś jej do końca?
-Czego ja tam miałam słuchac? Kobieta porzuciła mnie zaraz po urodzeniu! Jeszcze mam ją słuchać? Może jeszcze zaprosić do domu i upiec pyszne ciasto.! Po moim trupie.
-Ewcia....Spokojnie.Wiem co o tym myślisz.
-Nic nie wiesz! Nie spędziłeś dzieciństwa w domu dziecka i nie wyczekiwałeś przez 13 lat przez okno swojej matki.... Dlaczego mi nie zostawiła żadnej wiadomości, ani razu nie zadzwoniła. Przypomniało jej się po 25 latach?! 
-Dobrze, tak wiem. Ale wiem też ile ta mała dziecinka może znaczyć dla każdego rodzica- mówiąc to skinął głową na śpiącą Sarę.
- Ewcia ale nie zawsze jest tak kolorowo, ze można wszystko w życiu mieć. 
-Łukasz, co bym bez Ciebie zrobiła? Musisz zawsze mieć rację? Ale zrozum nie jestem gotowa na to, żeby spojrzeć jej w oczy a co dopiero porozmawiać...
-Rozumiem- stwierdził Piszczek przemyślając w głowie plan.
Gdy Ewa oddaliła się by ułożyć Sarę do snu Łukasz postanowił przeszukać telefon żony.
Jest. Numer od nieznajomego numeru informujący o spotkaniu.
Łukasz postanowił Go wykorzystać dlatego też wysyłając sms-a z telefonu Ewy umówił się za 15 minut na rogu Weiberstrasse.
-Ewa wychodzę. Będę za jakąś godzinę- napisał na kartce Piszczu do żony, która nie wróciła jeszcze od Sary.

***

-Mario szybciej! Jeździsz jak żółw!- krzyczała AK w samochodzie której strasznie spieszyło się do Alice która wylądowała w szpitalu.
Gdy dotarli na miejsce od razu skierowała się na ginekologię, gdzie leżała półprzytomna dziewczyna.
-Alice? Jak się czujesz?
-Ann to koniec!
-Co ty mówisz? Co się stało? Straciłaś dziecko?- zapytała przerażona AK
-Ann przepraszam......
-Nie płacz. Ćśśśśś. Wszystko będzie dobrze. poradzimy sobie- rozpłakaną brunetkę starała się pocieszyć Brommel
-Nie! Ja muszę to powiedzieć! Byłaś..Jesteś dla mnie taka dobra, a ja wywinęłam taki numer! Ann żadnego dziecka nie było rozumiesz?!
Ann wpatrywała się w Alice nic nie rozumiejąc co brunetka ma na myśli.
-Mój chłopak zagroził mi, że wyrzuci mnie z domu jeśli tego nie zrobię...
-Co niby miałaś zrobić i jaki chłopak? Przecież mówiłaś, ze jesteś samotna!
-Powoli od początku. Nie byłam w ciąży a ten facet przed którym uratowałaś mnie w parku to był podstęp rozumiesz? On Cię zna, nie mam pojęcia skąd...Kazał mi udawać ciążę, żebym wyłudziła od Was mnóstwo pieniędzy. Rozumiesz? Ale ja tak dłużej nie mogłam! Nie jestem taka! I pobił mnie wczoraj. Ann, wiem co sobie o mnie myślisz, ale błagam wybacz mi.
-Alice, przepraszam. Ja muszę to wszystko przemyśleć, przepraszam- roztargniona AK wybiegła z sali wpadając na Mario, który czytał jakieś ogłoszenia an tablicy szpitalnej.
-Ann? Uważaj...Gdzie tak lecisz..Ann!- krzyczał Mario lecz brunetka już była na zewnątrz odpalając papierosa.
-Daj mi to. Przecież Ty nie palisz!- Goetze wyrwał dziewczynie papierosa wyrzucając Go do kosza.
-Może powinnam.
-Co się stało?- zapytał brunet.
Ann opowiedziała wszystko od A do ZET nie pomijając żadnego szczegółu.
-Zaraz sobie z nią porozmawiam!- rzucił Mario kierując się do szpitala.
-Przestań! Jedźmy po prostu do domu...Proszę- ciągnąc Goetze'go za rękaw Ann udało się zatrzymać chłopaka.

-----------------------------------------
Moje Kochane!
Przepraszam za tak długą nieobecność!
Mimo, iż tak długo mnie nie było wyświetlenia rosły!
Co mnie bardzo cieszy:)
Masakra jakaś z tą weną u mnie była!
Już miałam taki moment, ze chciałam dać sobie spokój z tym blogiem.
Rozdział co prawda nie powala na kolana ale dodałam:)
Pozdrawiam
Luiza:*


niedziela, 13 października 2013

Przykre zdarzenia

Karetka, która przyjechała w miejsce wypadku tarasowała drogę tak, że na drodze zrobił się niemały korek.
Ania Lewandowska leżała już na noszach po udanej próbie ratowania życia. W mgnieniu oka służby zdrowia dojechały do szpitala. Tam zapewnili Ani profesjonalną opiekę. Zadzwonili też do Roberta, który grał nadal z Piszczkiem w Call of Duty. Lecz po tej informacji nie zastanawiając się ruszył do szpitala. Anka leżała na sali pod wyciągiem. Poza złamaną nogą i obrażeniami na ciele nic jej nie było. Lekarze twierdzili, że miała wiele szczęścia, iż w ogóle przeżyła.
-Co się stało?- zapytał Robert wchodząc do opustoszałej sali szpitalnej.
-To moja wina.
-Co Ty mówisz? Ania co tam się naprawdę stało?
-Był mały ruch a ja spieszyłam się do Diany no i postanowiłam jej wysłać sms-a. Nie zauważyłam tej ciężarówki, światło mnie oślepiło i....dalej nic nie pamiętam- zaczęła płakać Lewandowska.
-Ćśś- Lewy przytulił swoją żonę.
-Wszystko będzie dobrze.
-Robert! Nic nie będzie dobrze. Nie czuję lewej nogi. Rozumiesz? Mogę spędzić resztę życia na wózku.
Lewy był przerażony. Wiedział co to znaczy dla jego żony. Był na nią zły, że była tak lekkomyślna sms-ując w aucie ale nie potrafił w takiej sytuacji się gniewać.

***

-Bo co? Może to pani wreszcie z siebie wykrztusić? Co z tego, że mamy takie samo imię?- zapytała już poirytowana Piszczkowa.
-Jestem Twoją matką Ewa. Jestem Twoją biologiczną mamą- mówiła kobieta ze łzami w oczach.
-Słucham?! Ja nie mam matki, ojca też nie. Wychowywałam się w domu dziecka!.
-Nawet nie wiesz jak mi przykro...
-Przykro Ci? Ty kobieto w ogóle wiesz co te słowa znaczą? Jak można być tak perfidnym i porzucić swoje dziecko? Czego Ty w ogóle chcesz? Po co mnie odszukałaś? Przypomniałaś sobie jednak o mnie? Po tylu latach?
-Ewa to nie tak. Kiedyś było inaczej. Nie byłam gotowa. Musiałam Cię oddać- stwierdziła kobieta.
-Ludzie, którzy nie są gotowi nie fundują sobie dzieci...Agata wychodzimy!
-Poczekaj!- odezwała się kobieta- Mam raka.
Piszczkowa odwróciła się na pięcie kładąc dłonie na stole:
-To żałosne wiesz? Dowiedziałaś się, że jesteś chora i chcesz odkupić swoje winy? Nie dam Ci tej satysfakcji.

Tym razem Ewa i Błaszczykowska opuściły lokal i to nie w najlepszym humorze.

***

Od wczorajszego dnia Alice nie dawała znaku życia. AK  poważnie zaczynała się martwić.
-Przesadzasz. Może nie ma ochoty na jakiekolwiek spotkania- skwitował Goetze.
-Co jeśli coś się stało?- zapytała brunetka -Pójdę tam.
-Ann przestań zachowywać się jak matka.
-Mario nie rozumiesz. Napisałaby chociaż sms-a, coś musiało się stać.
-Ann? Chcesz powtórkę z rozrywki? Pamiętasz co było jak zaproponowałaś jej wspólne mieszkanie? Chcesz znów kolejnej kłótni?
-No ale teraz jest inna sytuacja. Przecież niczego jej nie narzucam.- stwierdziła AK.
-Nie? A ja myślałem, że takie nękanie telefonami to już trochę jest narzucanie się.
-Przesadzam?- zapytała dziewczyna.

Goetze twierdząco pokiwał głową. Brunetka wtuliła się mocno w chłopaka kładąc podbródek na jego ramieniu.
-Może rzeczywiście przesadzam.
-Spokojnie. Wszystko jest w porządku tak? Zjemy chińszczyznę?- zapytał brunet
-Yhm.

Para oglądała film gdy do ich uszu dobiegł głos telefonu.
-Słucham?- zapytała AK
-Pani Brommel?
-Tak. O co chodzi?
-Dzwonię ze szpitala Fluger w sprawie Alice Bachmann.
---------------------------------------

No więc chciałabym bardzo ale to bardzo podziękować za wszystkie wyświetlenia:)
Było Was już tu ponad 10 tysięcy <33
Dziękuję<33
Zostawiam ku Waszej ocenie kolejny rozdział:)
Buziole
Luiza:**

niedziela, 6 października 2013

Trzy spotkania

Ewa Piszczek sama do końca nie wiedziała czy dobrze robi decydując się na to spotkanie i im bliżej była godzina szesnasta tym miała więcej wątpliwości. Koniec końców jednakże wybrała się z Agatą na miejsce spotkania. Z zapartym tchem siedziały w przytulnej kawiarence na Uberstrasse.
Agata nie do końca była przekonana co do pomysłu Piszczkowej, gdyż uważała że list mógł napisać każdy a co jeśli nadawca okaże się jakimś zboczeńcem albo co gorsza mordercą. I właśnie dlatego postanowiła iść z przyjaciółką na spotkanie. Co prawda nawet jeśli ten ktoś okaże się niebezpieczny to szanse, że nad nim wygrają są nikłe, lecz lepsze to niż Ewka miałaby iść sama. Nie wybaczyłaby sobie tego do końca życia.
Czarne myśli Agaty odgoniła kobieta, która zamierzała dosiąść się do stolika.
-To chyba na mnie czekacie- rzekła kobieta
Ewa podnosząc wzrok znad stolika powiedziała:
-Zaraz, zaraz ja panią skądś kojarzę...Tak już wiem, była pani u mnie ostatnio.
-Tak byłam, już wtedy miałam Ci to powiedzieć ale.....nie dałam rady.
-Właśnie, chciała mi pani coś powiedzieć. Zaintrygował mnie list, więc przyszłam. To jest moja przyjaciólka Agata.
-Miło mi- rzuciła blondynka
-Mi również- uśmiechnęła się nieznajoma -Dobrze, nie będę owijać w bawełnę i powiem Ci wszystko, w końcu po to tu przyszłam. Jestem Ewa Wojciechowska. Jak widzisz mamy to samo imię a wiesz dlaczego?
Piszczkowa bezradnie pokręciła głową.
-Bo, bo....

***

Anna Lewandowska postanowiła spotkać się z Dianą w centrum Dortmundu gdy jej komórka się rozdzwoniła.
-Słucham?- zapytała brunetka
-Anuś spóźnię się 30 minut, wybacz ale mam awarie w domu- powiedziała zdesperowana Diana.
-Nie ma sprawy. Będę czekać na miejscu. Pa.

Spotkanie opóźni się o całe 30 minut więc Lewandowska stwierdziła, że zdąży jeszcze zjeść śniadanie przed wyjściem. Na półce w pudełku stało nieotwarte jeszcze opakowanie czekoladowych musli. Otworzyła je więc dodając do nich błonnik i zalała mlekiem. W międzyczasie usłyszała krzyki Roberta, który miał dziś dzień wolny od treningu i grał z Piszczkiem przez internet w Call of Duty.
Po chwili do pokoju wkroczyła Ania.
-Lewandowski! Drzesz się tak, że Cię na dole słyszę!
-Cześć Ania!- krzyknął równie rozochocony Łukasz.
-Cześć Piszczek. A ty- zwróciła się do Lewego-Nie musisz tak chyba tymi kurwami rzucać przy tej grze.
-Ty nic nie rozumiesz! Nawet nie wiesz ile to wywołuje emocji.
-Właśnie widzę. Dobra, będę później. Pa
-Paaa- rzuciła chórem klubowa 26 i 9.
Ania dosłownie wybiegła z domu, gdyż te 30 minut zamieniło się w 45 i była już spóźniona. Wsiadła więc w samochód i ruszyła przed siebie. Na ulicy był mały ruch więc postanowiła w międzyczasie napisać sms-a do Diany, że zaraz będzie.
I to był błąd.
Zdaje się, że Anna Lewandowska zapamięta ten dzień do końca życia o ile w ogóle Go przeżyje.

***

Borussia Dortmund przegrała mecz z Borussią Moenchengladbach . Wszyscy schodzili z boiska w ponurych nastrojach. Jedynie Hummelsowi było wszystko jedno. Był ciekawy czy Tatiana zjawi się na meczu. Wypatrywał jej przed Iduna lecz nic z tego. Zdaje się, że tylko on miał nadzieję na to spotkanie bo dziewczyna się nie zjawiła. Zrezygnowany poszedł z chłopakami do klubu.
------------------------------
Cześć pszczółki:*
Przegraliśmy mecz :(
I w dodatku Sahin w kontuzji:(
Smutek i płacz:(
Mam nadzieję chociaż, że rozdział się spodoba bo jak dla mnie beznadziejny.
Pozdrawiam
Luiza:*

sobota, 28 września 2013

Dziwny list

Ann krzątała się po kuchni gdy usłyszała dzwonek do drzwi. W futrynie ujrzała Alice schowaną za wielką bombonierką.
-Mam nadzieję, że mi wybaczysz i zjemy razem te czekoladki.
-Wejdź do środka- nakazała AK
-Przepraszam Ann, uniosłam się za bardzo. Przecież chciałaś dobrze, prawda? Tyle dla mnie zrobiłaś a ja tak na Ciebie naskoczyłam.
-Alice, daj spokój. Miałaś prawo. Chciałam Ci układać życie jakbym była najmądrzejszą istotą na ziemi.
-Więc nadal przyjaźń?- zapytała ciężarna
-Oczywiście- AK przytuliła mocno Alice.

***

Mats Hummels już wybierał się na trening gdy okazało się, że jego samochód odmówił posłuszeństwa. Brunet postanowił wybrać się na piechotę gdyż na SIP nie było aż tak daleko. Nie spóźniłby się na trening i wszystko poszłoby gładko gdyby nie spotkał jej.
Ona- wysoka szczupła brunetka o nienagannej urodzie, którą natura obdarzyła mnóstwem piegów, co tylko dodawało jej uroku. Zauważył ją siedzącą z podkulonymi kolanami na chodniku. Dawało się słyszeć ciche chlipanie. Postanowił do niej podejść i zapytać czy wszystko w porządku. Choć zazwyczaj tego nie robił. Podszedł więc bliżej i kucając przy dziewczynie zadał pytanie:
-Wszystko w porządku?
Dziewczyna zadziwiona swoją śmiałością tego, iż zwierza się obcemu mężczyźnie odparła:
-Nie, nie jest w porządku. Wszystko jest do dupy.
-Masz- Mats podał dziewczynie chusteczkę- Jak Ci na imię?
-Tatiana- odparła brunetka
-Ładnie. Więc co się stało?
-To co zawsze. Mój brat jest chory, nienawidzę swojej pracy ale muszę ją znosić, chłopak zostawił mnie, bo stwierdził, że woli starsze i bardziej dojrzałe. Wymieniać dalej?
Hummels spojrzał odruchowo na zegarek, na którym wskazywało, ze trening trwa już od dobrych 15 minut.
-Bardzo chętnie bym posłuchał, ale mam trening.
-Trenujesz coś?- zapytała Tatiana
-Przyjdź w sobotę na SIP to zobaczysz.
Mats zaczął oddalać się przyspieszając wyraźnie kroku gdy dziewczyna krzyknęła:
-Hej! Nawet nie wiem jak się nazywasz!
-Mats! Mats Hummels!

***

Był już późny wieczór, gdy Ewa kończyła swoja prace. Wiedziała, że znów dostanie jej się od męża za to, że siedzi od rana do wieczora pracując. Lecz nie mogła dziś się wyrwać wcześniej. Za to jutro wzięła dzień wolnego. Wchodząc do domu rozmyślała nad mową, którą wygłosi gdy Piszczek będzie kazał jej się tłumaczyć. Los jednak był dla niej pobłażliwy, gdyż Łukasza nie było w domu a opiekunka wciąż siedziała z Sarą co wskazywało na to, ze Piszczu nie był jeszcze w domu.
-Dzień dobry. Łukasza nie ma?- zapytała Ewka
-Dzień dobry. Nie. Jeszcze Go nie było.
-To dobrze- szepnęła Ewa- Cześć Kochanie- brunetka pocałowała Sarę na przywitanie- Pani Megan, moze pani już iść do domu.
-Dziękuję, do widzenia.
-Do widzenia.
Piszczkowa pobawiła się chwilkę z Sarą, lecz mała była tak wykończona całym dniem, że lada moment spała w łóżeczku. Ewa zeszła na dół, aby zaparzyć herbatę, gdy jej oczom ukazała się koperta zaadresowana do niej. Postanowiła otworzyć więc korespondencję. A tam drobnym maczkiem było napisane:

                                                Droga Ewo
Nie wiem od czego zacząć.
Właśnie w takich chwilach zdaje sobie sprawę, jaki ze mnie tchórz.
Powinnaś się o tym dawno dowiedzieć...ale cóż strach mnie obleciał.
Proszę Cię o jedno. Chcę się z Tobą spotkać. Jutro o 16.00 pod kościołem na Uberstrasse.
Nie musisz się mnie bać.
Nic Ci nie zrobię. Jednakże jeżeli się obawiasz, przyprowadź kogoś ze sobą. 
Zrozumiem także, jeśli nie przyjdziesz. Zaakceptuję każdą Twoją decyzję.
                                                                         Pozdrawiam, E

Co to za E? Kim jest nadawca listu? Piszczkowa nie wiedziała co o tym myśleć. Przeczytała list 3 razy i nie dawało jej spokoju co ten ktoś moze mieć jej do powiedzenia. Po krótkim namyśle postanowiła tam iść, ale nie sama. Poprosi Agatę. Na pewno się zgodzi.
---------------------------------------------------------------------------------
Cześć mordeczki:**
Ale się stęskniłam!:)
Wróciłam z tego masakrycznego obozu- ciągle tylko ćwiczenia i ćwiczenia:D
Oznajmiam, ze coś tracę wenę i nie strasznie ciężko było mi coś wypocić i strasznie to beznadziejne, wiem...-.-
Piszcie w komentarzu adresy swoich blogów, chętnie poczytam:)
Buziaki:**
Luiza
+ nowa bohaterka w zakładce BOHATEROWIE:)
Nasz Piszczuniu powoli wraca do normalnych treningów!


wtorek, 10 września 2013

INFORMACJA

Kochani:*

W mojej szkole zarządzili sobie 2 tygodniowy obóz:)
Aby zaliczyć semestr wf-u wiec w tym czasie, nie będę dodawać rozdziałów:)
Więc do zobaczenia pod koniec września:)
Buziaki:**
Luiza

poniedziałek, 2 września 2013

Marco, jak Ty pieknie fałszujesz

Ewa Piszczek z ociągnięciem postanowiła otworzyć drzwi.
-Tak? Słucham?- zapytała Piszczkowa
Kobieta zapatrzyła się w brunetkę i rzekła:
-Dzień dobry, jestem Ewa Wesołowska.
-Dzień dobry, w jakiej sprawie Pani przyszła?
Kobieta już miała otworzyć usta lecz w tle usłyszała płacz Sary.
-Przepraszam, muszę iść do córki. Ma Pani coś ważnego mi do przekazania?
-Nie, właściwie już nic. Proszę iść do dziecka.
Ewa zamknęła drzwi po czym poszła uspokoić Sarę, która nadal miała kolkę.
Kobieta stała pod posesją Piszczków i spoglądała w okno w którym widać było jak Piszczkowa nosiła małą na rękach.
-Kto to był?- zapytała Agata
-Dziwna kobieta jakaś. Przedstawiła się a jak usłyszała płacz Sary to stwierdziła, że jednak po nic ważnego nie przyszła.

***

Ann Kathrin była uszczęśliwiona, że Mario zgodził się aby Alice zamieszkała z nimi. Poszła więc do szpitala aby obwieścić to ciężarnej.
-Ale Ann....
-Nie ma ale, dziś wypisują Cię ze szpitala i zamieszkasz z nami. Koniec dyskusji.
-Ann posłuchaj. Za dużo dla mnie już zrobiłaś. Nie mogę przyjąć tej propozycji.
-Alice ale oczywiście, że możesz.
-Proszę Cię, mam swoje mieszkanie.
-Wiem, ale potrzebujesz opieki.
-Nie ma mowy! Nie jestem niepełnosprawna tylko w ciąży i jadę do siebie!- krzyknęła Alice po czym wyszła ze złością z sali.
-Zaczekaj!- zawołała Ann, lecz ciężarna już wsiadała do taksówki.
Zrezygnowana modelka wsiadła do samochodu i ruszyła w kierunku domu. Zamyśloną AK na światłach przywołał do porządku kierowca, gdyż zaczął trąbić gdy Ann nie jechała mimo iż, było zielone światło.
-Matko, gdzie Wam się tak spieszy?- powiedziała Ann sama do siebie.
Gdy dojechała do domu przywitał ją Gotze.
-Cześć. Gdzie jest....
-Nie pytaj- stwierdziła dziewczyna kierując się w stronę łazienki by wziąć prysznic.
-Ann, co jest?- mówił Mario stojąc pod drzwiami łazienki.
-Nic a co ma być?
-Dlaczego nie przywiozłaś Alice?
-Bo nie chciała- odrzekła Ann trącając drzwiami Mario.
Ann poszła w stronę kuchni by w końcu coś zjeść. Tak się zaangażowała w tą sprawę z Alice, ze nic nie jadła cały dzień.
Usiadła z Gotze'm do stołu i jedli nie rozmawiając o niczym. Po jakichś 5 minutach Mario nie wytrzymał:
-I co tak będziesz teraz milczeć cały czas?
-Idę się przejść.
-Ann! Nie zjadłaś nic!
-Nie jestem głodna, przepraszam.
Wyszła z domu, po 15 minutach Mario postanowił ją poszukać i znalazł ją nad rzeczką siedzącą na murku. Podszedł do niej od tyłu i położył brodę na jej ramieniu.
-Ann....Co jest?
-Nic
-No przecież widzę.
-No bo, no....ja przecież chciałam tylko dobrze. A ona się wkurzyła i powiedziała, że nie jest niepełnopsrawna.
-I tym się tak przejmujesz?
Ann spuściła głowę i wodziła wzrokiem za podążającym strumykiem.
-No, już dobrze- Gotze przytulił dziewczynę- Ale pamiętaj, że nie da się uszczęśliwić nikogo na siłę.
-No już...powiedz to swoje: A NIE MÓWIŁEM
-Nic takiego nie powiem ok? Chodź do domu, bo zimno.

***

Po wygranym meczu Marco Reus postanowił zrobić mega party u siebie. Gdy już wszyscy byli lekko podpici postanowili zorganizować karaoke. Na pierwszy rzut ruszył Reus i Gotze.
Po skończonym repertuarze Lily stwierdziła:
-Marco, jak Ty pięknie fałszujesz.
-Wcale nie!
-Wcale tak!
-Nie
-Tak
-Nie
-Tak
-Tak
-Nie
-Mam Cię- zaśmiał się Lily
-Osz Ty małpo. Nie dość, że rude to jeszcze wredne.- stwierdził Marco goniąc Lily po mieszkaniu.
Dorwał ją w sypialni.
-Tu się schowałaś. Teraz nie wyjdziesz- stwierdził Reus zbliżając się do dziewczyny.
-Odejdź ode mnie zboczeńcu!
Marco nie podzielał zdania Lily więc przywarł ciałem do niej całując ją po szyi.
-Przestań, proszę.
-Lils, ładnie pachniesz.- powiedział blondyn nie przerywając czynności.
Dziewczyna odchyliła głowę w bok przymykając oczy. Poczuła przyjemne dreszcze na całym ciele.
-Reus, nie zapomniałeś, ze gości zaprosiłeś i siedzą na dole?
-Dadzą sobie radę.
Lily pociągnęła za koszulkę Marco i wylądowali na łóżku. Dziewczyna usiadła okrakiem na blondynie o czym zaczęli się namiętnie całować.

---------------------------------------------------------
Pisany na szybko:)
Jednym okiem oglądałam Dlaczego ja a drugim okiem patrzyłam na kartkę i pisałam:D
Pozdrawiam
Julita:**





czwartek, 29 sierpnia 2013

Kawa+ naleśniki

Ann Kathrin obładowana zakupami skierowała się do szpitala.
-O, już nie śpisz- rzekła Ann po ujrzeniu Alice. -Przyniosłam Ci trochę owoców.
-Trochę?- zapytała dziewczyna- Wykupiłaś chyba pół sklepu.
-Oj tam , może troche przesadziłam ale przecież musisz teraz jeść za dwóch.
-Dziękuję Ann. Nie wiem co by się stało gdybyś wtedy nie przyszła- rozpłakała się
-Ej, no nie płacz. Już po wszystkim- oznajmiła Ann przytulając Alice

Przyszła mama była kłębkiem nerwów, więc gdy zasnęła Ann postanowiła porozmawiać z lekarzem.
-Panie doktorze, co z nią?
-Pacjentka ostatnio żyła w ciągłym stresie, teraz powinna odpoczywać. Jutro ją wypiszemy ale na prawdę nie powinna się przemęczać.
-Wiem panie doktorze. Nie jestem z rodziny ale zadbam o to.
Ann postanowiła porozmawiać z Mario i to dość poważnie na temat ciężarnej.
-Mario, gdzie jesteś?- zapytała AK wchodząc do domu.
-W kuchni!
-No tak, a gdzie indziej możesz być żarłoku.
-Mówiłaś coś? zapytał brunet
-Słuchaj, musimy poważnie porozmawiać.
-O matko, jesteś w ciąży!
-Nie! Ogarnij się! Słuchaj jak do Ciebie mówię.
-Więc?
-No ta Alice, co Ci o niej opowiadałam to ona nie może się przemęczać i dobra ja wiem...Ty mi powiesz, że w ogóle jej nie znam i tak dalej ale musimy jej pomóc. Ona jest w ciąży.
-Chcesz, żeby z nami zamieszkała tak?
-Tylko do końca ciąży. Gotze no!
-Ann, posłuchaj. Nie pochwalam tego, bo tak jak powiedziałaś nie znamy jej ale skoro chcesz.
-Dziękuje, dziekuję.

***

Z małą Sarą bylo coraz lepiej. Co wieczór miewała kolki. Ale Piszczkowie już wiedzieli, ze herbatka koperkowa i masowanie brzuszka pomaga. Ewa z samego rana krzątała się po kuchni. Łukasz miał wyjazd z Dortmundczykami do Berlina i jak zwykle pakował się na ostatnią chwilę.
Piszczek już miał wychodzić gdy Ewa zaczęła się pokładać ze śmiechu.
-Coś Ci jest?- zapytał Piszczek
-Nie zapomniałeś czegoś?
Piszczu intensywnie myśląc nie mógł sobie przypomnieć czegóż by tu zapomniał.
-Nie myśl tyle, bo Ci się mózg zgrzeje.
-Bardzo śmieszne.
-W tych gaciach chcesz jechać co masz na sobie?- zapytała brunetka
Piszczu spojrzał na swoje nogi na których leżały bokserki w przeróżne wzory.
-Kurczę, spodnie.
Po pięciu minutach w ekspresowym tempie Łukasz Piszczek był gotowy do wyjścia.
-No teraz lepiej ale ejj na pew o już wszystko?
Łukasz z obawą spojrzał na swoje stopy czy aby nie wyruszył w domowych kapciach, ale wszystko było w jak najlepszym porządku.
-A tu?- pokazała Ewa na swój policzek
-To mów, że na amory Ci się zebrało a nie- stwierdził Łukasz przyciągając do siebie Ewę i całując ją w usta.
-Dobra, jedź już.
-Kobiety- odrzekł Łukasz otwierajac samochód.
"AGATA MOZESZ WBIJAĆ"
Takiego smsa Ewa wysłała do Błaszczykowskiej.
-Rany. Myślałam, ze nigdy nie napiszesz- stwierdziła Agata zjawiając się już u Piszczkowej.
-Przepraszam, Łukasz ślimaczył się jak mucha w smole.
-Dobra wyciągaj kieliszki, mam to- Agata wyciągnęła moczniejszy trunek.
-Się robi- rzekła uradowana Ewa.
Wystarczyla jedna butelka, zeby dziewczyny się upiły. Zarówno jedna jak i druga miała słabą głowę. Śmiały się bez powodu. Konwersację przerwał im dzwonek do drzwi.

***

Lily przeciągając się w łóżku obudziła się w doskonałym humorze. Zeszła na dół by napić się wody i ujrzała śpiacego na kanapie Reusa. Blondyn spał w dość dziwacznej pozycji. Postanowiła zrobić mu zdjęcie.
-Co robisz?- zapytał
-O sorry. Myślałam, ze śpisz.
-Żartujesz? Na tym czymś?
-Ejj, nie obrażaj mojej kanapy- rzekła Lily udajac sie do kuchni.
Reus pognał za nią.
-Lilka, przytul mnie- Marco rozłożył szeroko ręce.
-A co Ty jesteś małe dziecko?
Blondyn postanowił udać obrażonego:
-Wiesz co? Człowiem sie tu stara, śpi na jakimś niewygodnym tapczanie a Ty mi jeszcze...
-No dobra już, już....Lily uścisnęła Marco.....- Ejj bo mnie udusisz.
-Może będziesz w końcu milsza.
-Przegiąłeś. A już chciałam Ci zrobić to o czym marzysz.
-Taaak? zapytał Reus zalotnie poruszajac brwiami.
-Tak
-Lily! No weź- Marco upadł na kolana przyczepiajac się do nogi rudowłosej.
-No przestań. Zostaw moja nogę.
-Zrobisz?
-Zrobię.
-No to czekam- blondyn oparł się o kuchenkę zamykając oczy i składajac usta do pocałunku.
Lily zarzuciła Reusowi ręce na szyję i szepneła do ucha:
-Zrobię Ci to o czym marzysz czyli kawa z naleśnikami powinna być za dwadzieścia minut. Idź się ubierz zboczeńcu...
--------------------------------------------
Pisane na szybko gdyż niedługo wybieram się na wesele i nie mam ogarniętej jeszcze kreacji:)
Mam nadzieję, ze się podoba:)
Buziaki:**
Luiza:)

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Nie bądź taka święta

Ann Brommel spacerowała wieczorową porą ulicami Dortmundu gdy usłyszała z oddali jakieś krzyki. Postanowiła podejść bliżej. Można było jej wszystko zarzucić ale na pewno nie to, że brak jej odwagi. Zauważyła jakiegoś postawnego mężczyznę, który szarpał kobietę. Ann zauważyła, że dziewczyna jest w ciąży, więc postanowiła zareagować.
-Ej, koleżko, zostaw ją.
-Życie Ci niemiłe laluniu? Spadaj stąd!- odrzekł typ
-Słuchaj, po pierwsze to żadna laluniu, nie przypominam sobie żebyśmy byli na Ty. Po drugie to w torbie mam gaz pieprzowy, który Cię bardzo spowolni, na tyle, żeby mogła złapać Cię policja- stwierdziła Ann
-Dobra już.....Masz szczęście-tym razem łysy mężczyzna zwrócił się do ciężarnej i odszedł.
-Nic Ci nie zrobił?- zapytała AK dziewczyny.
-Nie. Dziękuję za pomoc. Jak Ci na imię?
-Ann. Nie ma za co. Który miesiąc?
-Szósty- dziewczyna odpowiedziała po czym złapała się za brzuch, który zaczął ją gwałtownie boleć.
-Chodź, pojedziemy do szpitala, musi Cię zobaczyć lekarz.
Ann odprowadziła brunetkę do szpitala. Dyżur akurat pełnił dr. Krause.
-Pani Alice Bachmann, tak?
Tak.
-Więc co się stało?...

Po zbadaniu Alice, lekarz stwierdził, że to nie jest nic groźnego. Dziewczyna po prostu bardzo się zdenerwowała ale dla bezpieczeństwa lepiej, żeby została kilka dni na obserwacji.
-Przyjdę jutro do Ciebie, okey? Może potrzebujesz czegoś?- zapytała AK
-Nie. Dziękuję i tak dużo dla mnie zrobiłaś.
-Na moim miejscu zrobiłabyś to samo.

***

Ann wchodząc do domu została zaatakowana przez Mario
-Gdzie byłaś i dlaczego nie odbierasz telefonów?
-Przepraszam. Chyba się rozładował. Nawet nie wiesz co się stało...
Dziewczyna postanowiła opowiedzieć Gotze'mu o wydarzeniach z dzisiejszego dnia.
-Ann! Ten koleś mógł Ci coś zrobić!
-Dobra, nieważne...
-Jak to nieważne, zdajesz sobie sprawę ile jest takich psycholi na świecie?-zapytał Mario
-Wyluzuj! Nic mi nie jest!
-Zwariuję kiedyś przez Ciebie- stwierdził chłopak całując Ann w czoło.

***

Ewa Piszczek wraz z Agatą Błaszczykowską postanowiły wybrać się na zakupy. Zbliżała się zima, trzeba więc skompletować kolekcję. W doborowym towarzystwie czas płynie za szybko. Trzy godziny minęły im w mgnieniu oka. Kończąc zakupy postanowiły wypić kawę w pobliskiej kawiarni.
-Ewa? Coś Ci powiem ale się nie obracaj ok?- zarządziła Agata
-No co jest?
-Za nami dwa stoliki dalej siedzi taka babka. Wydaje mi się, że widziałam ją w sklepie. I takie mam wrażenie, jakby nas śledziła. Teraz weź się delikatnie obejrz  za siebie i zobacz ją.
Piszczek odwróciła się, lecz nie poznała kobiety siedzącej nieopodal
-Nie znam. Agata może wydaje Ci się.
-Może. Dobra jedźmy do domu, muszę jeszcze odwiedzić dziś dentystę- stwierdziła Błaszczykowska
Dojeżdżając do domu Ewa Piszczek zauważyła, że w całym domu pali się światło. Otwierając drzwi usłyszała płacz Sary.
-Co się dzieje maluszku?- zapytała czule Ewa odbierając córkę od męża.
-Ewcia nie wiem co się dzieje, Próbowaliśmy wszystkiego. Nie jest głodna ani pić jej się nie chce.- tłumaczył Piszczu.
-Zaraz coś zaradzimy. Pokaż się Saruś.
Po zdiagnozowaniu Ewa stwierdziła, że mała dostała kolki. Pamiętała te objawy podczas gdy Oliwia ją dostała ale stwierdziła dla pewności zadzwonić do lekarza.
Młody medyk potwierdził dolegliwość Sary. Kazał jej pić dużo herbatki koperkowej i masować brzuszek.
-No już dobrze. Nie płacz.- Ewa uspokajała córkę, która wtuliła się w mamę jak w ulubionego misia.

***

Marco Reus był wniebowzięty. Lily Zwick była taka wspaniała. Mógłby o niej opowiadać godzinami. Nigdy nie zapomni wczorajszego dnia w którym powiedziała mu, że Go kocha.
-Lily?- zapytał Marco
-Noo?
-Co dzis robimy?
Lily spojrzała się na blondyna przeszywającym wzrokiem.
-A co mamy robić? Jest 23.30.! Ja idę spać a Ty jedziesz grzecznie do domu, bo jutro o 9.00 masz trening.
-Mam lepszy pomysł.
-Czyżby?
-Ty idziesz spać, ja idę z Tobą, jutro mam trening na 9.00 więc nie będę już dziś tracić czasu na dojazd do domu.
-Nawet o tym nie myśl! Jestem porządnym człowiekiem! Jeśli myślisz, że o tak sobie wczoraj wyznałeś mi miłość a ja pójdę z Tobą do łóżka to się mylisz- z aktorskim przejęciem wywód prowadziła Lily.
-Dobra, dobra, nie bądź taka święta.
-Śpisz tu na kanapie a ja idę na gorę!
-Lily, nie wygłupiaj się...
-Dobranoc!- krzyknęła Lily, która była już na schodach.
-------------------------------------------------
Cześć Wam:**
Mam na imię Luiza i od teraz ja będę prowadzić bloga:)
Mam nadzieję, że się polubimy:)
No i mam nadzieję, ze się rozdział spodobał:)
++ nowa postać w bohaterach:)
Buziaki:**
Luiza
Aaaaaaa rozczulił mnie ten widok!<33
Dobranoc <33

czwartek, 22 sierpnia 2013

Myślisz, ze jestes szybsza od piłkarza?

-Mamo?O co tu chodzi? O czym on mówi?- dopytywała się Błaszczykowska.
-Stephen a co Ty tu....- zdziwiła się mamusia.
-Skończmy już tą farsę. Powiedzmy jej prawdę- rzekł niemiec.
-Możecie do jasnej cholery mi to wszystko wytłumaczyć?- uniosła się Agata
-Twoja mama wymyśliła sobie, że jak poznasz jakiegoś mężczyznę to zostawisz Kubę i dlatego kazała mi zamieszkać z Wami ale gdy nic się nie działo to wymyśliła te zdjęcia tak, żeby Kuba się wkurzył.
-To wszystko było Twoim pomysłem?- zwróciła się blondynka do mamy- Jak mogłaś?
-Agata chciałam dobrze- rzekła mama
-Dobrze? Chciałaś dobrze? No nie wierzę! A co było źle? No ja się pytam! Teraz zostałam sama, co mam powiedzieć Oliwii? Pomyślałaś o tym?!- krzyczała Agata
-Ja już sobie pójdę- oznajmił Stephen
-I wiesz co...Ty też już sobie idź- Błaszczykowska skierowała te słowa do mamy
-Ale córeczko....
-Nie mów już tak do mnie....Nie mam matki- stwierdziła Agata.

***

-Marco co Ty tutaj robisz i dlaczego jesteś w klubowym stroju?- zapytała się Lily otwierając drzwi swojego domu
-Kłamałem
-O czym Ty teraz mówisz?
-Pamiętam wszystko dokładnie, rozumiesz?
Uświadamiając sobie co Reus ma na myśli Lily rzekła:
-Wejdź do środka, nie będziemy tu rozmawiać.
Usiedli w ciszy, którą przerwał Marco:
-Posłuchaj, pamiętam całą tę sytuację w ubikacji.
-Marco, po co mi to mówisz? Było, minęło. Nie ma do czego wracać.
-Jest Lily. Byłem pijanym ale wszystko doskonale pamiętam, rozumiesz? Wiem, że Ci się to nie podobało. Ale mi tak. Zakochałem się w Tobie rozumiesz? Od pierwszego momentu kiedy staranowałem Cię na drodze.
-Marco, dlaczego mi to robisz?
-Przepraszam wiem, że nie podzielasz moich uczuć. Pójdę już.
Lily Zwick nie wie co ją opętało ale zagrodziła Reusowi drogę.
-Nigdzie nie pójdziesz. Co Ty sobie wyobrażasz? Że wszystko o mnie wiesz? Co Ty wiesz co ja czuję?
-Lily, naprawdę przepraszam.
-Boże, Ty naprawdę nic nie rozumiesz. Nie sądzisz, że jakby mi się wtedy nie podobało to bym Ci strzeliła w twarz? Wiesz co? Faceci są beznadziejni- stwierdziła dziewczyna.
-Lily? Zamknij się już- oznajmił Marco po czym zachłannie całował Lily obejmując ją w pasie.
Lily próbowała odsunąć się od Reusa co wyglądało dość komicznie, bo gdy ona dała jeden krok w tył, on wtedy przysuwał się o jeden krok bliżej. Dopiero gdy wpadli na drzwi od łazienki Lily była w stanie przemówić:
-Co Ty będziesz mi tu rozkazywać co mam robić?!
-No dobra, nie to nie, wychodzę- odparł Reus kierując się do drzwi.
Lily była szybsza, zamknęła drzwi na klucz i wyjmując Go z zamka rzekła:
-Najpierw będziesz musiał się jakoś stąd wydostać- po czym pobiegła do kuchni.
-Ejj. Naprawdę myślisz, że jesteś szybsza od piłkarza?
-No raczej! Jestem Lily Zwick!
Po chwili Marco dogonił rudowłosą i rzekł:
-A ja jestem Marco Reus i wcale nie mam zamiaru się stąd wydostawać.

***

-Kuba, musisz mnie wysłuchać!- oznajmiła Agata, która czekała już na męża pod SIP.
-Agata wyjaśniliśmy już wszystko sobie.
-Dlaczego Ty nie chcesz ze mną porozmawiać?
-Bo Cię kocham do cholery! I nie mogę znieść myśli co robiłaś z tym gościem.
-Nic z nim nie robiłam. Musisz pogadać z moją mamą.
-Co!? O nie, na pewno nie. Jeszcze tego mi brakuje- odrzekł Kuba
-Kuba, proszę Cię. Tylko o to, o tą ostatnią rzecz...Zadzwoń do niej...
Agata zaczęła oddalać się w stronę domu.

*2h później*

Błaszczykowską z zamyślenia wyrwał zgrzyt zamka w drzwiach.
Ujrzała tam Kubę z walizkami.
-Przepraszam Atka, nie wierzyłem Ci
-Kubuś, dajmy już spokój...wracasz do nas?
-Tak i nigdy nie mam zamiaru stąd się wyprowadzać, rozumiesz?
-Kocham Cię- odparła blondynka
-Ja Ciebie też.
----------------------------------------------------
No Kochani czas się pożegnać- To był mój ostatni rozdział.
Za co serdecznie przepraszam, ze tak szybko skończyłam akcję.
Ale mam też dobrą wiadomość:D
Tak się zżyłam z tym blogiem, że postanowiłam Go nie kończyć, oddaję Go w ręce Luizy, która będzie pisała rozdziały...
Blog będzie funkcjonował na tej samej zasadzie, tylko po prostu ja Go już nie będę prowadzić:**
Następny rozdział z tego co wiem niebawem:)
Kocham Was:***

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Teraz wszystko będzie dobrze

- Dwie wiadomości? No niechże Pan już mówi- stwierdziła zniecierpliwiona Lewandowska.
-Dobrze. Wtedy jak była oddać Pani krew...- lekarz był wyraźnie zawstydzony - pielęgniarka pomyliła wyniki i...no cóż nie ma Pani białaczki.
-Cooo?! I pan tak spokojnie to mówi?! Po prostu pomyliła wyniki, tak? A to, że moja żona żyje w ciągłym strachu, to już nic nie znaczy? Jak mogliście?!- Lewy już krzyczał z wściekłości.
-Robert przestań- uspokajała Go Ania, która była nadal w szoku.
-Anka nie zostawię tego tak. O mały włos nie wzięłabyś silnych leków. Nie mówiąc już o tym, że płakałaś przez całe dnie, nie mogąc sobie poradzić z sytuacja. A to wszystko ich wina!- Lewandowski krzyczał wskazując palcem na lekarza.
-Robert, wyjdź proszę Cię.....No wyjdź!. Zaraz przyjdę.
Gdy Lewy wyszedł lekarz oznajmił:
-Bardzo mi przykro pani Aniu. Naprawdę to nie powinno się wydarzyć.
-Spokojnie. On ochłonie, nic Panu nie zrobi- oznajmiła Ania.
-Ale Pani Aniu to nie wszystko. Tak się Pani źle czuła, bo jest Pani w ciąży.
-Słucham?
 -No, to chyba jedyna dobra wiadomość w tej sytuacji.
-Ja, ja przepraszam. Pójdę już- oznajmiła Lewandowska
-Oczywiście- zgodził się medyk.
Gdy Ania wyszła na korytarz dopadł się do niej od razu Robert.
-Kto tu w ogóle pracuje? Powinni wszystkich stąd wywalić!- oburzył się brunet.
-Uspokój się! Jeszcze nie ochłonąłeś?! Daj kluczyki, ja prowadzę.
-Ania, ja rozumiem i nie zrozum mnie źle...Cieszę się, że jesteś zdrowa ale nie daruję im, rozumiesz?
Robert przez resztę drogi awanturował się i zwyzywał personel lekarski.
-Dosyć tego. Robert, jestem w ciąży.
-Coo?!
-No, jestem w ciąży. Pomylili się z tą białaczką, ale to jest pewne.
-Zdajesz sobie z tego sprawę? Jesteś w ciąży a oni lada moment zabiliby to dziecko lekami! Co za idioci tam pracują.
-Ale nie zabili jasne?- Anka teraz już była na maksa wkurzona- Jaki ty głupi jesteś! Jestem zdrowa, będziemy mieli dziecko a jedyne o czym myślisz to jak się zemścić na lekarzach? Idź się lecz!- Lewandowska trzasnęła drzwiami przed nosem Roberta.

-2h później-

Ania oglądała kolejny odcinek serialu" Chirurdzy", kiedy do domu przyszedł Robert. Usiadł koło niej na kanapie i powiedział:
-Przepraszam. Nie chcesz wnosić na nich skargi to nie wniesiemy. Zobacz.- Lewy przekazał Ani małą paczuszkę.
-Co to jest?- zapytała Lewandowska
-Otwórz
-Ooo jakie śliczne- stwierdziła Ania mając łzy w oczach widząc przesłodkie paputki.
-Teraz wszystko będzie dobrze- stwierdziła Ania głaszcząc swój jeszcze mały brzuch.

***

-Co? Wyprowadził? Jak to się wyprowadził?- pani Gołaszewska udawała zdziwioną
-no normalnie, wziął walizki i wyszedł- mówiła zapłakana Agata.
-Mówiłam Ci córcia, że to nie jest mężczyzna dla Ciebie- na co Agata zaniosła się głośnym szlochem.

-2 tygodnie później-

Błaszczykowską obudziło mocne pukanie do drzwi. Zeszła na dół by otworzyć.
-Stephen? Co Ty tu robisz? Chyba sobie wszystko wyjaśniliśmy?
-Agata wysłuchaj mnie, proszę. Zajmę Ci tylko pięć minut. Obiecuję.
-Wejdź ale tylko na chwilę!
-To był pomysł Twojej mamy. Ta cała akcja z Kubą, wszystko po to, żebyście się rozstali.
-Co? Nie wierzę.
-Pójdę już. Chyba powinnaś z kimś porozmawiać- stwierdził Niemiec zauważając schodzącą  po schodach starszą panią.

***

Marco Reus nie mógł się skupić na treningu. Ciągle rozmyślał o tym czy dobrze zrobił kłamiąc Lily, że nie pamiętał co się stało w ubikacji.
-Reus, zejdź z boiska- krzyknął Jurgen- Co się z Tobą dzieje? Zakochałeś się czy co?- Reus w tym momencie spojrzał się na trenera.
-Ma trener rację. Ja, ja muszę lecieć- i nie przebierając się ruszył w stronę domu Lily.
--------------------------------------
Tak pisałam na szybcika wiec jest byle jaki;p
Niedługo koniec wakacji:(
Aż mi się nic nie chce na samą myśl:(
Buziaczki:**


hahahah uwielbiam tego dzieciaka!!!!:D





czwartek, 15 sierpnia 2013

Wyprowadzam się...

Jakub Błaszczykowski właśnie wracał z treningu, gdy zauważył na wycieraczce pod domem białą kopertę. Było to co najmniej dziwne, gdyż koperta nawet nie była zaadresowana. Kuba postanowił ją otworzyć. Nie mógł uwierzyć w to co widział. Agata obściskiwała się z tym całym Stephenem. W tym momencie nic Go nie obchodziło. Całe szczęście, że niemca nie było w domu, bo chyba by Go zabił. Kuba nie zdążył ochłonąć, gdy do mieszkanka weszłą blondynka:
-Hej
-No hej. Możesz mi wytłumaczyć co to ma znaczyć?- Błaszczykowski rzucił zdjęcia na stół.
Agata oglądając zdjęcia wyraźnie pobladła. Ktoś spreparował zdjęcia tak, że widać jakby naprawdę się całowała ze Stephenem a przecież to nie było tak.
-Kuba- rzekła Agata patrząc błagalnym wzrokiem na męża.
Błaszczykowski nie słuchał już żony, pognał na górę wyciągając walizki.
-Ale Kuba, co Ty robisz?
-To co widzisz. Wyprowadzam się- odrzekł
-Ale nie możesz. Kuba...Co z Oliwką..a co z nami?
-Liwka jest i będzie moją córką to się nie zmieni a nas już nie ma.
-Proszę Cię, nie mów tak.
-A jak mam mówić? Gdyby nie te cholerne zdjęcia nadal byś mi przystawiał rogi co?- zapytał mężczyzna
-Kuba! Nie przystawiam Ci żadnych rogów! To on się na mnie rzucił, odepchnęłam Go.
-No wybacz, nie widać na tych zdjęciach, żebyś się specjalnie opierała.
-Ktoś specjalnie zrobił te zdjęcia w takim momencie!- krzyknęła Agata.
-Tak, tak a Ty jesteś niewinna
Agata skończyła tą konwersację, bo wiedziała, że dalej to nie ma już sensu.

***

W niedzielny poranek spokój państwa Lewandowskich zakłócił telefon, który dzwonił i dzwonił. Ania postanowiła Go nie odbierać, lecz ktoś był tak natrętny, ze została zmuszona sięgnąć po Niego.
-Tak?Słucham?- rzekła zaspana Ania
- Z tej strony lekarz Fischer, musi Pani jak najszybciej przyjechać do kliniki!
-Coś się stało?
-Po prostu niech tu Pani przyjedzie jak najszybciej- stwierdził lekarz po czym się rozłączył.
-Robert, Robert obudź się- Anka szturchała męża by Go dobudzić.
-Co jest? Która godzina?
-Musimy jechać do lekarza! Natychmiast!
-Coś Ci jest? Czemu jesteś taka blada?- spytał przerażony Lewandowski
-Szybko. Lekarz dzwonił. Musimy jechać.
-Dobra, już jedziemy.
Obydwoje ubrali się w ekspresowym tempie po czym pognali do samochodu by ruszyć do kliniki.
Po 20 minutach byli już na miejscu.
-Panie doktorze, jestem już!- Anka zauważając swojego lekarza zaczepiła Go.
-Zapraszam do gabinetu- powiedział lekarz po czym przyjął Lewandowskich bez kolejki co spotkało się z nagłym oburzeniem u pacjentów.
-Pani Aniu, na początku chciałbym zapytać czy brała już Pani te leki, które zapisałem?
-Nie, jeszcze nie. Dziś miałam właśnie wykupić.- widząc minę Roberta, który spiorunował ją wzrokiem, że nie  brała jeszcze leków,dodała:- Wiem, że powinnam je wziąć jak najszybciej. Obiecuję, że zaraz je wykupię i wezmę.
-Nic Pani nie będzie wykupywać- stwierdził lekarz na co małżonkowie popatrzyli na Niego ze zdziwieniem.
-Bardzo dobrze, że ich Pani nie brała/
-Panie doktorze, o co właściwie chodzi? Po co mieliśmy przyjechać?- spytał poddenerwowany Robert.
-Dobrze, drodzy państwo mam dla Was 2 wiadomości....

***

Victoria Eberl nie mogła dojść do siebie po tym jak się dowiedziała, ze jej ukochany jest gejem. Lily codziennie ją odwiedzała, by czasem Viks nie zrobiła nic głupiego. I razem wtedy użalały się nad swoim losem.
-Lils, jaka ja byłam głupia.
-Viki przestań. Skąd mogłaś wiedzieć? Przecież na czole nie miał napisane: "JESTEM GEJEM"
-No ale powinnam o wyczuć
-Przestań, ja to się dopiero zbłaźniłam
-A co?
-Reus był wtedy nawalony jak meserszmit i zaczął mnie całować, a ja wtedy pomyślałam, ze on coś do mnie czuje i na następny dzień dałam mu kazanie, ze to ma się więcej nie powtórzyć, bo sobie tego nie życzę a on w ogóle nic nie pamiętał, rozumiesz? To dopiero zbłaźnienie.
Viktoria patrzyła przez chwile na Lily.
-Lils?
-Noo?
-Skoro tak Go nie lubisz i w ogóle to co się tak przejmujesz?

Lily Zwick spojrzała się tępo w okno i zaczęła rozmyślać nad słowami przyjaciółki. Właśnie. Dlaczego się przejmuję.
-----------------------------------------------------
Czeeść Wam:**
Chciałam coś ogłosić:)
Moje opowiadanie dobiega końca, nie wiem ile jeszcze rozdziałów napiszę ale dużo nie zostało.
Po pierwsze brak mi czasu, ciężko mi dodawać rozdziały a nie chcę tak ucinać tak nagle opowiadania więc dokończę główne wątki:)
Po drugie przeprowadzam sie, więc troszkę jest zamieszania z tym wszystkim i trudno mi ogarniać rozdziały.
Co do opowiadania, które piszę z Kaliną- niestety też muszę zrezygnować..ale z Kaliną kontaktujemy się na gg więc będę jej na pewno pomagać w tym opowiadaniu.

Nie martwcie się Zuzia na pewno będzie obserwować i komentować Wasze blogi:)

Nie smutać:)
Kocham Was:)

Świetny<33


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Zdjęcie z ukrycia

-Ale jak to? Co Ty mówisz?- zapytał Robert
-Jedźmy do domu, tam Ci wszystko opowiem.
-Dobrze, chodźmy.
I jechali w milczeniu. Żadne z nich nie potrafiło odnaleźć się w sytuacji. Robert nie wiedział co ma powiedzieć. Ania Go rozumiała, przecież nie codziennie człowiek się dowiaduje, ze jego żona jest śmiertelnie chora.
Wchodząc do domu Lewandowska usiadła na kanapie podkulając nogi pod brodę.
-Ja, ja wiem, że to dla Ciebie trudne i potrzebujesz czasu. Ja sama tego nie rozumiem, tylko widzisz pewnie mi tego czasu już dużo nie zostało.
-Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? Od kiedy już wiesz?- zapytał
-Niedawno. Przepraszam. Robert ja nie potrafię sobie z tym poradzić. Chciałabym ale...-Ania zaczęła rzewnie płakać.
-Ćśśś- Lewy usiadł na kanapie obok żony, po czym położył jej głowę na swoich kolanach głaszcząc jej włosy-Poradzimy sobie jak zawsze prawda?
-Robert, nie mogę Ci tego zrobić. Nie mogę Cię tu zatrzymywać. Powinniśmy się rozstać.
-Anka do cholery o czym Ty mówisz?
-Robert ja umieram. Rozumiesz to?- krzyknęła Ania podchodząc do okna i patrząc w ciemny zaułek.
-Chodź tu do mnie- Lewy przyciągnął żonę do siebie-Nigdy tak więcej nie mów jasne?Nie pamiętasz co przysięgaliśmy sobie na ślubie?
Stali tak w ciszy przez dobre dziesięć minut po czym Ania powiedziała:
-Robert?
-Mhmm?
-Obiecasz mi coś?
-Co takiego?
-Jak coś mi się stanie...
-Ania...
-Nie przerywaj! Jak coś mi się stanie, nie masz rozpaczać jasne? Masz znaleźć sobie dziewczynę i być szczęśliwy. Tylko, żeby była ładna zrozumiano?
-Wiesz, że Cię kocham?- zapytał Robert
-Ja Ciebie bardziej.

***

Budząc się po imprezie Lily Zwick poczuła silny ból głowy. Była na kacu, to nie ulegało wątpliwości, lecz pamiętała doskonale co wydarzyło się wczoraj. I bynajmniej nie miała tu na myśli zrozpaczonej Victorii, tylko Reusa, tak tego Reusa, który ją całował- myśląc o tym dotknęła swoich ust.
-Lily, przestań- zganiała się w myślach. Muszę z nim porozmawiać i wyjaśnić to wszystko- pomyślała Lily.
Wybrała więc numer Reusa i po odczekaniu kilku sygnałów usłyszała męski głos:
-Halo?
- Hej, to ja Lils. Musimy pogadać.
-Teraz?
-Tak teraz! Za 20 minut na rogu Hagerstrasse- nie czekając na odpowiedź rozłączyła się po czym wyszła z domu.
Gdy weszła do kawiarni w środku zobaczyła już Marco, co było niepodobne do niego. Miała nadzieję, ze chłopak tak jak zwykle się spóźni i będzie miała czas na przemyślenie jak wyperswadować mu miłostki z głowy.
-Hej- rzuciła Lils
-No hej. Więc o czym chciałaś pogadać?
-Dobra. Powiem prostu z mostu: wcale mi się nie podobało to co wczoraj między nami zaszło i nie chcę, żeby to się powtórzyło jasne?
-Ale co zaszło Lily? Ja nic nie pamiętam.
No tak byłeś tak zalany, ze nie pamiętasz. Świetnie- pomyślała rudowłosa.
I chociaż tego wprawdzie oczekiwała, żeby wybić Reusowi z głowy takie pomysły. Przecież teraz ma czarno na białym, ze on wcale nic do niej nie czuje, po prostu się upił to zrobiło jej się smutno i czuła się upokorzona.
-Więc nic a nic nie pamiętasz?
-Nie- rzekł Reus, lecz tak na prawdę pamiętał wszystko dokładnie. Skłamał, aby uspokoić Lily, ze on też nic do niej nie czuje. Przecież nie można kochać nikogo na siłę. A ona widocznie nie pałała do niego miłością.
-No to świetnie.Przepraszam ale się spieszę.- stwierdziła dziewczyna.

***

Gotując obiad Agacie postanowił pomóc Stephen. Strasznie się do niej przymilał i prawił przeróżne komplementy. Mamusia podglądała ich z aparatem w ręku. Po czym wysłała do chłopaka sms" Już czas"
Stephen słysząc głos przychodzącej wiadomości przerwał krojenie cebuli, przeczytał sms-a i rzekł do blondynki:
-Agata, ja już dłużej nie mogę
-No to zostaw tę cebulę- powiedziała niczego nie świadoma Błaszczykowska
-Nie o to chodzi
-Więc o....-chciała zapytać Agata lecz w tym momencie Stephen złapał ją w pasie i zaczął całować. Dziewczyna odepchnęła mężczyznę, lecz tego już nie było widać na zdjęciu, które z ukrycia zrobiła mamusia.
-Żeby mi się to więcej nie zdarzyło! Jasne?- rzekła poirytowana Agata do Stephena.
-Jasne, przepraszam- powiedział skruszony mężczyzna
Było już za późno, pani Gołaszewska właśnie wywoływała zdjęcia, które miała wykorzystać do swojego planu.
------------------------------------
Cześć kochane:**
wreszcie się ochłodziło:)
Jupiii jej:D

Pozdrawiam:)

Zuzia

środa, 7 sierpnia 2013

Toaleta z kółeczkiem

Agata Błaszczykowska spała wystarczająco długo. Budząc się szukała Kuby w łóżku ale Go już nie było. Postanowiła się ubrać(tak żeby nie paradować w piżamie przed Stephenem) i zeszła na dół. Przechodząc koło łazienki poczuła jak ktoś ją za rękę wciąga do pomieszczenia.
-Kuba!Oszalałeś! Chcesz żebym zawału dostała!- krzyknęła Agata
-Cicho! Musisz porozmawiać z mamusią. Ten cały Stephen jest nie do wytrzymania! Słuchaj, wchodzę wieczorem do salonu a tam co? Siedzi sobie na kanapie z maseczką na twarzy! I mówi do mnie, ze tez mam spróbować, bo daje dobre nawilżenie skóry-oznajmił Kuba
Agata uspokajając napady śmiechu powiedziała:
-Tak. Masz rację, panoszy się jakby był u siebie a mama świata poza nim nie widzi.
-No żeby spokojnie porozmawiać trzeba się w łazience zamykać- Kuba spojrzał na Agatę.
-Aga?
-Co?
-A tak propo prywatności może byśmy...-powiedział Błaszczykowski stając za Agatą i całując ją po szyji.
Blondynka, która właśnie w tej chwili czesała włosy rzekła:
-Kuba,przestań no przecież nie tutaj.
Rozległo się pukanie do drzwi.
-Zajęte!- krzyknęła blondynka- zaraz wychodzę.
-No ciekawe jak teraz wyjdziemy. Ja drzwiami a Ty się chyba teleportujesz.
-Spokojnie. Chyba ktoś poszedł spod tych drzwi. Chodź szybko- rzekł Błaszczu.
Wychodząc na szczęście nie natknęli się na nikogo. Agata od razu skierowała się porozmawiać z mamą.
-Mamo? Możemy porozmawiać?
-Jasne Agatko. Słucham.
-Nie wiem jak mam zacząć. Jesteś moją mamą i nie mam prawa wtrącać się w Twoje życie, ale nie uważasz, ze On jest dla Ciebie za młody?
-Aga..
-Tak wiem, wiem. Ale mamo on...
-Agata! Czy Ty myślisz, ze ja i on?-Gołaszewska spojrzała na córkę i zaczęła się śmiać.-Nic z tych rzeczy.
-No więc, czemu Go tu zaprosiłaś?
-Aga, podziękujesz mi za to jeszcze- stwierdziła rodzicielka podążając do łazienki.

***

Ania próbowała powiedzieć Robertowi o swojej chorobie ale nie miała odwagi. Wszyscy uważali ją za twardą kobietę. W końcu trenowała karate. Ona tymczasem była bezsilna. Nie mogła sobie poradzić z problemem. Gdy nie było Lewego w domu to wylewała strumienie łez. Lecz wiedziała, że tak długo się nie da, dlatego też postanowiła zdobyć się na odwagę i wyjawić mu wszystko.
-Robert, ja muszę z Tobą porozmawiać
-Ania, słońce a możemy to przełożyć, spieszę się na trening. Jutro mamy mecz- Lewy cały był w skowronkach z okazji zbliżającego się meczu.
-Tak, jasne pogadamy później.

***

Mecz okazał się porażką dla BVB. Borussen miny miało nie za wesołe więc postanowili iść zapić smutki. Znaleźli się w klubie w którym poznały się Lily i Viki. Po 10 minutach dołączyła do nich Josephine i byli już w komplecie.
-Chłopaki bardzo mi przykro- rzekła na powitanie
Wszyscy smutnie pozwieszali głowy, tylko Lily była w dobrym humorze. Wiedziała, że musi jakoś bardziej zeswatać Viktorię z barmanem Nico.
Poszła do łazienki aby poprawić makijaż, po chwili do damskiej toalety wtoczył się Reus, nieźle już wstawiony.
-Reus, zboczeńcu, nie umiesz czytać? To toaleta z kółeczkiem. Czyli dla kobiet!
-Dobra, dobra, sorry. Od razu zboczeniec! Dałabyś chociaż dzisiaj spokój.
-Nie moja wina, że grać nie potrafisz lamo- stwierdziła podbuzowana Lily, choć wcale tak nie myślała.
-Czemu taka jesteś?- zapytał Reus podchodząc za blisko do dziewczyny tak, że odsuwając się wpadła na ścianę.
Był blisko, zbyt blisko. Poczuła jego oddech. Był w takiej odległości, ze widziała jego tęczówki bardzo wyraźnie.
-Przepraszam, nie powinnam- spuściła głowę zapatrując się w ziemię.-Pójdę już.
Marco zagrodził jej drogę kładąc rękę na ścianie.
-Reus, czego chcesz?- zapytała
Bez żadnego słowa blondyn zaczął namiętnie ją całować po czym zsunął się niżej na szyję. Bardzo jej się to podobało ale po chwili się otrząsnęła.
-Przestań. Marco do cholery!- odepchnęła chłopaka
Wyszła z łazienki i zobaczyła zapłakaną Viktorię, którą pocieszała już Ewa.
-Viks, dlaczego płaczesz?- zapytała
-On, on....
-Chciał Cię wykorzystać tak? Zasrany barman, już mu pokażę...
-Nie! Lily czekaj!- krzyknęła Viki po czym powiedziała- Zrobiłam z siebie idiotkę. Zaczęłam się przymilać do niego jak jakaś pierwsza lepsza. Prawie Go pocałowałam. Myślałam, ze on też tego chce! A on co? Patrzy na mnie jak na debila i mówi, ze jest gejem- wyznała zapłakana dziewczyna.
-Że co? Gejem?Przecież nie wygląda.
-Ale ja Go kocham!- Viki rozpłakała się na dobre.
-Viktoria dobrze już, chodź jedziemy do domu- stwierdziła Ewa
-Ewcia, ja z nią pojadę, zostań z Piszczem, chyba będziesz mu bardziej potrzebna- wskazała palcem na Łukasza, który już pijany z rozpaczy tulił się z Błaszczykowskim.
Dziewczyny zaczęły się śmiać, nawet Viktoria na chwile zapomniała o Nico.

***

W drugiej części sali Ania strzeliła sobie kieliszek wódki.
Teraz albo nigdy- pomyślała.
-Robert, chodź na zewnątrz.
-Coś się stało?- zapytał Lewy.
-Nie...A właściwie tak. Jestem chora.
-No wiem. W przyszłym tygodniu jedziesz do lekarza po leki. To ze zmęczenia tak? Może chcesz jechać już do domu?
-Robert to nie zmęczenie. To białaczka.......

------------------------------------------------------
Ukończyłam kolejny:)
Taki misz masz się zrobił:)
Jejuuu u Was też tak gorąco??
Normalnie kurczaka na rożnie można na balkonie piec:)
 A i z góry przepraszam, ze znów przerwałam w takim momencie:)
Mam nadzieję, ze nie spalicie mnie na stosie za to:)
Pozdrawiam
Zuzka
Na dobry koniec dnia- Kuba kaczka:)

sobota, 3 sierpnia 2013

Na misia!

-Agatko, no co tak patrzysz, przywitaj się ze Stephenem- rzekła Gołaszewska
-Ze Stephenem?- zapytała Agata
-Aga, kto przyszedł?- dopytywał się Kuba, który właśnie schodził na dół.
Na głos zięcia teściowa przybrała bojowy wyraz twarzy.
-Agata, Jakub- to jest Stephen. Jest bardzo porządnym człowiekiem i pomieszka trochę z nami.
-Że co?- chórem zapytali małżonkowie
-Mamuś mogę Cię na chwilę poprosić?- Agata zaprowadziła mamę do kuchni. -Kto to jest? Co on w ogóle robi w moim domu i jakie pomieszka?- pytaniom Agaty nie było końca.
-Córeczko. To bardzo sympatyczny i usytuowany człowiek. Poznałam Go na czacie.
-Co?!- blondynka osłupiała.
-Agata bez dyskusji! Biorę Go na siebie!- stwierdziła mamusia i dołączyła do Stephena.
-Boże daj mi siłę- błagała Agata kierując oczy ku niebu.
-Agu co się tutaj dzieje?- zapytał poddenerwowany Błaszczykowski podchodząc do żony.
-Żebym ogarniała sytuację to bym Ci powiedziała ale nic nie rozumiem. Wychodzi na to, że mamie zebrało się na amory.
-Coo?! Ona i ten cały Stephen?- niedowierzał Kuba
-Chodź, idziemy tam. Ona jest nieobliczalna- stwierdziła Błaszczykowska.

***

Gdy Ania powoli się wybudzała poczuła, ze leży w białej pościeli na szpitalnym łóżku. Kątem oka dostrzegła lekarza.
-Obudziła się w końcu Pani. Zawiadomiłem już męża.Zaraz tu będzie- stwierdził medyk
-Panie doktorze?On jeszcze nic nie wie, prawda?
-Nie. Uznałem, że sama powinna to Pani zrobić- stwierdził lekarz.
-Dziękuję- rzekła przyjaźnie Lewandowska

Jak ja niby mam mu to powiedzieć. Kochanie, mam białaczkę. Co Ty na to?- rozmyślaniom Ani nie było końca. Potok jej myśli przerwał Robert, który wparował do sali.
-Aneczka, co jest?Znowu nie zjadłaś śniadania tak?- zapytał Robert.
Boże, jak mam mu to powiedzieć.
-Robert. Ja, ja...- spojrzała na męża i myślała, ze serce jej pęknie.
-Heej, słońce. Już dobrze- powiedział Robert łapiąc Anie za podbródek- Damy sobie radę.
Jakbym ja chciała w to uwierzyć, nawet sobie nie wyobrażasz- pomyślała Anka.
-Leż tu. Najlepiej to pośpij sobie a ja pójdę, kupię Ci coś dobrego- stwierdził Lewy całując żonę w czoło.
-Robert?
-Tak?
-Dziękuję- Anka nie umiała powiedzieć Lewemu o białaczce ale dobrze zdawała sobie sprawę, ze musi to zrobić. Długo się tak nie da.

*Tydzień później*

Wszyscy przygotowywali się na fetę urodzinową Mario i Piszcza. Z oporem ale Robert po namowach Ani postanowili też się wybrać.
-Anka, on już wie?- zapytała Diana, która jako jedyna wiedziała o chorobie przyjaciółki.
-Nie, jeszcze mu nie powiedziałam- rzekła brunetka.
-Anka!
-Diana. Powiem mu. Obiecuję. I nie patrz tak na mnie. Błagam. Nie chcę litości. Dzisiaj mamy się dobrze bawić, tak?
-Oczywiście. Przytulas?
-Na misia!- stwierdziła Ania przytulając mocno swoją przyjaciółkę.
-Ejj, ejj nie zapomniałyście o kimś?- zapytał Łukasz zjawiając się ni stąd ni zowąd.
-Piszczusiu o Tobie nie da się zapomnieć- stwierdziła Ania- Chodź tu do nas na przytulasa.
-No, myślę skarbeńku- powiedział Piszczek wręcz zduszając dziewczyny.
-Yhym, Yhym- chrząkneli razem Ewa z Robertem.
-Ewcia nie wiem co Ty o tym sądzisz, ale ja tu widzę zdradę i to na forum publicznym! Rozwód!- stwierdził Lewy.
-Tak, Robciu. Wiesz co? Chodź pójdziemy upić się z rozpaczy!- oznajmiła Ewa ciągnąc  Lewuska za rękę.

-Moi drodzy! Stwierdzam, ze najwyższa pora ogłosić karaoke! A jakie hity najlepsze na tą okazję?- zapytał Kuba stawając na stole.
Wszyscy zgodnie krzyknęli-DISCO POLO. Zarówno Polacy jak i Niemcy poznali już troszkę rytmy polskiego disco i wiedzieli, ze jak się bawić to się bawić.
-Kto chętny?- zapytał Kuba
Ewka i Robert, którzy mieli udawanego focha wskoczyli na kanapę prezentując swój talent wokalny przy piosence "Ona tańczy dla mnie" , skacząc po łóżku w salonie.
Niemcy zaczęli swój śpiew- "I tanszy dla mie". Wszyscy teraz śmiali się z Marco, który twierdził, ze do takiej piosenki najlepiej tańczy się na głowie i próbował na niej stanąć, lecz pod wpływem procentów nie wychodziło mu to. Więc Mats postanowił trzymać mu nogi w górze. Śmiała się nawet Lily, która nie pałała do Reusa wielką miłością.
Po skończonym repertuarze Ewka chciała zejść ze "sceny" ale procenty robią swoje i wylądowała na podłodze zgniatając Agatę. Obydwie śmiały się wniebogłosy.
-Eeee, gwiazda uważaj- stwierdził Łukasz podnosząc dziewczyny.
-Przecież uważałam. Ta kanapa jest krzywa!- stwierdziła rozentuzjazmowana Ewa.
-Dobra, dobra. Pani już więcej nie pije.- oznajmił Piszczek zabierając żonę pod ramię.
Zabawa trwała w najlepsze. Wszyscy posnęli, gdzie się dało. Nawet w łazience pod umywalką miejsce było zajęte. I tak oto skończył się birthday chłopaków....

-----------------------------------------------
Cześć gołąbeczki:**
Po pierwsze chciałam Wam podziękować za milusie komentarze :***
Aż się wzruszyłam:)
I za pytania jakie zadawaliście, myślałam, ze zabawa POZNAJ MNIE BLIŻEJ, nie wypali a jednak:)
Po drugie zmieniłam troszkę wygląd Bloga, co już pewnie zauważyliście:)
Haa a po trzecie to oglądam sobie ten to filmik:)http://www.youtube.com/watch?v=Dcs658a4A3g
Haha Błaczyszkowski!:D
Łapcie tutaj zbiorowego przytulasaa:D




Haa!! Piszczu jak skoczył na Kloppa:D
I życzę miłej niedzieli:!!
Zuzka:)







środa, 31 lipca 2013

A Niedziela będzie dla nas:)

Wielkimi krokami zbliżały się urodziny Mario Gotze. I jak to w jego zwyczaju bywało: są urodziny= jest impreza.! Wszyscy na szczęście wybaczyli mu inydent z wycieczką więc zmontowanie ekipy nie powinno sprawić problemu.
Postanowione!- sobota, godz. 20.00, tuż po meczu z Augsburgiem.
Jeśli przegrają, będą rozpaczać. Lecz Gotze nie dopuszczał do siebie takiej myśli.
Jak wygrają ( i tu od razu na twarzy Mario pojawił się banan na twarzy) będzie powód do świętowania. Przeszczęśliwy brunet zabrał torbę treningową i ruszył na Signal Iduna Park. Radość jego osiagnęła zenitu gdy dogadali się z Piszczem, ze razem zorganizują urodziny, bo przecież mają birthday w ten sam dzień...

***

Rodzicielka Agaty od samego rana była w skowronkach. Co często jej się nie zdarza. Podśpiewywała sobie nawet jakieś .przeboje z jej lat młodzieńczych. Ta cała jej radość wskazywała na jedno- będą kłopoty.
Kuba postanowił być ostrożny, bo dobrze wiedział do czego szanowna mamusia może być zdolna.
Gołaszewska podśpiewując sobie: "Ale za to niedziela będzie dla nas" wparowała do salonu.
-Kochani, wychodzę dziś- oznajmiła domownikom pryskając się swoimi najdroższymi perfumami.
-Aga, czy ona właśnie powiedziała do nas uwaga cytuję "Kochani"?- Błaszczykowski z niedowierzaniem szepnął zonie do ucha, na co ona spiorunowała Go wzrokiem.
-Agatko nie czekaj na mnie z obiadem, nie wiem kiedy wrócę- stwierdziła mamusia po czym wyszła z domu.
-Może już nigdy- mruknął do siebie Kuba
Starsza skierowała się do pobliskiej kawiarni wyczekując niecierpliwie na kogoś.
-Dzień dobry..Pani Gołaszewska jak sądzę?- zapytał mężczyzna, który podszedł do stolika.
-Tak, to ja. W końcu Pan jest.
-Stephen Gruber. Miło mi.
-Mi również. Więc przejdźmy do rzeczy. Niech Pan coś opowie o sobie- rozkazała Gołaszewska
-Tak jak już mówiłem. Jestem agentem ubezpieczeniowym. Mam 30 lat i swoją własną firmę. Zgodziłem się na dość nietypową pani ofertę, choć nie ukrywam, ze troszkę to ryzykowne- oznajmił Stephen
-Proszę Pana. Kto nie ryzykuje ten nie ma. Więc skoro się Pan jeszcze nie rozmyślił to chodźmy- zaproponowała seniorka.
-Już, tak szybko?- swojego zdziwienia nie krył ubezpieczyciel.
-Tak, tak, nie ma na co czekać.
Droga do domu zajęła im niecałe 10 minut. Zestresowany mężczyzna podążał za kobietą.
-To tutaj, wejdźmy do środka. Agatko!!!!jesteśmy już. Mam dla Ciebie niespodziankę- krzyknęła mamusia.

***

-Z przykrością muszę poinformować, że to nie było zatrucie ani przemęczenie- stwierdził lekarz.
-Ale panie doktorze to co w takim razie mi dolega?- zapytała Ania
Lekarz spojrzał na Lewandowską i nie potrafił wydusić z siebie słowa. Widać było, że coś jest nie tak, mężczyzna bardzo się denerwował.
-Pani Aniu, trudno mi o tym mówić to również dla mnie nieprzyjemny temat ale wychodzi na to, ze to białaczka- oznajmił smutny medyk.
-Co!? Jak to?! Przecież mi nic nie jest! Przez ten tydzień było wszystko dobrze. Naprawdę...- ze łzami w oczach twierdziła dziewczyna.
-Przykro mi- stwierdził lekarz
Lewandowska tępo zapatrzyła się na lekarza po czym wybuchnęła płaczem.
-I co? I co teraz będzie? Ile mi jeszcze zostało?- z trudem dziewczyna łapała oddech.
-Spokojnie. Zrobimy wszystkie dodatkowe badania. Na początku zastosujemy leki a w razie pogorszenia zastosujemy chemioterapię.
-O Boże!- krzyknęła przerażona dziewczyna po czym znów zaniosła się szlochem.
-Ja muszę, muszę iść się przewietrzyć- oznajmiła Lewandowska, którą nagle napadło uczucie gorąca.
-Oczywiście rozumiem.
Dziewczyna wstawając z krzesła poczuła, że gabinet zaczyna wirować. Lekarz widząc, że karateczka osłania się na ziemię szybko do niej podbiegł.
-Pani Aniu, proszę się obudzić....

------------------------------------------
No robaczki:**
Miało być w czwartek ale udało się dzisiaj!
Aaaa!!!
Dziś byłam u Babci na działeczce i podlewałam kwiatki takim fajnym wężykiem:D
I potem piekłam sobie z babunią placek morelowo- porzeczkowy czarno i czerwonawy;d
O a tu wstawiam Wam moja przeuroczą sąsiadkę:)

No i tradycyjnie Borussen:)


Ha no i oglądałyście wczoraj meczyk?
ohoho nawet Messi nic nie pomógł- remisik!:D
Aaa zapomniałabym dodałam zakładeczke-Poznaj mnie bliżej- mozecie zadawać pytania do mnie- chętnie odpowiem:D
Muszę sie pochwalić, ze piszę kolejngo bloga- lecz stwierdziłam, że zacznę publikować jak skonczymy z Kaliną tego-http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
Jeej ale mam dziś gadane;p

Dobra nie zanudzam Was już:D
Buziaki:**
Wiecie, ze Zuzia Was wszystkick kocha?
TULANKI MISIACZKI:***<33